Polub mnie na FB :)

sobota, 22 czerwca 2013

W kraju, w którym przyszło mi żyć...

Witajcie po długiej przerwie!
Wybaczcie ten postój, ale sesja i inne ważne sprawy spowodowały, że nie bardzo miałam czas na blogowanie.
Niestety mój humor dziś mimo cudownej pogody za oknem nie jest rewelacyjny, no ale nie zawsze jest idealnie.
Jeśli zatem nie chcecie się dołować, nie czytajcie tego wiersza. Gdybyście jednak czuli dziś tak samo jak ja, zachęcam do lektury.

 

***
w kraju w którym
przyszło mi żyć
jak mysz pod miotłą
i jak ryba bez wody
zanurzam się w gnoju
spisków i kompromisów

nie chcę dostawać chleba
za nazwisko
choć czasem zjem zupę
od Helenki za wieści o 
cioci Fredzi
i wuju Józefie

nie słyszę kiedy 
mówią za głośno
czasem też ich nie dosłyszę
a może po prostu 
ich syczących języków
słyszeć
nie chcę


---
korolowa


czwartek, 13 czerwca 2013

Moda na...modę.

Dzień dobry wszystkim!

Ostatnio zauważyłam u siebie tendencję do zaglądania na blogi modowe.
Wciągnęłam się w to głównie przez bloga Ryfki - Szafa Sztywniary.  Jest to pierwszy, na który weszłam, blog dotyczący mody (choć nie tylko) i jak dotąd zdecydowanie mój ulubiony. Ryfka wydaje się być oryginalną dziewczyną (a w zasadzie to kobietą) która wie, czego chce i  poszukuje. Jej pomysły na ubranie mocno mnie inspirują - podziwiam jej styl i klasę, którą zachowuje. Najbardziej cenię sobie u niej jednak jej styl pisania - potrafi wciągnąć czytelnika tak mocno, że nie sposób oderwać oczu od jej bloga (choć przyznam szczerze, że również i od wielu ciekawych stylizacji). Jak dla mnie Ryfka jest na swój sposób blogerem idealnym  - ma poczucie humoru, dystans do świata, a także stroje dopasowane w sposób niepospolity, a jednocześnie nie przekraczający tej magicznej bariery zwanej kiczem czy tandetą.

Z całego serca polecam, polecam i jeszcze raz gorąco rekomenduję bloga - myślę, że się nie zawiedziecie!

Nieco innym, niekoniecznie modowym, acz uważam, zasługującym na uwagę blogiem jest blog młodej Ani, zwanym po prostu Ankyls. Ania ma ciekawe pomysły na życie i wiele różnych zainteresowań, o czym zapewne wiele osób już wie, gdyż blog ten stale utrzymuje się w ścisłej czołówce najpopularniejszych blogów na blogspocie. Pamiętam jak weszłam tam kiedyś od niechcenia, trochę przez przypadek i zaczęłam przeglądać posty owej blogerki. Choć Ania dopiero idzie do klasy maturalnej, to myślę że niejedna przęcietna trzydziestolatka mogłaby brać przykład z jej chęci rozwoju i ogólnej postawy wobec życia. Jej pasją są fotografie, podróże i ukochany kraj - Japonia; toteż Ania stale fotografuje (nawet podczas pracy): począwszy od potraw, które chętnie jada, przez roślinki i prezenty, które wysyła oraz dostaje podczas korespondencji z ludźmi z innych krajów, a na zawartości swej szafy skończywszy.

Myślę, że o wyżej wymienionych osobach  można pisać wiele takich pozytywnych rzeczy w nieskończoność, a jest jeszcze kilka blogów, którymi się w jakiś sposób zachwyciłam - chociażby opisany przeze mnie jakiś czas temu Literacki Blog Jedenastolatki czy też zaprzyjaźniony blog Mrugamy - na które mi jednak nie starczy czasu (choć niekoniecznie są one akurat o modzie, to i tak gorąco zachęcam do odwiedzenia!).

Powyższe blogi są dla mnie zatem czymś w rodzaju dobrego czarodzieja, który zmienia mój nastrój w bardziej bajkowy i kolorowy, przed którym uciekają nawet największe cienie.


Niestety zauważyłam przesyt blogów modowo-kosmetycznych.

fashioncampus.it


Gdzie się nie ruszę - tu jakieś stylizacje,  tu jakaś macha szminką, a tam jeszcze inna układa fryzury. Z jednej strony to fajnie, że ludzie chcą o tym pisać, rozwijać się i dzielić z innymi swoimi pasjami. Z drugiej - jeśli patrzę na czterdziestą trzecią dziewczynę pokazującą jak optycznie powiększyć oko, to -za przeproszeniem - mam ochotę wymiotować, a już zwłaszcza, gdy widać, że się na tym nie zna. Nie wiem, czy ktoś z Was to widział, ale na Youtube.com jest teraz multum DZIEWCZYNEK próbujących pokazać 'jak umalowac sie do szkoły' itd.
Wiek takowej panienki nie sięga czasem nawet 12 lat. No ale, w sumie czego ja się tutaj czepiam. Za kilka lat wyrosną z nich największe znawczynie pudrowego pędzla i to dopiero będzie dla mnie shame (shame on me!).

