Polub mnie na FB :)

niedziela, 27 listopada 2016

I don't belong here.

Czasami nie wierzę w to, co się dzieje.
W to, że The Voice'a wgrywa ktoś, kto obiektywnie, spośród całej czwórki, powinien być na ostatnim miejscu.
W to, że profesjonalizm, talent i wrażliwość pozostaje daleko w tyle. Że liczą się głównie znajomości. Popularność, kasa - to wyznaczniki dzisiejszych czasów. 

Dołuje mnie dziś, właściwie, wszystko. Nie będę pisać, co konkretnie. Wszystko jet bez sensu. Wszystko, co się tyczy życia. Mojego i ogólnie. Mam serdecznie dość wszystkiego. I wszystkich. I nie pomaga mi wcale kolejny kieliszek wina.

Na obecną chwilę, nie widzę dobrych rozwiązań moich rozterek. Są mniejsze i większe zła, ale żadne z rozwiązań nie jest tym tak faktycznie dobrym.




Po raz już nie wiem który puszczam sobie Coldplay. Uwielbiam wracać do ich starych kawałków. Kojarzą mi się strasznie z przełomem marca/kwietnia tego roku. Dobry to był czas. Bardzo miło go wspominam. Chętnie wróciłabym do uczenia w szkole. Gdybym tylko coś znalazła...

Albo do ciekawej pracy biurowej. Takiej kreatywnej. Tłumaczeniowej. Co z tego, że na co dzień rozmawiam po angielsku. To nie to samo. Ja muszę pisać. Bez tego, nie jestem sobą.
I tracę siebie.
Zatracam się w tym durnym, dziwnym, ogłupiałym, świecie XXI wieku.

A ja tak bardzo bym chciała przenieść się w  lata 50/60-te. Lata młodzieńcze moich dziadków, okres narodzin moich rodziców. Czasy hippisów, kwiatów, pięknych sukienek, odprężenia po wojnach, cudownej muzyki Beatles'ów i Armstronga. 

Chciałabym, aby - tak, jak wtedy - doceniano to, co jest naprawdę wartościowe. 
Chciałabym nie musieć udawać  - a jakże często jesteśmy do tego na co dzień zmuszani.
Chciałabym móc powiedzieć "nie", gdy myślę "nie".

A ja dalej zatracam, zatapiam się w tych durnych, niezrozumiałych czasach, do których czuję, że po prostu nie pasuję. 

I, właśnie dlatego, razem z Radiohead,śpiewam dziś na cały głos, that "I don't belong here..."

... chociaż to i tak niczego, absolutnie niczego, nie zmienia.


---
korolowa

poniedziałek, 14 listopada 2016

7 inspirujących pozycji, czyli jak umilić sobie wieczór

Obecna pogoda niekoniecznie sprzyja naszemu nastrojowi. Coraz szybciej robi się ciemno, dnie są coraz krótsze...Jak zatem umilić sobie te dni/weekendowe wieczory? Mam dla Was kilka blogowo - filmowo - książkowo - youtoube'owych propozycji, które pomagają mi przetrwać tę późno-jesienną porę w dość łagodny sposób, bowiem - albo uspokajają, albo dają mi porządnego kopa do działania. Ewentualnie zmuszają do małej refleksji :).

Ażeby zatem umilić sobie dzisiejszy wieczór, otwórz butelkę wina i obejrzyj...


1. RADZKA RADZI

Jeżeli interesujecie się nowinkami modowymi, historią mody oraz kosmetykami - to kanał dla Was!
Radzka, zwana na co dzień Magdaleną Kanoniak, pokazuje, co jest obecnie modne; prowadzi nas przez sylwetkowe podróże, ukazując zarówno zalety jak i niedoskonałości danej postury. W 2014 roku wydała książkę, którą z chęcią kupiłam nie tylko ze względu na całkiem dobrą treść, ale również ze względu na samą autorkę - jej energiczna osobowość i żywiołowość oraz profesjonalizm sprawią, że jak już raz tu wejdziecie - wsiąknięcie. Forever.




2. KAROLINA BASZAK

Poznałam ją z polecenia Radzkiej (czyli tej pani, o której pisałam powyżej).
Chyba najbliższa mi osoba pod względem...wszystkiego. Ubioru. Estetyki. Ciepła. Wrażliwości.
Kwintesencja wszelkiego piękna. Młoda kobieta o niesamowitym potencjale oraz przepięknym głosie i delikatności. Uwielbiam słuchać jej vlogów, utworów. Oglądać jej zapowiedzi do nowej kolekcji Aeterie, stworzonej przez niej marki ubrań w stylu vintage. I do tego pochodzi z moich okolic... Bardzo, bardzo polecam.





