Polub mnie na FB :)

środa, 26 maja 2021

Szukałam Cię.

Szukałam Cię.


W każdej książce, którą zostawiłaś na półce.

Firance, którą wieszałyśmy razem, choć wtedy miałaś ochotę wyrwać mi ją z rąk.

Swetrze, który czeka na Ciebie, aż wrócisz.

Tylko, że nie wracasz.

Szukałam Cię w swojej pasji.

W cierpliwym i jednocześnie zapalczywym sercu.

W dłoniach małych jak dziecko i w lekko przymkniętych ustach.

Wiesz, coraz częściej mówią, że uśmiecham się "tak jak ona."

To największy komplement jaki mogę otrzymać.

Usłyszeć, że jestem podobna do Ciebie.

I choć mówią, że ideały nie istnieją, dla mnie - Ty właśnie nim byłaś.

Niebo postanowiło jednak zagrać z nami w ciuciubabkę i schowało Twoje piękno za lazurowymi chmurami.

Wtapiając nań swój wzrok, wielokrotnie zadawałam sobie pytanie: "Za którą jesteś właśnie Ty?"


Szukając Cię, błądziłam.

Szłam na oślep, niczym ćma miotająca się przy jaskrawej lampce.

Nie widziałam Cię już tak długo.

I pewnie bym już nie odnalazła...


Aż zobaczyłam.

Byłaś tam. 


W cierpliwych i  pełnych pasji oczach.

Przygryzionych wargach.

Stłumionym uśmiechu.

Otwartym i niespokojnym sercu.


Widziałam Cię.

W końcu.

Tak bardzo wyraźnie.


I wszystko stało się prostsze i jaśniejsze.

Nie musiałam już dłużej szukać.

Czekać, płacząc z tęsknoty.


Widziałam Cię

Znów.

W końcu.

I tak zwyczajnie.


We mnie.



---

korolowa

niedziela, 9 maja 2021

Czasami dobrze jest umrzeć.

Już drugi raz próbuję spisać to, co siedzi w mojej głowie.
A siedzi w niej...dużo myśli. Przemyśleń wokół tego, co się przez ten cały rok zmieniło.
A nie da się ukryć - zmieniło się wiele.

Gdy wracam więc wspomnieniami do zeszłego roku, widzę zlęknioną dziewczynę. Trochę pogubioną i przytłoczoną tym, co się wokół niej dzieje. 
Z drugiej strony - szczęśliwą, bo pojawił się ktoś, kto ją docenił.
I zaczął pokazywać, że jej zdanie też jest coś warte.
Że ona jest czegoś warta.

Zaczęła przesuwać granice, które wcześniej sama sobie stawiała.
I te, które stawiali jej inni.

Zrozumiała, jak wielką moc mają nie tylko słowa, ale i odpowiednie podejście.
Nauczyła się odróżniać swoje priorytety od potrzeb innych.
Zaczęła być bardziej asertywna i rozwijała tę umiejętność na wielu frontach.
Przyjrzała się bliżej swoim prawdziwym potrzebom i zaczęła dostosowywać je do swojego trybu życia, zamiast - jak  to często natenczas bywało - do oczekiwań ludzi wokół.


***
Mimo pandemii, muszę z czystym sumieniem stwierdzić - był to dla mnie całkiem dobry rok.
Wyremontowałam - z pomocą A. (a właściwie to ja pomagałam A.) pokój, który od lat wołał o pomstę do nieba. Zapisałam się na prawo jazdy, przed którym się tak zawsze opierałam, zamiast w końcu spróbować (choć prawdopodobnie wcześniej nie czułabym się na siłach). Wystartowałam z serią wywiadów, które - z tego, co mi mówicie bądź piszecie -  Wam się podobają. Zaczęłam poważniej myśleć o swojej przyszłości i  brać życie w swoje ręce. Próbować. I przede wszystkim -  dalej jestem z osobą, która nie stoi w miejscu i  nieustannie przez to napędza mój pociąg, pchając go do przodu.

I dzięki tej osobie, a także innym dobrym i mądrym ludziom, których znam zarówno z sieci jak i poza nią - wierzę, nareszcie wierzę, że mam tę moc.

