Polub mnie na FB :)

sobota, 2 października 2021

"Żeby nie było śladów" - film na który NIE warto iść.

Sprawa Grzegorza Przemyka była mi dotąd bliżej nieznana. Nie wiedziałam zatem zupełnie, co dokładnie będzie się działo ani jak zakończy się ta historia. Jedyne, czego - niestety - byłam pewna to to, że zginie młody chłopak. Chłopak, który miał ambicje. Marzenia. Który chciał udowodnić światu, że jest czegoś wart. Który chciał żyć.

Wiosna 1983. Dwaj młodzieńcy świętują właśnie zdaną maturę. Sącząc wino, rozmawiają o swoich planach na przyszłość. Jeden z nich - początkujący poeta - oznajmia, że koniecznie musi dostać się na polonistykę. Zapytany o to, co zrobi, gdy to mu się jednak nie uda, odpowiada: "Nie ma takiej opcji."

Los jednak brutalnie obchodzi się z ambitnym abiturientem, nie pozwalając mu na spełnienie marzenia. Rozentuzjazmowani chłopcy napotykają bowiem na drodze strażników prawa. Milicjantom nie podoba się zachowanie podekscytowanych chłopaków, a zwłaszcza niedoszłego polonisty, Grzegorza P. Młody mężczyzna zostaje spałowany do tego stopnia, że trafia do szpitala. Po dwóch dniach walki o życie, chłopak umiera.

Kilkanaście minut filmu. Kilkanaście minut, a głównego bohatera - nie ma. Zastanawiałam się przez chwilę, o czym w takim razie będzie kolejne 2,5 godziny?

Cóż - tyle reżyserowi J. Matuszyńskiemu zajęło opowiedzenie historii śledztwa i procesu. Wydawałoby się, że to sporo, ale tak naprawdę jest to temat trudny do wyczerpania. Czasy komuny, wbrew wielu opiniom, nie miały smaku waty cukrowej. To była permanentna inwigilacja. Szpiegostwo. Upolitycznianie wszystkich i wszystkiego dookoła. A jeśli nie byłeś z nimi - robili wszystko, aby to zmienić. Rewizje domu. Przekupstwa. Zastraszanie. Groźby śmierci. To tematy dobrze znane matce Grzegorza, Barbarze Sadowskiej - literatce działającej w ówczesnej opozycji, kilkakrotnie aresztowanej przez Służby Bezpieczeństwa. Mówi się, że to właśnie przez jej antykomunistyczną działalność zabito jej syna, że była to zbrodnia z premedytacją. Jaki był jednak prawdziwy bieg wydarzeń - i czy sanitariusze z pogotowia rzeczywiście, jak ówczesna władza próbowała wskazać, pobili Grzegorza P. ze skutkiem śmiertelnym - możemy się jedynie domyślać.

W filmie Barbarę Sadowską zagrała Sandra Korzeniak i imho uważam, że ta rola zasługuje na szczególne wyróżnienie. Z pełnym szacunkiem do pani Sandry muszę niestety stwierdzić - rola zagrana została okropnie: drętwo i  jakoś tak mało emocjonalnie, do tego z jedną, głupią miną oraz irytującym sposobem mówienia. Niestety, nie kupuję jej przejętej losem syna kreacji.

Nie najgorzej wypadli za to J. Braciak jako ojciec kolegi, który, w imię ratowania dobra rodziny, przestaje być politycznie bezstronny (w zasadzie, to on nadał filmowi jakiegoś wyrazu) oraz R. Więckiewicz jako opanowany i bezwzględny generał Kiszczak. Bardzo dobrze natomiast spisał się Tomasz Ziętek jako kolega Grześka (również jedna z głównych ról) oraz balansująca na krawędzi groteski Aleksandra Konieczna jako pani prokurator. W obsadzie znalazło się jeszcze kilka sławnych głów, m.in A. Chyra, T. Kot czy A. Grochowska, jednak  szybko niknęli gdzieś w oddali, a ich role, zbyt małe i krótkie, nie zapadły zbyt mocno w pamięć.

Dobrze dobrana ścieżka dźwiękowa w postaci ówczesnych przebojów polskiej muzyki rozrywkowej (głównie zespołu Bajm) sprawiła, że film oglądało się - mimo mankamentów - nie najgorzej. Czy jednak poleciłabym go dla kogoś, kto zna już historię syna Barbary Sadowskiej? Niekoniecznie.

Dla mnie film ten jest jednak ważny z dwóch powodów.

Po pierwsze, Grzegorz Przemyk urodził się 17 maja 1964. A to oznacza, że gdyby żył, byłby teraz dokładnie w wieku mojego Taty. Zdawał maturę w tym samym roku, co moi rodzice. I ta historia, to wszystko, mogłoby równie dobrze dotyczyć ich. I ta, kołacząca gdzieś z tyłu głowy myśl, przeszywa coś w moim sercu, sprawiając, że odbieram to jeszcze bardziej osobiście.