3. SZAFA SZTYWNIARY

Ryfka insipiruje mnie niemal na każdym kroku. Uwielbiam jej outfit'y, jej styl ubierania (choć i mi czasem wydaje się nieco zbyt babciowaty) oraz jej wyczucie estetyki, jeśli chodzi o meblowanie mieszkania. No i ta niesamowita umiejętność pisania. Tak bardzo wyczulona na jakiekolwiek błędy (to lubię!), Ta ironia, ten żart i te teksty Dzióbka (jej chłopaka) sprawiają, że ciągle do niej wracam, wracam i wracam, i tak to trwa, już od ponad trzech lat.




4. GLOBSTORY

Moje nowe odkrycie, również polecenia Radzkiej.
Niesamowicie odważna dziewczyna podróżuje i mieszka w różnych zakątkach globu po to, aby potem móc nam pokazać kawałek innego świata. Innego, nie znaczy gorszego. Obywateli czy miejsc nie wybiela, ale i nie oczernia. Stara się być obiektywna. Profesjonalna, a jednocześnie ciepła. I taka bliska, jak dziewczyna z sąsiedztwa. Iran, Grenlandia, Chiny i wiele innych czekają na to, abyś je odkrył. Razem z nią.





5. "CZARNA KSIĘGA"

Filmowa historia Żydówki, której ledwie udaje się uniknąć śmierci z ręki Niemców. A co się dzieje później? Sami zobaczcie. Piękna historia osadzona w latach 40-tych w Holandii, wspaniałą gra aktorska, fantastyczne stroje.




oraz przeczytaj:


6. "BEKSIŃSCY PORTRET PODWÓJNY" M. Grzebałkowskiej

Świetna książka o rodzinie, której już nie ma. Zdzisław, Tomasz i Zofia Beksińscy - domownicy, którzy starali się żyć normalnie, choć los nie usłał ich życia różami. Choroba Zofii oraz problemy mentalne syna ostatecznie doprowadzają do tragicznych zdarzeń, o których niektórzy z Was już pewnie wiedzą... niemniej, aby lepiej poznać tę rodzinę i cały kontekst ich historii - warto się z tą pozycją zapoznać.





7. "BEZCENNY" M. Białoszewski

Thriller, który niesamowicie trzyma w napięciu. Niech za zachętę posłuży Wam poniższy opis:
"W 1945. Niemcy przegrywają II wojnę światową. Generalny Gubernator Hans Frank ukrywa najcenniejsze łupy, a wraz z nimi bezcenny sekret, który po wojnie ma zapewnić mu nietykalność. Niestety skarb ginie bez śladu w tajemniczych okolicznościach..."







Do tego dorzuciłabym moją ulubioną playlistę złożoną z utworów Coldplay, Slash'a, Karoliny Baszak I Pearl Jam; wino i jakieś dobre jedzonko... i dobry nastrój już gotowy.



A Wy jakie macie sposoby na poprawę humoru? Może mielibyście coś interesującego do polecenia?

Wrzucajcie tutaj swoje propozycje, chętnie przeczytam, co Was inspiruje :)







---
korolowa




sobota, 5 listopada 2016

Jesień.

Generalnie, to nie lubię jesieni. Nie lubię tego zimna, którym otula nas pogoda w tę porę roku. Deszczu i kałuż, bo potem buty, skarpetki i w ogóle wszystko jest takie mokre. I wszędzie trzeba ze sobą nosić parasolkę. A jeśli, nie daj Boże, zapomnisz o zabraniu szalika - przeziębienie lub grypa murowane.

Lubię jednak patrzeć za okno, kiedy ten mokry deszcz obija się o parapet.
Gdy po domu roznosi się zapach ciasta czekoladowego, a na kuchence dogotowuje się cebulowa.
Gdy pomiędzy jednym a drugim obiadem, mogę bez pośpiechu (bo przecież, w taką pogodę, nigdzie mi się nie spieszy) porozmawiać na Skype z przyjaciółką, której już tak dawno nie widziałam. Rozmawiamy półtorej godziny, nie możemy się nagadać. Czas mija momentalnie. W międzyczasie popijam półsłodką, czerwoną Kadarkę, co mnie jeszcze bardziej relaksuje.




Za to właśnie kocham jesień.

Za to spowolnienie, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Za te momenty nostalgii, chwilę na obserwację otoczenia. Wyciszenie.

Za cieplutkie swetry, które z chęcią noszę.

Za grzane wino, którego nigdy mi mało.

Weekendowe poranki i popołudnia z książkami.

Filmowe wieczory z ukochanym.

I za te telefoniczno-skype'owe chwile, gdy łączę się z moimi najbliższymi.
Gdy opowiadam tacie o tym, co dzisiaj upichciłam, a on wyposaża mnie w kolejny, ciekawy przepis.
Kiedy popijam kolejny łyk wina, myśląc o tym, co jeszcze powinnam dziś zrobić i jaki film będziemy oglądać z moim A. wieczorem.

I gdy patrzę za okno, gdzie tak chłodno, mokro i ponuro - zaś w środku, na przekór, ogarnia mnie niezmącone żadną zawieruchą,  uśmiechające się barwami jesieni, ciepło.






---
korolowa