***
Na te - jakże symboliczne - 33-cie urodziny - czuję jakbym zmartwychwstała.
Czasami dobrze jest umrzeć, aby móc znów narodzić się na nowo.

                                                                                ---

korolowa

środa, 5 maja 2021

"Nie było czasu na zwątpienie" - o sile rodzinnej miłości mimo trudów życia: rozmową z Agnieszką Kreft-Ignaś.

Pełna pasji i zaangażowania nauczycielka. 

Żona. 

Mądra i niezwykle sympatyczna kobieta.

Ale, przede wszystkim - Matka.

Z czym zmaga się na co dzień i co daje jej siłę, aby przetrwać -przeczytacie już w dzisiejszym wywiadzie. I żeby nie było, że nie uprzedzałam - przygotujcie chusteczki. Tonę chusteczek. Bo to naprawdę cudowna osoba, a jej historia jest niezwykle wzruszająca. Poznajcie zatem Agnieszkę i jej rodzinę. Serdecznie zapraszam!

Dzień dobry, Agnieszko. Powiedz nam, jak długo zajmujesz się już nauczaniem?

17 lat 😊

Od ponad roku, z niewielkimi przerwami, funkcjonuje nauczanie zdalne. Jak Twoi uczniowie reagują na tę zmianę? Czy taka nauka  im odpowiada?

Wszystko jest kwestią bardzo indywidualną. Są dzieci, którym nauczanie zdalne nie odpowiada, gubią się w wirtualnej rzeczywistości. Są jednak i tacy uczniowie, którzy podczas „zdalnego” pokazali się z jak najlepszej strony. Bardzo często wśród gwaru klasowego nie potrafili się odnaleźć, teraz rozkwitli. Zabierają głos, są aktywni, poczuli, że też mają coś do powiedzenia. 

Co sądzisz o powrocie do szkół pod koniec maja w kontekście spekulacji na temat nowej fali związanej z pandemią koronawirusa?

Nie jestem wirusologiem ani epidemiologiem. Pewnie, że obserwuję tendencję panującej pandemii. Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć, czy ta decyzja o powrocie jest dobra. Oczywiście – pozostaje obawa, czy znowu nie będzie przyrostu zachorowań, a z drugiej strony chcemy się ze sobą już zobaczyć w normalnej rzeczywistości. 

Jak sądzisz, jakie będą skutki tak długofalowej nauki zdalnej? 

Myślę, że obecnie demonizuje się nieco owe skutki. Obserwuję na lekcjach zdalnych dużą aktywność u większości  uczniów. Wiem też doskonale, że zaległości będą. W nauczaniu zdalnym często brakuje obserwowania reakcji uczniów na omawiany materiał. To niebywała trudność dla nauczyciela, ponieważ nie może na bieżąco analizować stopnia przyswojenia wiedzy przez uczniów. Skutki długofalowe? Mam wrażenie, że nasza edukacja musi tak czy siak w końcu się jakoś przestawić.. Myśleć w tej chwili o potrzebach uczniów, nauczycieli, o relacjach, a system jest, niestety, nieprzystający do realiów. To, czy uniesiemy na swoich barkach skutki nauki zdalnej, zależy od tego, czy będziemy umieli patrzeć szerzej. Nadrabianie zaległości? Jaką miarą mamy to zmierzyć? Ocenami, diagnozami? Jeśli tak, to zgubimy to, co najważniejsze – człowieka. 

Choć obecna sytuacja jest trudna dla wielu z nas, Ciebie życie przestało oszczędzać dużo wcześniej. Twoi dwaj synowie  mierzą się z niezwykle rzadko spotykaną chorobą - deficytem kinazy glicerolowej. Czy mogłabyś nam nieco o niej opowiedzieć i przybliżyć historię Jasia oraz jego brata? 