Ale - co najważniejsze  i najsmutniejsze zarazem - ten film, to przypomnienie, że tak naprawdę, dużo się u nas nie zmieniło. Więc zakończę jedynie słowami Karoliny K.-Piotrowskiej: "To nie jest historyczny film. Nic a Nic. Wystarczy spojrzeć za okno. I zobaczyć."


---

korolowa

poniedziałek, 20 września 2021

Przyjemna jesień? TAK! - 4 sprawdzone sposoby + polecajki na przetrwanie.

Tak, to teraz.
Ten okres, gdy dusza płacze.
Tęskni do słońca. Ciepła. Urlopu.

Gdy doskwiera nam szarość i monotonność dnia codziennego.
Praca. Obiad. Przygotowywanie materiałów. Starcie kurzy. Pranie. Kolacja. Sen.
I tak w kółko. 
Do tego dochodzi niekiedy nadmiar obowiązków zawodowych.
I właściwie o tym miał być ten post. O tym cholernym przytłoczeniu. O złości, którą czuję, bo nie tak sobie ten rok wyobrażałam.

Ale, wiesz co? Możemy pisać o tym, jak nam jest źle. I to nawet może nam w pewien sposób pomóc wypluć to, co w nas siedzi. Wyrzucić wszelkie negatywne emocje na ekran czyjegoś laptopa.

Jednak tym razem postawiłam napisać o tym, co w takie dni jak dziś, kiedy mam kumulację wyjątkowo złego nastroju i zmęczenia, pomaga mi - choć trochę poprawić ten stan.

A zatem - mili Państwo - oto moje sposoby oraz polecenia, które z pewnością poprawią Ci humor tej jesieni :)

1. Ruch.

Gdy jestem przeładowana wszelkimi bodźcami i potrzebuję świętego spokoju oraz czasu dla siebie, nic mi tak nie pomaga jak trochę ruchu. Najczęściej włączam wtedy jakiś odmóżdżający program bądź film i jeżdżę sobie na rowerku (oczywiście stacjonarnym, na tym normalnym zdążyłabym się wywrócić z tysiąc razy!).

Jeśli nie masz roweru - nic straconego! Gdy jest ładna pogoda, a nie mam siły na jakiekolwiek ćwiczenia, zazwyczaj idę na chociaż 10 minut spaceru. A gdy jest brzydko, rozkładam matę i ćwiczę jogę. Początkowo zamiast maty do ćwiczeń służył mi zwykły dywan, więc nie róbcie wymówki z jej braku! Jeśli chodzi o kanały na Youtube, to jogę ćwiczę z Gosią Mostowską.
Czasami zdarza mi się również poćwiczyć  - wrzucam wtedy treningi od Marty z Codziennie Fit - ta dziewczyna ma masę pozytywnej energii i świetnie motywuje. Zdecydowanie polecam!

2. Filmy i seriale

Nic tak nie relaksuje jak dobry seans. I tu muszę przyznać, że jak coraz trudniej jest znaleźć dobre filmy, tak mam wrażenie, iż seriale przechodzą prawdziwy renesans.

Moje polecenia:

Filmy (niektóre mogą być dość ciężkie albo przytłączające, ale ja takie lubię - byle z klimatem):

*Corpse Bride (kocham całym serduszkiem!) (2005)
*Joker (2019)
* Koralina i Tajemnicze Drzwi (2009)
*Mary and Max (2009)
* Sweeney Todd (2006)
*Siedem minut po północy (2016)
*Mechaniczna Pomarańcza (1971)
*Donnie Darko (2001)
*Lśnienie (1980)

...i mogłabym jeszcze wymienić całe multum innych... kiedyś chyba zrobię osobny wpis dotyczący filmów (dajcie znać w komentarzu, czy chcielibyście taki).

Jeśli natomiast chodzi o seriale - może ograniczę się do kilku najbardziej ulubionych.

A zatem, moje ulubione seriale to:

* Game of Thrones
* The Office (koniecznie amerykańska wersja, ze Stevem Carellem!)
* The Good Wife
* Broadchurch 
* Girls
* Czarne Lustro
*Unorthodox

A jak chcecie sobie poprawić humor - to zdecydowanie:

*Ania nie Anna - cudowny!
* Gilmore Girls - wspaniały poprawiacz nastroju
* i oczywiście nieśmiertelne Big Bang Theory.


3. Posłuchaj czegoś odprężającego i/lub ciekawego (polecajki na Youtube)
Czasami warto poddać się nastrojowi. Wsłuchać w swoje myśli. 
Można wtedy włączyć dobrą muzykę, albo posłuchać ciekawych  i mających coś do powiedzenia, innych osób.

