Polub mnie na FB :)

środa, 28 sierpnia 2013

Żyjemy tak jak śnimy - samotnie...

Godzina szesnasta. Park. Razem z koleżanką zaczynamy swoje ćwiczenia. Rozciąganie, skakanie, formy...
Kilka osób nas obserwuje. Z daleka, z bliska. Jadąc na rowerze, przechodząc obok nas czy po prostu siedząc na pobliskiej ławeczce. Zdarza się, że ktoś zagada, zaczepi. Niestety, zazwyczaj nachalnie i w dość prostacki sposób.

Tym razem też tak było. Biegałyśmy. Po kilku minutach poszłyśmy się napić. Wzięłyśmy kilka łyków wody. I podszedł on.

On - młody, przysadzisty, lekko zarzucający wódą mężczyzna.
'Cześć dziewczyny'.
'Cześć', odpowiedziałyśmy. Nie powiem, że się nie zdenerwowałyśmy. Nie cierpimy takich natrętów.
' No cześć' - powiedział raz jeszcze, podając nam rękę.

Patrzyłyśmy na niego nieufnie. Przyznam nawet, że chyba z pewną odrazą. Bałyśmy się, że się nie odczepi.

'Fajny trening. Fajnie biegacie'.
Wymamrotałyśmy jedyne 'mhm' i ' dziękujemy'.

'Naprawdę...fajnie. Dobrze wam idzie'.

Nie odezwałyśmy się. Chciałyśmy ćwiczyć, a on nam przeszkadzał. W dodatku przyfasolił się do nas ot tak, nie wiadomo skąd.

Popatrzył na nas jeszcze chwilę. Pewnie wyczuł, że nie jest tu mile widziany. My wróciłyśmy do naszych ćwiczeń, a on na ławkę. Siedział i obserwował. Być może kontemplował.

I nagle do nas dotarło. Ten człowiek był samotny. Nie wiemy, czy dobry czy  nie. Czy pije codziennie czy okazyjnie. Czy ma rodzinę, przyjaciół. Liczyło się jedno. Czyjeś słowa. Postać przy kimś chwilę i porozmawiać. Choć sekundę, dwie.

Choć początkowo czułam do niego niechęć, to później zrobiło mi się go nawet żal. Człowiek niby całe życie jest wśród ludzi, ale tak naprawdę jest sam. Jak taka samotna wyspa.


Because 'we live, as we dream - alone' ...

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Nie strasz vlogera prawnikiem !

Hej hej!

Choć z reguły nie piszę o sprawach kulinarnych (mimo, że gotować lubię!), to tym razem chciałam poruszyć temat będący ostatnio 'na topie'. Chodzi mi mianowicie o Piotra Ogińskiego, a właściwie jego youtube'owy filmik, na którym to vloger próbuje pokazać produkty firmy Sokołów z  negatywnej strony. Przeprowadza on swój 'test', podczas którego smaży tatara tejże firmy i porównuje ze stanem wyjściowym. Okazuje się, że tatar w ogóle nie zmienił koloru, co prawdopodobnie oznacza, że jego skład był niewłaściwy.
Tylko, czy taki test był aby na pewno rzetelny?

Żeby tego było mało, 'zbadane' zostały również parówki tego samego przedsiębiorstwa.  Po ich skonsumowaniu, vloger ponoć 'źle się poczuł' i zwymiotował, co również miało wskazywać na nieodpowiednią jakość parówek lub ich skład.

Ogiński został pozwany przez Sokołów, który zarzuca mu 'naruszenie dobra osobistego'. Jednak, od czego ma się poparcie internautów, którzy jedynie czyhają na jakikolwiek sygnał, aby tylko pomóc odeprzeć 'ataki' ze strony nierzetelnych firm?

To jednak nie jedyny taki przypadek, gdy bloger, mając za sobą tysiące czy nawet miliony internautów, próbuje wykazać niewłaściwą kondycję produktu.

Obecnie hitem Internetu stał się filmik AdBustera, w którym za pomocą szampanów oraz wody z węża ogrodowego sprawdza on wytrzymałość...prezerwatyw. Przyznam szczerze, że oglądając to nagranie, niesamowicie się ubawiłam :)



Zarówno w jednej jak i drugiej sprawie, do testów można się mocno przyczepić. Bloger wymiotuje? A skąd wiadomo, że nie włożył paluszka do buzi?