Choroba jest ultrarzadka. Wymaga stosowania rygorystycznej diety niskotłuszczowej. Ciągłego monitorowania poziomu lipidów, witamin. Wiąże się to z hospitalizacjami, badaniami, wizytami u lekarzy. Dzieci wymagają regularnych posiłków, wysokokalorycznych. Dłuższa przerwa w  jedzeniu może doprowadzić do dekompensacji organizmu, a tym samym zapaści. Nasza historia dowodzi, że choroby rzadkie są…częste. Choroba zostanie z chłopcami do końca życia. Obecnie to my uczymy ich, jak sobie z nią radzić, by kiedyś potrafili to robić sami.

Jeśli chodzi o Jasia - choć na zdjęciach wygląda na niesamowicie pogodne i szczęśliwie dziecko - z tego, co mi wiadomo, jego życie dotknęło najmocniej. Z czym jeszcze musieliście się wspólnie zmagać? I jak to wpłynęło na życie rodzinne?

Jaś, oprócz wyżej wspomnianego schorzenia, zmaga się z wieloma innymi problemami. Jest wcześniakiem. Po jego narodzinach nie było wielkiej radości z nowego życia, a jedynie obawa, czy uda się to życie utrzymać. Wygrał. Wyszedł z tego obronną ręką, choć do dziś mierzy się z wieloma konsekwencjami trudnego startu. Jaś jest faktycznie niesamowicie radosnym dzieckiem. Cieszy go napotkana biedronka, deszcz, słońce… Wszystko. 

Jak to wpłynęło na nasze życie? W tej chwili życie całej rodziny podporządkowane jest pod rehabilitację Jasia, terapie, wizyty u lekarzy. Planujemy wszystko dokładnie. Jest zatem kalendarz z zapiskami, podział obowiązków, wymienianie się w różnych miejscach, czasem w biegu.

Jak  wygląda Twój typowy dzień? O której musisz wstać, aby móc ogarnąć wszystkie sprawy - swoje i dzieci -  oraz co musisz zazwyczaj zrobić przed i po powrocie z pracy? Czy masz w ogóle czas dla siebie?

Wstajemy normalnie, przed 6. Ważne jest dla dzieci, by jadły regularnie, zatem śniadanie, musi być kaloryczne. Przedszkole, szkoła, praca. Po pracy w biegu po Jasia, bo trzeba mu dać obiad w domu, zanim pójdziemy na rehabilitację. Po zajęciach – do domu. Później jest czas dla dzieci. A później…dnia brakuje. Trzeba się jeszcze przygotować do pracy, ogarnąć dom, zakupy itd. Przeważnie czas jest dla nas towarem deficytowym. Mamy go mało. Bardzo mało.  Za mało. 

Czy często miewałaś chwile zwątpienia i bezradności? Co Ci wtedy pomagało? 

Nie, nie często. Może na początku. Było to raczej chwilowe, coś na kształt „Jak my to udźwigniemy?”. Później nie było czasu na zwątpienie i tak już zostało. Potrzebny był czas i podniesienie się. Potrzebny był taki zimny prysznic, by zrozumieć, że życie mogło dokopać bardziej, więc i tak mamy szczęście. W gruncie rzeczy jesteśmy bardzo szczęśliwi. Nauczyliśmy się „być”, przewartościowaliśmy swoje życie, zmieniliśmy priorytety. 

Co mi pomogło się „podnieść”? Motywacja. Rozmowy z bliskimi mi ludźmi. Poznanie środowiska osób niepełnosprawnych, rodziców dzieci niepełnosprawnych, którzy pomogli mi w wielu praktycznych zagadnieniach. 

Na swoich barkach dźwigasz ogrom odpowiedzialności. Skąd odnajdujesz w sobie tyle siły na to wszystko?

Czasami wydaje mi się, że ja tych sił nie mam. To trochę tak, jakbym była świetną aktorką. Wszyscy wokół  powtarzają, że jestem silna, a ja… tak wcale nie czuję. Motorem dla mnie są moje dzieci, moja rodzina. Wsparciem – mąż. Tolkien napisał kiedyś „Jeżeli żyjąc lub ginąc zdołam cię ocalić – zrobię to”. Ten cytat idealnie wpasowuje się w to, co czuję, co myślę w moim obecnym „tu i teraz”. 


Czy można jakoś wspomóc Was , a szczególności Jasia i jego brata?