Z tego też względu np. co tydzień słucham podcastu Marty Kruk i Moniki Ciesielskiej Od Poniedziałku. Jak sama nazwa wskazuje, dziewczyny co poniedziałek wrzucają nagrania dotyczące tematów związanych ze zdrowym stylem życia, ale nie tylko - poruszają po prostu mniej lub bardziej ważne dla młodych kobiet sprawy. Do tego są niesamowicie pozytywne i słuchanie ich wspaniale poprawia mój nastrój. Dziewczyn można posłuchać również na Youtubie - wystarczy wpisać "Od poniedziałku", a ich filmy same Wam się ukażą.

Bardzo lubię też serię "W moim stylu" Magdy Mołek, która przeprowadza wywiady ze znanymi osobami. Kiedyś za nią nie przepadałam, jednak gdy przesłuchałam większość z jej rozmów, nieco zmieniłam o niej zdanie. Może nie wszystkie rozmowy mi się podobają, jednak co mnie w nich urzeka to to, że Magda często dąży do przekazania czegoś więcej - dużo jest w tych wywiadach mowy o naturalności, akceptacji siebie i ukłonów do wzajemnego wsparcia.

Z innej beczki: Globstory to kanał podróżniczy, który uwielbiam i który jest dla mnie wielką inspiracją. Poczynania Kai oraz Mateusza śledzę już od dobrych kilku lat - ich filmy z podróży są zawsze merytoryczne, ciekawe i mocno dające do myślenia.

Z nowo odkrytych polecam również vlog Wysokowrażliwa - czyli coś dla osób z WWO, a także Mówiąc Inaczej - o języku polskim (no nie mogło tego zabraknąć!) oraz Po Cudzemu (kanał z ciekawostkami dotyczącymi języka angielskiego).

4. Znajdź swoją pasję.

I nie chodzi mi o coś, co zaraz będzie Ci zabierało połowę życia.
To może być cokolwiek, co sprawia, że czujesz się lepiej. 
Może to będzie jakiś sport. A może nauka nowego języka? Modelarstwo? Lepienie z gliny? Poznanie podstaw programowania? Pisanie wierszy?

Cokolwiek by to było - będziesz wiedzieć, gdy w końcu to znajdziesz. Gdy po kilku godzinach bądź lekcjach nie uznasz, że Cię to nudzi, lecz wręcz przeciwnie - zapragniesz przeznaczać na to swój wolny czas. Jest jednak mały kruczek - jeżeli będziesz czuć potężne zmęczenie i dopadnie Cię brak czasu, pamiętaj, że jest to całkiem normalne, iż będziesz czuł/a potrzebę pozostawienia  w cholerę wszystkiego - również tego, co robić uwielbiasz. Od hobby też można chwilę odpocząć. Ono nie ucieknie.

Moja obecna zajawka?
Oczywiście, niezmiennie - pisanie. 
Ale wtedy, gdy mam na to czas. I chęć.
Ostatnio próbuję też trochę w video, ale to, póki co, bardzo amatorsko.
No i na poważnie zabrałam się za swój norweski - a piszę to wszem wobec, aby nie poddać się gdzieś w międzyczasie. Chciałabym móc posługiwać się tym językiem za kilka miesięcy przynajmniej trochę komunikatywnie. 

Czegokolwiek się nie podejmiesz - pamiętaj, abyś dobrze zagospodarował/a swój wolny czas.
I miał/a czas na odpoczynek.
Śmieszny film.
Odmóżdżający serial.
Rozmowy o wszystkim i o niczym z najlepszym przyjacielem/przyjaciółką.
Przygotowanie pysznego ciasta i poczęstowanie nim najbliższych znajomych i sąsiadów.

Miał/a ten, jakże cenny, czas dla siebie.
Uśmiechniętej jesieni!

---
korolowa

środa, 1 września 2021

A może teraz?

Gęste krople stukają o nieumyte okno. Zostawiam na nim ślady palców. Skrobię je, uparcie przyglądając się z zań światu i szukając tego, co minione.

Chmur lekkich jak ptasie mleczko. Odbijającej się na nich i parzącej żółto-pomarańczowej kuli. Przydrożnych maków i popołudniowych ust wypełnionych arbuzem i czereśniami. Codziennych kąpieli, gdy wannę zamieniało się na pobliskie jezioro.

Wyczekiwanych przez rozgrzane ciała, letnich nocy. Spontanicznych decyzji i jeszcze mniej planowanych podróży. Oddalania się w nieznane. Dzikie. Niezbadane.