Durex nie wytrzymuje próby z szampanem?
Najlepsza odpowiedź padła ze strony oskarżonej o słabą jakość produktu firmy:

"(...)Staramy się także unikać świętokradztwa, jakim jest marnowanie całkiem dobrego szampana. Tego nasi testerzy by nie znieśli! Staramy się przewidzieć skrajne warunki użytkowania naszych produktów - oczekiwanie od prezerwatywy, że pomieści w sobie 40-litrowy wytrysk jest dość rozsądne, oczekiwanie, że udźwignie 40 kilo - już mniej. (...) Dobra prezerwatywa to taka, która będzie jednocześnie wytrzymała i cienka, dla zapewnienia jak najintensywniejszych doznań zmysłowych - z testu wynika, że najlepsza prezerwatywa byłaby zrobiona z dętki rowerowej. Wytrzymałość naszych produktów jest dużo większa niż potrzebna do prawidłowego ich użycia, jednak nie obiecujemy, że nie pękną, kiedy spróbujesz na przykład nosić w nich zakupy".

---

korolowa

sobota, 24 sierpnia 2013

'W życiu piękne są tylko chwile'... - o koncercie Jacka Dewódzkiego.

Gdyby ktoś z Was miał rzucić jakieś pierwsze skojarzenie, nazwisko związane z zespołem Dżem, zapewne pierwszą osobą, która przyszłaby Wam do głowy byłby Ryszard Riedel. I u mnie byłoby podobnie.

Jednak mało kto zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę to, kolokwialnie pisząc, największą robotę robił tam swojego czasu Jacek Dewódzki. Od 1994 roku był nie tylko autorem tekstów słynnej kapeli, ale i wokalistą.

 foto:muzyka.interia.pl

Z zespołem Dżem nagrał trzy albumy studyjne ('Kilka zdartych plyt', 'Pod wiatr', 'Być albo mieć').
W 2001 kapela postanowiła zakończyć z nim współpracę, zastępując go Maciejem Balcarem. Jak sam muzyk przyznaje, nie dane mu było poznać konkretny powód takiej zmiany, jednak mówi się, że Maciek po prostu lepiej nadaje się do wizerunku i promocji zespołu.

Mnie samej ciężko jest tak naprawdę ocenić, który z panów nadaje się najbardziej na wokalistę owej formacji.
Wczorajszy koncert Dewódzkiego, na którym się pojawiłam (stąd też zresztą mój post na jego temat) utwierdził mnie jedynie w przekonaniu, że jest naprawdę bardzo dobrym muzykiem.
Odpowiednie wykształcenie oraz ogromne doświadczenie we współpracy z innymi znanymi muzykami (Oddział Zamknięty, Brathanki, Martyna Jakubowicz i wiele więcej) pozwoliło mu na kontynuowanie muzycznej kariery - Dewódzki jest teraz liderem grupy Revolucja oraz stanowi skład zespołu Jacek i Placek.

W mojej miejscowości muzyk pojawił się wraz z zespołem Kontrabanda.
Jacek śpiewał utwory swojej byłej formacji. To w połączeniu z głosem iście riedel'owskim sprawiło, że poczułam się jakbym była na prawdziwym koncercie Dżemu!
Ludzi było niewielu, ale ci, którzy przybyli, podrygiwali z uśmiechami na buziach w rytm utworów i śpiewali razem z zespołem. W repertuarze były takie hity jak 'Czerwony jak cegła', ''Sen o Victorii', 'Naiwne pytania (W życiu piękne są tylko chwile) oraz mój ukochany 'Wehikuł czasu'.

 
Jacek Dewódzki -  Naiwne Pytania; koncert w TVP Polonia


Tańsze piwo i niedrogi wstęp (10zł) jeszcze bardziej przyczyniły się do wspaniałego nastroju jaki panował podczas koncertu.
Kto nie był, niech żałuje - za takie minimum, naprawdę było warto!

A poza tym, 'w życiu piękne są tylko chwile'... więc łapmy je jak najczęściej!

---
korolowa

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Cheek brings success

Zjadłabym kurczaka, ale czekam na panów od wymiany liczników od grzejników. Zjadłabym, no, a tu ich nie ma i nie ma. Ruchy, panowie, ruchy!

Byłam dziś na rozmowie kwalifikacyjnej. Poszłam sobie, a co. Praca się przecież sama nie znajdzie.