Potrzeb jest mnóstwo. Rehabilitacja, terapie, leki, badania, wizyty, ortezy, okulary, bardzo kosztowna dieta, zbliżająca się operacja Jasia w prywatnej klinice… Po prostu mnóstwo. Nie zakładamy zbiórek, zrzutek. Dlaczego? Chciałabym móc zapewnić moim dzieciom wszystko sama z mężem. To nasze dzieci, to my ponosimy za nie odpowiedzialność. Pracujemy. Mogłabym co prawda przejść na świadczenie pielęgnacyjne na Jasia, ale praca jest dla mnie zdrową odskocznią. W niej się realizuję. Poza tym praca sprawia, że nie muszę prosić co chwilę o pomoc na wszystko. Zbieramy 1 %. Czasem ktoś od serca ot tak wpłaci darowiznę na subkonto chłopaków w Fundacji Złotowianka. Te fundusze pomagają nam „przetrwać”. Tak, „przetrwać”, bo życie z niepełnosprawnym dzieckiem jest w naszym kraju bardzo trudne. 


Czego można Ci życzyć?

Siły. 

Dziękuję za rozmowę.


---
korolowa


Agnieszka to naprawdę niezwykle dzielna i wspaniała osoba (znam ją osobiście - razem pracowałyśmy niegdyś w jednej szkole), starająca się zapewnić swoim synom jak najlepsze warunki życia.

Jeśli jednak ktoś miałby ochotę dodatkowo wspomóc jej rodzinę, przekazując swój 1% podatku, poniżej podaję dane:

Cel szczegółowy Jan i Michał Ignaś I/51

KRS 0000308316

Z góry - wspólnie- dziękujemy za okazaną dobroć serca.

niedziela, 2 maja 2021

"Nie chcę być kolejnym, nudnym człowiekiem" - o indywidualizmie i konsekwencji z @books_and_caffee (Emilią Jaśko)

Od ponad dwóch lat prowadzi cieszące się coraz większą popularnością, konto bookstagramowe. Co sądzi o poziomie czytelnictwa w Polsce oraz jakie cechy sprzyjają sukcesowi jej twórczego profilu- przeczytacie już dziś, w niniejszym wywiadzie. Serdecznie zapraszam!

Prowadzenie Instagrama dotyczącego książek w tych czasach - czy to ma sens? Czy ludzie dalej chętnie czytają i interesują się książkami tak, jak kiedyś?

Może najpierw powołam się na wykonane ostatnio badania dotyczące czytelnictwa - według nich ponad 60 % Polaków w ciągu roku nie wzięło do ręki ani jednej książki. Wydaje mi się jednak, że badania te są dość mocno przesadzone - sama nie znam zbyt wielu osób, które nie lubią bądź choć w minimalnym stopniu nie czytają obecnie książek. Po założeniu konta na Instagramie zauważyłam jak wielką społeczność tworzą ludzie, którzy tak jak ja uwielbiają czytać i jest to ich największą pasją. Obecnie dostrzegam ogromny przyrost osób o takich właśnie czytelniczych zainteresowaniach - na  wymienionej już aplikacji powstaje coraz więcej kont bookstagramowych [książkowych]. Zresztą, wystarczy spojrzeć na Targi Książki - można tam spotkać całe mnóstwo młodych ludzi, których łączy ta jedna, wspólna pasja. Dlatego wydaje mi się, że - choć badania wskazują inaczej - książki dalej są nam potrzebne, co widać po naszych działaniach - zarówno w Internecie jak i poza nim.


Co Ci się podoba w czytaniu książek, czy można z tego uzyskać jakieś korzyści?

Na początku chciałabym tylko dodać, iż wiele osób zaczyna przygodę z książkami w późniejszym wieku. Dlaczego? Jest w tym ogromna wina narzucanych nam w całym okresie naszej edukacji lektur. Nie mając wyboru, pewne pozycje czytamy na siłę albo w ogóle je odrzucamy, a tym samym zniechęcamy się do czytania książek. Dopiero mając wolność wyboru i mogąc sami wybierać odpowiadające nam dzieła, możemy czerpać prawdziwą przyjemność z czytania.                               