A z podróży... przywożenie wspomnień. Pamiątek w postaci opalenizny, obolałych stóp i lekkiej głowy.
Tego uczucia powracającej do Ciebie siły. Ciekawości. Inspiracji.
Ponownego zrozumienia, że czas i tak zleci. Że może warto.
Szukać.
Próbować.
Chcieć.
Sięgać tam, gdzie wydawało Ci się, że za wysoko. Że kiedyś. Że może. 
Ale nie teraz.


A może, mówi lato, może właśnie teraz.
Gdy masz czas.
Siłę.
I otwartą głowę.

Przestań odkładać na "kiedyś."
Ono zazwyczaj nie nadchodzi.

Spróbuj sięgnąć do słońca.
Rozbudzić chęci.
Ponownie poczuć w sobie tę dzikość i odwagę lata.

Nie czekaj na lepszy moment.
Zacznij z tym, co już masz.

Pozwól ponieść się tam, gdzie bywałeś już jako dziecko, czy nastolatek chcący udowodnić światu, że może wszystko.

Zatop głowę w chmurach swoich największych pragnień.
I krocz konsekwentnie wytyczoną drogą  - a słońce Twojego uporu i kreatywności poprowadzi Cię ścieżką na sam szczyt spełnionych marzeń.


---
korolowa

sobota, 7 sierpnia 2021

Jak budować rzeczywistość opartą na wrażliwości, spokoju i asertywności jednocześnie? - wywiad z Anetą Fons.

Piękno , klasa, mądrość życiowa oraz morze odwagi w jednej, delikatnej istocie.  Co pchnęło ją "ku temu, aby wymyślić siebie na nowo" i jakie życie zbudowała pod "tę  nową rzeczywistość"? Poznajcie Anetę i jej historię!


---

korolowa


Instagram: @aneta.fons

Strona internetowa : anetafons.pl


FB: Korolowa | Facebook Instagram: @korolowablog

czwartek, 1 lipca 2021

"Najpierw musimy zadbać o siebie, aby potem móc pomóc innym" - wywiad z psychologiem penitencjarnym @psychologwiezienny

Czym dokładnie zajmuje się psycholog penitencjarny? Jak można nim zostać oraz co jest najtrudniejsze w jego pracy - dzisiaj na kilka pytań odpowiada mi  osoba, która zajmuje się tym na co dzień, na Instagramie znana jako @psychologwiezienny. Serdecznie zapraszam!

Jesteś psychologiem penitencjarnym - pracujesz w zakładzie karnym. Mogłabyś nam nieco bardziej przybliżyć jego rolę - czym się tam zajmujesz, jakie są Twoje codzienne zadania?

Jako psycholog penitencjarny na co dzień zajmuję się prowadzeniem konsultacji psychologicznych dla osadzonych, którzy wymagają wsparcia. Opiniuję nowo przyjętych więźniów pod kątem uzależnień, zaburzeń psychicznych itd. Na podstawie danych zebranych z wywiadu, a także analizy akt osadzonego piszę propozycję skierowania do zakładu zamkniętego, półotwartego lub otwartego. Ważnym zadaniem psychologa penitencjarnego jest także praca z osobami zagrożonymi samobójstwem – tacy osadzeni objęci są wzmożonym wsparciem ze strony psychologów. Prowadzę również sesje Krótkiej Interwencji dla osób uzależnionych od alkoholu i narkotyków.

Jakie należy mieć kwalifikacje i umiejętności, aby otrzymać pracę w więzieniu? Z tego, co czytałam, na każdą taką osobę czeka masa różnego rodzaju testów. To prawda?

Aby zostać psychologiem penitencjarnym, należy ukończyć studia na kierunku psychologia, dodatkowe studia podyplomowe nie są wymagane, jednak na pewno mile widziane - np. studium terapii uzależnień. Można starać się o etat pracownika cywilnego lub funkcjonariusza. Jako funkcjonariusz spełnić trzeba kilka wymogów, m.in. mieć polskie obywatelstwo, nie być osobą karaną. Rekrutacja składa się z kilku etap - wysłania dokumentów, testu wiedzy ogólnej, rozmowy rekrutacyjnej, testów sprawnościowych, psychologicznych oraz komisji lekarskiej. W zależności od danej jednostki rekrutacja trwa od miesiąca do kilku miesięcy. Oferty pracy pojawiają się na stronie sw.gov.pl. Proces wydaje się długi i absorbujący, ale jeśli komuś marzy się praca w kryminale, to na pewno warto.

Jak innych psychologów i lekarzy, Was również obowiązuje tajemnica zawodowa. Na czym polega? Jakich informacji nie możecie wynosić poza mury więzienia?

Tajemnica zawodowa dotyczy zarówno psychologów jak i innych funkcjonariuszy SW. Poza murami więzienia nie możemy rozmawiać o konkretnych osadzonych w sposób, który umożliwiałby ich identyfikację.