Nie wiem tylko, czy to jakieś zrządzenie losu (ja wierzę, że tak), ale przeglądałam sobie przed tą rozmową angielskie proverby (nie to, że na rozmowę, po prostu je przeglądałam i sprawdzałam, czy znam i umiem)  i ostatnim z nich był Cheek brings success (dosł. Bezczelność/zuchwałość przynosi/daje sukces).

Mając taki proverb na egzaminie, nie miałabym problemu z jego omówieniem. Niestety. Bo obecnie tak właśnie jest : im bardziej jesteś sprytny i masz większy tupet, tym szybciej coś osiągniesz. Wiedza wiedzą, a cwaniactwo to już swoją drogą. Tego nas własnie teraz uczą - cwaniakowania, sprzedawania siebie jak najlepiej umiemy. Ale od kiedy to JA jestem na sprzedaż? Czy ja jestem czyimś niewolnikiem ?

Wychodzi na to, że tak. Wszyscy jesteśmy niewolnikami, chyba, że nie pracujemy. Teraz każdy musi pokazać się z jak najlepszej strony po to, by ktoś nas kupił. Boże, co za brzydkie słowo. Jak można kogoś kupić? Jak można sprzedać siebie?




Mówi się, że artyści sprzedają się za pieniądze niczym przydrożne prostytutki. Z drugiej jednak strony, czy ktokolwiek pomyślał o tym, że może mają na utrzymaniu rodziny? Poza tym, dlaczego miałby nie wykorzystać swoich przysłowiowych 5 minut - czy tylko przed strachem, że ludzie go będą wytykać palcami?

Tak, tylko wydaje mi się, że wszystko ma gdzieś jednak jakieś swoje granice. Tylko gdzie się kończy ta niewidzialna bariera pomiędzy skorzystaniem z intratnej propozycji a totalnym poniżeniem? Czy, na przykład, uczestnicy Big Brothera, to tylko ludzie, których priorytetem są pieniądze, trochę jak dla Demi Moore w 'Niemoralnej propozycji', czy może to potrzeba, o której nic nie wiemy, a dla której mogliby poświęcić wiele?

I gdzie, na te pytania, szukać odpowiedzi...?

---

korolowa


środa, 14 sierpnia 2013

U doktora

No to koniec. Karolcia się rozchorowała. A. razem z nią. Bosko!

Nie miałam nawet dziś siły iść do lekarza, no ale sprawa zaczęła mnie denerwować, dodatkowo ból kręgosłupa mi się tylko wzmożył, więc postanowiłam:  Do doktora!

Poniżej wiersz na temat tego jak to wygląda 'w' i 'poza' poczekalnią ;).

foto: tomasz.kwlk.wrzuta.pl


U doktora pełno 'gości'
każdy sobie miejsce rości
'Który numer miała pani?
'Pan jest za mną czy ja za nim?'
'Teraz moja jest godzina',
ledwo szepce tam dziewczyna.
' Ale ja tu dłużej czekam!'
krzyczy starszy pan z daleka.
Drzwi się w końcu otwierają
wszyscy nań się ustawiają.
'Rylska!' pani doktor woła
nagle cisza dookoła.
Dziewczę weń nieśmiało wkracza,
z bólu nawet ciut zatacza.
Od tej pory dwie godziny
- ale wciąż nie ma dziewczyny.
Ludzie myślą: co się stało?
Może ona tam zemdlała?
Lecz po chwili twarz widzimy:
tak, należy do dziewczyny!

Gdy już dziewczę się ubrało,
tak do matki zawołało:
mamuś, ja muszę po leki
do najbliższej iść apteki.

Poszły więc po leki obie,
ale miny miały grobie
kiedy cenę zobaczyły...
szybko się z apteki zmyły.

Morał zatem z tego taki:
do lekarza nie żółtaki,
lecz pieniążki cięższe bierzmy
by się bardziej nadwyrężyć;
zdechnąć szybciej, aby państwo
mogło pozbyć się 'mieszczaństwa'.


To co prawda nie o mnie, ale i ja dostałam całą masę leków (jak dla starszej, schorowanej pani!), stąd to moje 'pisadło'.


No ale nic, miłego dnia Wam życzę, a ja... idę zażyć kolejne medykamenta ;)

---
korolowa

czwartek, 8 sierpnia 2013

Łabędzim szlakiem

Witam!