Ale ale, wracając do blogów. Jak już napisałam, jest wiele wartościowych i ciekawych internetowych pisadeł, są jednak i takie, które po prostu dobijają mnie tak bardzo, że aż mi się jeść odechciewa (a to rzadkie zjawisko jest!).
Nie jestem po prostu w stanie pojąć jak ktoś, kto - przynajmniej według mnie - ubiera się jak strach na wróble, a próbuje udawać modowego znawcę. Czasami  i najlepszemu zdarzy się delikatnie przegiąć, ale nie niemalże za każdym razem, jak zdarza się to pani  'Divie'. Przepraszam z góry wszelkich jej fanów, ale ja poważnie poza byciem oryginalnym na siłę i megakiczowatością, w tym blogu nie widzę nic ciekawego. Seriously. Jak toleruję większość różnych, dziwacznych nawet strojów, tak wielu jej stylizacji nigdy nie zaakceptuję. Ale może to ja jestem 'inna' - w końcu wielu ludziom podoba się jej styl ubierania.

Choć tak się zastanawiam nad tym, czy jest jakaś granica fantazji w łączeniu strojów. Czy skupiać się na sobie, czy na tym, co mówi masa? Przecież chcemy się wyróżniać, nie chcemy być postrzegani jak jedna wielka plama...choć, tak z drugiej strony, tak do końca nigdy przecież nie jest i nie będzie, bo zawsze musi powstać jakiś pierwowzór, ażeby mogła powstać cała reszta.

---
korolowa

wtorek, 4 czerwca 2013

Apele, protesty i inne dziwne polskie manifesty.

Ostatnie zamierzenia posłów PO, PIS-u i  PSL wzbudziły ogromne kontrowersje wśród Polaków. Ściślej  mówiąc, chodzi mi o pomysł, którego wdrożenie oznaczałoby koniec niedziel pracujących dla pracowników sklepów wielkopowierzchniowych . 
Politycy tłumaczą swój pomysł tym, że niedziele pracownicy powinni przeznaczać na spędzanie czasu ze swoimi rodzinami, zamiast na pracy w super- czy hipermarketach.

Pomijając jednak plany naszych polityków, list w sprawie zakazu wykonywania innego rodzaju pracy w niedziele wystosowała także grupa Polaków. Tym razem zakaz pracy w siódmy dzień tygodnia miałby obejmować  kolejarzy.

Jak jeszcze zrozumiałabym powody zamknięcia sklepów (bo zakupy można jeszcze przewidzieć i wyposażyć się we wszelkie produkty dzień przed), tak za cholerę nie zrozumiem koncepcji z odwołaniem pociągów. Oczywiście wiem, co to ma na celu - dać szansę osobom pracującym na kolei na spędzenie czasu z żoną, babcią, bratem oraz innymi członkami familii. Ale co z osobami dojeżdżającymi do domów właśnie w niedzielę, np studentami zaocznymi? Co ze studentami, którzy przyjeżdżają pociągami z domu na stancję - mamy im zrobić przymusowy dłuższy pobyt i poniedziałkowy, niekoniecznie przyjemny, ranny powrót?
Czy to czasem nie mija się z celem?

I - wreszcie - co z osobami, które jedynie w niedziele mają właśnie czasy, by dojechać do swych rodzin - mamy im to prawo odebrać? Ja, jako osoba bez prawa jazdy i samochodu, nie zgadzam się - to niczego nie ułatwi, a wręcz przeciwnie!

Ta sama grupa osób apelujących o wyżej wymienione, zapowiedziała już swoje przyszłe petycje, pod warunkiem akceptacji tej z PKP.

'Zachęcamy do poparcia naszej akcji. Obiecujemy że nie spoczniemy na laurach. Jeżeli wygramy z koleją przygotujemy też kolejne wnioski:

- koniec z zajęciami w niedzielę dla studentów zaocznych. Profesorowie skarżą się nam, że muszą poświęcać niedzielę kosztem rodziny na rzecz studentów, którzy równie dobrze mogliby się uczyć od poniedziałku do soboty;

- koniec z otwartymi restauracjami w niedzielę - dzięki temu kelnerzy mogliby podawać w niedzielę obiad swoim dzieciom, a kucharze mogliby gotować swoim rodzinom, a nie jak dziś hipsterom, którym z lenistwa nie chce się nastawić rosołu;

- koniec z występami w niedzielę polityków, którzy w wolny dzień pielgrzymują do nadawanych na żywo audycji w TVN 24 czy innym Radiu Z. Niech taki Hofman czy Kłopotek siedzą w domu. Niech zamiast odpowiadać na pytania Rymanowskiego czy Olejnik, odpowiadają na pytania swoich dzieci i żon.'



A ja mam propozycję: może w niedzielę w ogóle nie róbmy NIC?

Czekam na Wasze opinie dotyczące tej sprawy!

---

korolowa