Co jest najtrudniejsze w pełnieniu roli psychologa więziennego?

Myślę, że dużym wyzwaniem jest to, aby za więzienną bramą zostawić pewne historie i sytuacje - nie zabierać ich ze sobą do domu. Na pewno wyzwaniem jest też sama praca z pacjentami, którzy bywają niebezpieczni, wulgarni, nieprzewidywalni. Zdarzają się groźby i wyzwiska pod kątem funkcjonariuszy, w tym także psychologów. Potrzeba tu dużo dystansu, aby nie brać wszystkiego do siebie.

Co daje Ci motywację do pracy?

Motywują mnie osadzeni, którzy przychodzą podziękować za wsparcie, które otrzymali. Nieraz mówią, że w miejscu, w którym nikt nie chce ich wysłuchać, psycholog to dla nich jedyna osoba godna zaufania, która podtrzymuje ich na duchu w tym trudnym dla nich czasie.

W jaki sposób radzisz sobie z poczuciem wypalenia lub bezsilności? Co robisz, aby zadbać o siebie?

Myślę, że bardzo ważne jest to, aby mieć odskocznie po pracy – może to być np. sport, taniec czy inne zajęcie. Poza tym terapia własna i superwizja, która myślę, że powinna być obowiązkowym elementem pracy każdego psychologa. Przede wszystkim najpierw musimy zadbać o siebie, aby potem móc pomagać innym.

Jakiej rady udzieliłabyś osobie, która stara się o posadę psychologa penitencjarnego? Czego może się spodziewać, jakich jej aspektów powinna być świadoma?

Praca psychologa więziennego na pewno nie należy do najłatwiejszych. Trzeba być przygotowanym na różne wyzwania, trudne przypadki, interwencje kryzysowe, nadgodziny… Ale to także praca, która może dawać dużo satysfakcji. Na pewno nie ma tu miejsca na nudę i monotonię. Nie brakuje nowych doświadczeń, ciekawych przypadków. Myślę, że wiele można się w tej pracy nauczyć zarówno o innych jak i o samym sobie.

Dziękuję za rozmowę.


---

korolowa


Instagram: @psychologwiezienny


FB: Korolowa | Facebook Instagram: @korolowablog


wtorek, 15 czerwca 2021

Czy Polacy chętnie korzystają z usług psychologa? Jak wybrać odpowiedniego terapeutę? - rozmowa z psycholog Natalią Szarapow.

Dyplomowany psycholog, doświadczony trener oraz szkoleniowiec.

O specyfice jej pracy, sposobach radzenia sobie z emocjami, wyborze odpowiedniego terapeuty oraz plusach i minusach konsultacji online - przeczytacie już dziś, w niniejszym wywiadzie.

Serdecznie zapraszam!

Dlaczego zostałaś psychologiem?

Nie mogę powiedzieć, że był to wcześniej zaplanowany wybór. W szkole średniej uzyskałam wykształcenie techniczne (informatyka ze specjalnością aplikacje internetowe). W klasie maturalnej stwierdziłam, że nie jest to kierunek w którym chciałabym się dalej rozwijać. Podczas wizyty w osiedlowej bibliotece zaciekawiła mnie książka z zakresu psychologii. Nigdy wcześniej nie interesowałam się tą dziedziną nauki. Po jej przeczytaniu wróciłam i wypożyczyłam kolejną pozycję. A potem następną i następną. 


Zaaplikowałam na studia z psychologii nie mając jednoznacznego przekonania, co chciałabym robić zawodowo po ich ukończeniu. W trakcie studiów utwierdziłam się, że psychologia to fascynująca nauka. Odkryłam też w jak wielu dziedzinach życia można z niej korzystać. Z perspektywy czasu uważam, że ten trochę przypadkowy wybór kierunku kształcenia był właściwy. Od ukończenia studiów minęło sporo czasu, a ja wciąż nie straciłam w sobie tej ciekawości i pasji sprzed blisko 15 lat. 


Podobno każdy student psychologii w czasie trwania studiów przechodzi własną terapię. Czy rzeczywiście tak jest i jeśli tak, to dlaczego jest to tak istotne?

Absolwent psychologii może wybrać wiele ścieżek zawodowych – np. pracować z dziećmi, z dorosłymi, w szpitalu, w działach HR, w biznesie, w organizacjach pozarządowych czy prowadzić szkolenia. Podczas studiów nie ma wymogu ukończenia własnej terapii. 


Sytuacja jest nieco inna jeśli psycholog wiąże swoją przyszłość z zawodem psychoterapeuty. W trakcie całościowego, kilkuletniego kursu przygotowującego do tej pracy zaplanowany jest czas na doświadczenie własne. Szkoły różnią się pod względem wymagań co do jego formy. Może być to np. indywidualna psychoterapia, trening intrapsychiczny czy udział w grupie psychodramatycznej. 


