Polub mnie na FB :)

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą whiplash. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą whiplash. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 29 marca 2015

..and the oscar goes to... - o Oscarach 2015.

Wiem, tegoroczna gala Oscarów już dawno (ponad miesiąc) za nami. Postanowiłam jednak napisać co nieco na temat moich odczuć związanych z tym wydarzeniem oraz jego (nie)laureatami.
Muszę przyznać, że tym razem w większości przypadków wyjątkowo zgadzam się z wyborem zwycięzców.
Ale może zacznę od...

NAJLEPSZEGO AKTORA PIERWSZOPLANOWEGO
Ok, przyznaję się bez bicia - oglądałam tylko dwa filmy, w których udział brali nominowani aktorzy, ale po obejrzeniu Teorii Wszystkiego od razu wiedziałam, że ta nagroda powinna należeć właśnie do tej osoby. Wybaczcie mi zatem, panie i panowie, ale i bez oglądania reszty śmiem twierdzić, że Eddie Redmayne po prostu zdyskwalifikował na starcie całą resztę zawodników. Zresztą, co tu dużo mówić - gdyby nie jego rola, Teoria... nie byłaby tym samym filmem na całkiem niezłym poziomie aktorskim, a stałaby się raczej takim zwykłym szaraczkiem. Chyba najbardziej zasłużona nagroda tegorocznej gali.

NAJLEPSZA AKTORKA PIERWSZOPLANOWA - pozostawię bez komentarza (nie to, że coś nie tak, po prostu... znowu obejrzałam tylko dwa filmy, ale gra aktorska oglądanych przeze mnie pań była zbyt uboga jak na Oscary).

NAJLEPSZY FILM NIEANGLOJĘZYCZNY - póki co obejrzałam samą Idę. Tak, tą (tę?) naszą polską, w bezmiar wychwalaną Idę. Tyle pozytywnych recenzji. Same ochy i achy. Wybaczcie, ale poza ładnymi kadrami i ciekawym sposobem kręcenia, nie widzę w tym filmie nic wyróżniającego się. Nie to, że jest zły, bo nie jest. Ale Oscar? Serio? Bo (znów) o Żydach?

Jedyne, co w tym filmie naprawdę mogłoby imho zasługiwać na Oscara, to gra Agaty Kuleszy, która tym samym powinna zostać nominowana i zgarnąć nagrodę dla NAJLEPSZEJ AKTORKI DRUGOPLANOWEJ. Ale na pewno nie powinna jej dostać Patricia Arquette (!). O ile sam film był jeszcze ciekawy ze względu na długość kręcenia (12 lat!), dzięki czemu można było obserwować zmiany kulturowe, o tyle sama gra głównej aktorki w filmie Boyhood pozostawiała wiele do życzenia. A przynajmniej - w żaden sposób nie wybijała się ani nie porwała. Suchota.

Z czego natomiast jeszcze jestem zadowolona to w pełni zasłużona nagroda dla NAJLEPSZEGO AKTORA DRUGOPLANOWEGO dla J.K. Simmonsa za rolę agresywnego nauczyciela muzyki w filmie Whiplash, który to swoją drogą zgarnął również nagrodę za NAJLEPSZY DŹWIĘK.

Jeśli natomiast chodzi o głównego zwycięzcę, czyli Bridman'a... cóż, tutaj mam mieszane uczucia. Z jednej strony, cały film jest jedną, wielką, na pewno świetnie zmontowaną metaforą życia i dylematów współczesnego artysty. Obrazy, muzyka, montaż są na naprawdę wysokim poziomie. Reżyser bawi się konwencjami, kolorami, a wręcz abstrakcjami i łączy je ze sobą na różne sposoby. I faktycznie, po obejrzeniu ma się wrażenie, że: tak, to jest coś innego. Coś świeżego. Że zdecydowanie zasługuje na jakieś wyróżnienie za całokształt.

Ale wiecie, co? Jest jeszcze inny film z 2014 roku, o którym jakoś nie mówiono. Przynajmniej ja o nim wcześniej nie słyszałam.



Film ma w sobie nieco z westernu, z dramatu i również  powiedziałabym, trochę z filmu psychologicznego. Reżyserem oraz jedną z głównych postaci jest aktor Tommy Lee Jones. Historia teoretycznie jest prosta: trzy chore psychicznie kobiety mają zostać przewiezione do innego stanu, w którym to dostaną wikt i opierunek. Kiedy to jednak do odważnej Mary Bee Cady (Hilary Swank) dołącza Lee Jones, znaczy George Briss, sytuacja się nieco zmienia...ale nie powiem Wam już więcej - po prostu musicie to zobaczyć. Dla historii. Dla krajobrazów (ach, te rozległe stepy!). Dla oryginalnej relacji między dwojgiem ludzi i dla jeszcze bardziej nietuzinkowego połączenia współczesności (zwróćcie uwagę na główną kobiecą rolę) i  konserwatyzmu.
Właśnie takie filmy, zastanawiające, pełne klimatu i surowości, a zarazem ciepła, powinny zasługiwać na wyróżnienie.

Co z tego, że film ten tak jakby umknął gdzieś w szeregu innych. Dla mnie, to właśnie on zasługuje na NAJLEPSZY FILM 2014 - film Homesman.

Co z tego, że nie miał on żadnej nominacji. Zresztą -  co one w ogóle znaczą? Przecież nawet najlepsi, najmądrzejsi, najserdeczniejsi ludzie, często również zostają pomijani lub besztani.
I ujmując sobie, dają świecić innym.

---
korolowa