Dzisiejszy wpis miał się pojawić już tydzień temu, jednak niespodziewany obrót zdarzeń sprawił, że co nieco mi się poprzesuwało ;).

Otóż chciałam się pochwalić zdjęciami, jakie udało mi się zrobić w tamtym tygodniu podczas jednego z naszych wodnych wypadów.

Panie i Panowie, przedstawiam Wam ... łabędzia (a może łabędzicę?)!


 Łabędź to ptak z rodziny kaczkowatych. Na świecie występuje 6 gatunków łabędzi. W Polsce możemy znaleźć głównie łabędzia niemego.

 Wbrew powszechnemu przekonaniu, że łabędzie są białe,w Australii czy Ameryce Południowej możemy zobaczyć łabędzie o czarnym lub mieszanym - biało-czarnym namaszczeniu!

zdjęcie: www.ptaki.biz


Łabędzie to nie tylko najwierniejsze ptaki, ale również i świetnie współpracujący partnerzy!
Gdy rodzą im się małe łabędziątka, nie tylko samica jest 'tą czuwającą' - pan łabędź również czuje się zobowiązany do pilnowania oraz dokarmiania swoich pociech.

Jeśli chodzi o jedzenie, to ptaki te są głównie roślinożerne, jednak posiadają niewielkie ząbki, w związku z czym mogą polować również na nieduże, wodne zwierzątka.


Łabędzie z reguły są po prostu pięknymi, trzymającymi się raczej z daleka, dużymi ptakami (rozpiętość ich skrzydeł może osiągnąć nawet do 3 m długości!). Jednak gdy wyczują zagrożenie, potrafią być niebezpieczne. Dlatego lepiej uważać i nie podchodzić do nich za blisko, zwłaszcza, gdy mają przy sobie swoje młode.

 

Wiele można jeszcze napisać o tym rodzaju ptaków, ale jedno jest pewne - ich wygląd chyba zawsze będzie utożsamiany z pięknem, gracją oraz perfekcją.



PS. Czy ktoś wie jak odróżnić łabędzia od łabędzicy? Bo w celu wyjaśnienia sobie tej kwestii przeglądam różne strony, ale póki co trafiam tylko na same kawały :P.

 ---
korolowa

sobota, 3 sierpnia 2013

Tall Ships' Races

Witajcie!

Od dziś aż do poniedziałku Szczecin będzie prawdopodobnie najbardziej popularnym miastem w Polsce. Przez te trzy dni będą bowiem się tutaj odbywać Tall Ships' Races, czyli żeglarskie wyścigi, a właściwie ich huczne zakończenie.



 Statki rozpoczęły swój voyage już 7 lipca w duńskiej miejscowości Aarhus, przepłynęły Helsinki, Rygę, aż w końcu trafiły do szczecińskiego portu.

Co prawda nie jestem Szczecinianką, jednak mam do tego wojewódzkiego miasta na tyle blisko (zresztą dojeżdżam tam na codzień  pociągiem na uczelnię), że nie mogło i mnie tam zabraknąć!

Tym razem udało się pojechać całą rodzinką, jedynie A. został w domu, bo zachorował. Ten to ma szczęście!


with a sailor ;]


Cuauhtémoc – żaglowiec z Meksyku














 
   jak widać -   Fryderyk Chopin, czyli jedyny polski
żaglowiec, który ma maszty sześciorejowe
 (cokolwiek to znaczy)














 



Cisne Branco - żaglowiec brazyliskiej marynarki wojennej


Dar Młodzieży - największy polski żaglowiec :)















Te i całe mnóstwo innych, na pewno nie mniej wartościowych statków znajduje się od dziś właśnie w Szczecinie.

Całemu temu wydarzeniu towarzyszy również muzyka - z okazji odbywającej się tam Gali Eski Music Awards -  dobiegająca ze wspaniale prezentującej się sceny. Poza znanymi polskim wykonawcami, dzisiejszą galę uświetnić ma również występ Nelly Furtado!


Dlatego tych, którzy jeszcze nie byli, gorąco zachęcam do przyjścia/przyjazdu na to wydarzenie. Macie jeszcze całe dwa dni! Dla zainteresowanych, tutaj jest program imprezy.

Pozdrawiam Was gorąco, przybywajcie. Ahoj!





---

korolowa