To ważne, żeby mieć za sobą takie doświadczenie. Poznanie siebie, świadomość osobistych rezerw, przepracowanie własnych bolesnych doświadczeń jest bardzo ważne w perspektywie późniejszej terapeutycznej pracy z drugim człowiekiem. 


Specjalizujesz się m.in w psychologii penitencjarnej. Mogłabyś nam przybliżyć ten obszar Twojej ścieżki zawodowej - co to jest oraz czym się konkretnie zajmujesz?

Psychologia penitencjarna zajmuje się m.in. wpływem przymusowej izolacji na psychikę. W praktyce, tą dziedziną zajmują się psychologowie więzienni.


Na co dzień pracuje z osobami narażonymi na silne emocje i stres zawodowy.  Jestem psychologiem w areszcie śledczym z oddziałem karnym typu zamkniętego dla mężczyzn. Obejmuje też kompleksowym wsparciem i pomocą psychologiczną pracowników firm i korporacji. Prowadzę szkolenia nastawione na efektywne zarządzanie zespołem i zapobieganie wypaleniu zawodowemu.


Specjalizuję się w pomocy i terapii psychologicznej osób zmagających się ze stresem, trudnościami adaptacyjnymi, przewlekłymi przeciążeniami natury emocjonalnej oraz interwencjach w sytuacjach kryzysowych. 


Gdy pogarsza nam się wzrok, udajemy się do okulisty. Słuch - laryngologa. Problemy z sercem - idziemy do kardiologa. Z psychiką - wynikałoby z tego - do psychiatry lub psychologa. Czy aby na pewno tak jest? Polacy chętnie zapisują się na wizyty, czy niekoniecznie? I z czego to wynika?

Doceniam, że w przestrzeni publicznej naturalizuje się temat zdrowia psychicznego, które jest tak samo ważne jak zdrowie fizyczne. Dzięki temu, otwartość społeczna na korzystanie z pomocy psychologicznej i psychoterapii jest coraz większa.


To budujące, że coraz więcej osób daje sobie szansę na podniesienie jakości życia. Obserwuje rosnącą świadomość faktu, że wizyta u psychologa, psychoterapeuty czy psychiatry nie jest czymś czego należałoby się wstydzić. To przecież wyraz troski o swoje zdrowie, podobnie jak konsultacja ze wspomnianymi przez Ciebie specjalistami.


Z doświadczenia pracy gabinetowej mogę powiedzieć, że czasem blokujący może być strach przed oceną lub niepokój, że jeśli korzystam z takiej formy pomocy to znaczy, że „coś jest ze mną nie w porządku”. Pierwsza konsultacja służy również rozwianiu tego typu obaw.


Czy w czasie pandemii obserwujesz wzrost liczby osób zainteresowanych pomocą psychologiczną ? Jak ten okres wpłynął na ludzi?


Na podstawie własnej praktyki – zauważam wzrost zapotrzebowania. W moim odczuciu, pandemia i związana z nią izolacja społeczna nasiliła częstotliwość korzystania z pomocy psychologicznej. 


To naturalne, że sytuacja z którą mierzymy się już od ponad roku wyczerpuje nasze zasoby. Korzystając z dorobku wspomnianej psychologii penitencjarnej – izolacja może powodować nasilenie trudnych emocji i objawów takich jak wstrząs psychiczny spowodowany wyrwaniem z dotychczasowego "kontekstu" życiowego, dystresy związane z nową sytuacją, wewnętrzne konflikty,  bezradność, narastanie agresji i frustracji. Odczuwać można poczucie krzywdy, a nawet wykształcić poczucie obcości w stosunku do świata zewnętrznego. 


Od kilku lat obejmuje pomocą psychologiczną pracowników firm i korporacji. Taka forma benefitu pozapłacowego była obecna już przed pandemią. Sytuacja na świecie sprawiła jednak, że coraz więcej pracodawców zapewnia pracownikom możliwość korzystania z usług psychologicznych w ramach firmowego pakietu zdrowotnego. Zauważyłam też większą potrzebę psychoedukacji oraz szkoleń z profilaktyki zdrowia i wypalenia zawodowego. 


Wydaje mi się, że jeśli mielibyśmy mówić o pozytywnych skutkach pandemii to zwrócenie uwagi na profilaktykę zdrowia psychicznego byłby jednym z nich.


Prowadzisz konsultacje online - czy taka forma może nam zastąpić spotkania twarzą w twarz? Czy wynikają z tego jakieś ograniczenia, czy może wręcz odwrotnie - jakie widzisz tutaj korzyści pozaekonomiczne?