A co nam daje samo czytanie? Przede wszystkim: niesamowity rozwój -  wyobraźni i kreatywności.


Studiujesz psychologię - dlaczego akurat ten kierunek? Nie obawiasz się, że w przyszłości nie będziesz mogła znaleźć pracy?

Wybierając studia kierowałam się przede wszystkim jednym czynnikiem: aby były użyteczne. Będąc psychologiem jestem w stanie pomóc i ludziom młodym, i starszym (np. z demencją). W naszym kraju  zapotrzebowanie na profesjonalną pomoc psychiatryczną i psychologiczną nieustannie wzrasta, dlatego sądzę, że kierunek, który wybrałam, jest pod każdym względem jak najbardziej odpowiedni dla mnie.


[archiwum prywatne]

Czy bliskie Ci osoby - znajomi, przyjaciele, rodzina - lubią czytać tak chętnie jak Ty? 
Miłość do książek została mi chyba przekazana w genach - czytała moja babcia, mama, ciocia. Czyta również spora większość moich znajomych, aczkolwiek nie wszyscy. To nie jest tak, że przyciągam tylko pożerające kolejne powieści osoby. Moja przyjaciółka przez bardzo długi okres czasu nie interesowała się książkami  w ogóle. Gdy dawałam jej jakieś w prezencie, zwyczajnie odstawiała je na półkę. Tak naprawdę dopiero po wielu latach zaczęła sama zanurzać się w literaturze - co oczywiście niezmiernie mnie cieszy i motywuje, bo myślę, że może być w tym spora moja zasługa.

Jesteś dość młodą osobą, a mimo to od kilku lat prowadzisz piękne wizualnie i coraz silniej przybierające na popularności konto. Co powiedziałabyś osobie, która zapytałaby Cię: jak Ci się to udało?

Myślę, że najważniejsza jest konsekwencja w działaniu. Sama zauważam, jak niektóre konta, które teoretycznie mają być np. właśnie o książkach, po czasie wprowadzają co nieco z innych kategorii - np. lifestyle’u czy zdrowia - przez co nieco się “rozjeżdżają.” Ja postanowiłam jednak, że mój profil będzie tylko i wyłącznie o literaturze i nie zamierzam tego zmienić. Poza tym, myślę, że dużo też dają takie charakterystyczne dla danego konta rzeczy i u mnie można je znaleźć - są to chociażby moje co niedzielne quizy. Ludzie o nich pamiętają i wracają do mnie - często dostaję wiadomości, że jest to ich taka tradycja niedzielna i to ich właśnie przyciąga.


Już tak od tej hobbistycznej strony - jaki gatunek literacki jest Twoim ulubionym?

Kryminał i fantastyka.


A czy jest jakaś książka, która z jakiegoś powodu  jest dla Ciebie najważniejsza?

Można powiedzieć, że są dwie takie pozycje.

Pierwsza, to “Magia Baśni” - stoi właśnie za mną na półce.

Jest to wspaniały zbiór z cudownymi malunkami, a jednocześnie moja pierwsza, dziecięca styczność z fantastyką. Kolejna, również przepięknie ilustrowana pozycja to “Skrzaty” - przeglądałam ją jeszcze zanim zaczęłam czytać. Jako, że jest dość mroczna, wierzę, że właśnie przez nią mam teraz takie upodobanie do budzących grozę opowieści.

Natomiast jeśli chodzi o książkę - a właściwie książki - po które po raz pierwszy sięgnęłam sama, była to, jak u wielu osób zresztą - seria o Harrym Potterze. Pewnego razu moja mama stwierdziła, że w ogóle nie czytam książek i tak nie może być (byłam wtedy w czwartej klasie podstawówki), toteż postanowiłam to zmienić i udałam się do swojej biblioteki. Wybrałam :Harry’ego”, ponieważ wcześniej oglądałam już ekranizacje i stwierdziłam, że spróbuję to, co moje oczy już widziały, przeczytać. Przeczytałam wtedy pierwsze 100 stron i byłam z siebie niesamowicie dumna (choć wtedy zajęło mi to cały dzień). Książka o Harrym i jego przyjaciołach była pierwszą, która zainicjowała u mnie chęć do czytania.