Przed pandemią, pracowałam jedynie w formie stacjonarnej, w tradycyjnym gabinecie. O terapii online w trakcie moich studiów mówiono jak o zbliżającym “trendzie zachodnim”. Na zajęciach dyskutowaliśmy, czy taka forma rozmów jest w ogóle możliwa do realizacji, bo nie było wtedy wielu badań dotyczących ich skuteczności. Dzisiaj zauważam jak na przestrzeni ostatniej dekady wiele się zmieniło. 


Jak każda forma wsparcia, pomoc psychologiczna i psychoterapia online ma swoje korzyści i ograniczenia. Obecnie dostępne badania i metaanalizy wskazują, że psychoterapia online może przynosić efekty nie mniejsze niż ta prowadzona w tradycyjny sposób. Sojusz terapeutyczny również może być tak samo wartościowy. 


Należy wspomnieć o tym jak wirtualna forma spotkań zwiększyła dostępność pomocy psychologicznej. Możemy ją otrzymać z prawie każdego miejsca na ziemi. Ze wsparcia można skorzystać z dowolnej bezpiecznej i komfortowej dla nas przestrzeni. Pacjenci mówią o czasie zaoszczędzonym na dojazdach czy braku konieczności oczekiwania na rozmowę w publicznej poczekalni. 


Z perspektywy psychologa, uważam, że jest to forma pracy, której trzeba się nauczyć. Wykorzystywać jej korzyści, ale i być wrażliwym na pewne ograniczenia. Nieco inaczej buduje się relację terapeutyczną. Osobiście uważam, że zadbać należy szczególnie o kwestie związane z poufnością rozmów. 


Doświadczenie pokazuje, że konsultacje i terapia online są skuteczne i przynoszą realne wsparcie o wysokim poziomie dostępności. Nie będzie to jednak najlepsza forma we wszystkich przypadkach – sytuacje ostre, nagłe, zagrażające zdrowiu czy życiu to okoliczności w których rekomendowałabym (w miarę możliwości) tradycyjna formę konsultacji.

 

Uważam, że pomoc psychologiczna i psychoterapia online stawia przed pacjentem i terapeutą pewne nowe wyzwania, ale mimo to może być tak samo satysfakcjonującą formą pracy i niesienia pomocy jak tradycyjne, stacjonarne spotkania.


Jest tyle różnych nurtów terapii. Jak wybrać ten odpowiedni dla siebie?


Warto przed wybraniem swojego nurtu poszukać informacji na jego temat w rzetelnych źródłach. Zastanowić się, który wydaje się najbliższy nam, naszej wrażliwości i sposobowi patrzenia na świat. Być może, któreś podejście nas zaciekawi, a inne od razu wyda nam się “nie nasze”.


Oprócz nurtu, warto zweryfikować informacje dotyczące psychoterapeuty (jego wykształcenie, ukończone studia, szkolenia, w czym się specjalizuje, gdzie zdobywał doświadczenie, czy poddaje swoją pracę profesjonalnej superwizji). Pierwsza konsultacja może służyć również temu, żeby o to dopytać. Osoba szukająca wsparcia ma do tego pełne prawo. Specjalista powinien udzielić wszelkich informacji dotyczących jego przygotowania zawodowego. 


Z większości badań wynika, że skuteczność terapii nie zależy w dużej mierze od nurtu. Tym, co łączy wszystkie modalności, jest relacja terapeutyczna, która w istotnym stopniu warunkuje efektywność psychoterapii. Jest to pewien rodzaj unikatowej więzi, która ma się wytworzyć pomiędzy pacjentem a terapeutą. 


Dobrą relację terapeutyczną można rozpoznać po odczuciach w trakcie rozmowy. Na ile bezpiecznie i komfortowo jest w tym kontakcie. Czy można swobodnie opowiedzieć o swoich osobistych sprawach i trudnych doświadczeniach. Ważne jest poczucie, że zostanie się wysłuchanym, ale nieocenionym. W mojej opinii, wybierając terapeutę warto zaufać tego typu wrażeniom podczas pierwszych konsultacji.


Każda taka sesja terapeutyczna wydaje się być emocjonalną mieszanką wybuchową. Jak radzisz sobie po takim spotkaniu po zakończonej pracy? Potrzebujesz wyciszenia, zatapiasz w swoim świecie i “przeżuwasz” to, co usłyszałaś, czy może odwrotnie? Masz na to jakiś sposób?


Każdy zawód może nieść za sobą pewne przeciążenia. Praca z drugim człowiekiem wymaga dużego skupienia i koncentracji uwagi. Z tego powodu dbam o balans pomiędzy życiem osobistym i pracą. Systematycznie podnoszę swoje kompetencje poprzez udział w specjalistycznych szkoleniach. Swoją pracę poddaje regularnej superwizji. To cenne narzędzia, które wspierają psychologa w aspekcie zawodowym. 