Z którym pisarzem/pisarką najchętniej zjadłabyś śniadanie okraszone długą wymianą zdań?

Na pewno taką pisarką jest Cassandra Clare, autorka “Darów Anioła.” Obserwuję tę panią na Instagramie i wydaje mi się być ciepłą, sympatyczną osobą.Chciałabym się z nią kiedyś spotkać, dać jej swój stos książek do podpisania [śmiech] i porozmawiać o sposobie kreacji swoich postaci.

Drugą taką osobą jest Edgar Allan Poe - niestety musiałabym go najpierw wskrzesić, aby móc odbyć z nim rozmowę. Myślę, że był to niezwykle interesujący człowiek z fascynującą duszą. Chętnie zapytałabym go, dlaczego pisał tak mroczne opowieści.


Skoro o Allanie Poe mowa - czy lubisz czytać poezję?

Pierwsze spotkanie z Poe to była właśnie poezja - był to jego poemat “Uśpiona”, który wręcz uwielbiam i znam niemal na pamięć. 

Lubię też polską poezję - bardzo cenię sobie J. Słowackiego albo C.K. Norwida, który jest według mnie bardzo niedoceniany, ponieważ przeważnie skupiamy się na twórczości Słowackiego właśnie i A. Mickiewicza, zapominając, że równolegle swoje dzieła tworzył również Norwid.


Co robisz poza studiami i czytaniem książek? Czym się zajmujesz na co dzień? Jakie masz inne zainteresowania?

Aby trochę odciążyć swoich rodziców, zaczęłam pracować zaraz po maturze jako opiekunka do dzieci, czym zajmuję się do teraz (choć nie zamierzam wiązać z tym przyszłości). Jeśli chodzi o moje hobby, to lubię robić zdjęcia, szczególnie kompozycji, które sama układam. Niestety nie umiem malować, a że uwielbiam sztukę - fotografia daje mi możliwość artystycznego spełnienia. Poza tym, lubię również oglądać filmy oraz słuchać muzyki, choć ani w jednej, ani w drugiej formie artystycznej nie posiadam ulubionego gatunku.


Czy lubisz siebie? Jeśli tak - za co?

Wydaje mi się, że z roku na rok lubię siebie coraz bardziej, ponieważ moja osobowość nieustannie się kształtuje. Coraz lepiej rozumiem, kim jestem, czego chcę w życiu i co chcę osiągnąć oraz w którym chcę iść kierunku. Coraz bardziej rozwijam swoją indywidualność  - i chyba to mi się w samej sobie najbardziej podoba, że nie idę za tłumem, tylko staram się iść własną drogą, sama kształtując swój tok myślenia i tor działania.


[archiwum prywatne]

Jaki jest Twój życiowy cel? Kariera, dzieci, domek z ogródkiem? Jakie masz marzenia?
Trudno jest to obecnie sprecyzować.. na pewno nie chcę być takim nudnym człowiekiem, który tylko chodzi do pracy od 8 do 16, wraca do domu, robi obiad dzieciom, po czym jest tak zmęczony, że pada na kanapę i idzie spać. Myślę, że chciałabym pracować jakoś bardziej kreatywnie i nieszablonowo spędzać czas. Być może podróżować, zwiedzać nowe miejsca, spotykać nowych ludzi. Jako, że jestem jednak bardziej statyczną osobą, widzę siebie w jakimś loftowym mieszkaniu, słuchającą klimatycznych dźwięków wydobywających się ze starego gramofonu. Być może przyjmowałabym tam swoich pacjentów albo miałabym tam jakieś swoje biuro. Na pewno miałabym własną pracownię, w której mogłabym robić zdjęcia. Tak...myślę, że byłaby to dla mnie dobra przyszłość.


I tego Ci z całego serca życzę! Dziękuję serdecznie za ciekawą rozmowę.


Również dziękuję.


Profil Emilii:

@books_and_caffee


FB: Korolowa | Facebook

Instagram: Karolina K (@korolowablog)