Prywatnie - jestem zwolennikiem dbałości o podstawy. Troszczę się o sen, odpoczynek i uważnie definiuje swoje granice. Moją pasją są sporty siłowe - regularne treningi pozwalają mi wzmacniać swoją odporność, odreagować napięcia i wyciszyć po intensywnym dniu pracy.


Najtrudniejszy przypadek w Twojej karierze zawodowej - z czym musiałaś się zmierzyć? Czy możesz nam zdradzić coś na ten temat, czy to już przekracza granice tajemnicy zawodowej?


To naturalne, że takie aspekty pracy psychologa mogą budzić ciekawość. Na drodze zawodowej spotkałam unikatowe, zastanawiające, a czasem zaskakujące mnie osoby. Nie mam jednak w pamięci przypadków, a raczej myśl, że za każdym razem w fotelu naprzeciwko siedział człowiek, który opowiedział mi swoją osobistą historię. Obdarzył kredytem zaufania wierząc, że jej treść nie wyjdzie poza ściany gabinetu. Z tego powodu nie chciałabym opisywać tutaj konkretnych sytuacji. 


Oczywiście, jak w każdym zawodzie napotyka się na trudności. Z tego powodu psycholodzy, psychoterapeuci czy zespoły terapeutyczne korzystają z narzędzia, którym jest superwizja. Są to regularne spotkania z drugim psychoterapeutą (superwizorem), posiadającym kompetencje i kwalifikacje w tym zakresie. 


Superwizja to przestrzeń do rozwijania swojego warsztatu umiejętności, weryfikowania użytych technik terapeutycznych, omówienia zastosowanych podczas sesji interwencji. Ma ona wiele funkcji, a jedną z nich jest właśnie konsultowanie (z zachowaniem zasad anonimowości) swoich wątpliwości czy trudności w pracy z konkretnym pacjentem. Daje to gwarancję, że otrzyma on właściwe i profesjonalne  wsparcie oraz  pomoc.


Każdy z nas jest inny i wymaga indywidualnego ukierunkowania. Czy jednak, na podstawie doświadczeń, mogłabyś wskazać kilka uniwersalnych sposobów na poratowanie swojego zdrowia psychicznego i poprawę samopoczucia?


Warto zacząć od podstawowej profilaktyki zdrowia psychicznego i fizycznego. Dbać o higienę życia i zdrowe relacje z innymi. Wysypiać się, nie zapominać o odpoczynku. Racjonalnie się odżywiać i neutralizować emocje poprzez aktywność fizyczną. Nauczyć się czasem odpuszczać. Szukać swojego własnego sposobu na konstruktywne rozładowanie napięcia emocjonalnego.

 

Daniel J. Siegel i David Rock w koncepcji nazwanej Zdrowym Półmiskiem Umysłowym wymienili siedem podstawowych aktywności, które powinniśmy praktykować w naszym życiu. Każda z nich jest potrzebna dla utrzymania równowagi i dobrostanu – psychicznego i fizycznego. Więcej o tym, na co warto zwrócić uwagę, opisałam tutaj

 

Zaletą metody Zdrowego Półmiska Emocjonalnego jest jej uniwersalność. Dość łatwo można ją wdrożyć w codziennym życiu. Zastosowana w kryzysie emocjonalnym pomaga zaadaptować się szybciej oraz poprawić ogólne funkcjonowanie. 

 

Jeśli jednak mamy poczucie, że pomimo dbania o higienę życia jest nam źle, czas mija, a nam jest na coraz ciężej radzić sobie z codziennymi sprawami, zauważamy u siebie niepokojące objawy - zachęcam aby bez obaw korzystać z profesjonalnego wsparcia - psychologa, psychoterapeuty czy lekarza psychiatry. To właściwie przygotowane osoby, które pomogą wybrać skuteczną i najlepszą  dla nas formę pomocy. 


Dziękuję za rozmowę.


Dziękuję!


---

strona Natalii:

Siła spokoju - (nataliaszarapow.pl)


Instagram: @natalia.szarapow



FB: Korolowa | Facebook

Instagram: @korolowablog

---
korolowa

środa, 9 czerwca 2021

Emocjonalne domino - krótka recenzja filmu "Ojciec" Floriana Zellera.

Spośród seriali oraz filmów obejrzanych przeze mnie na przestrzeni mniej więcej roku, mogłabym wyróżnić zaledwie kilka pozycji:  dokument "My Friend Octopus" P. Ehrlich i J. Reeda, niedościgniony w kwestii thrillerów psychologicznych "Broadchurch" C. Chibnaila ("Mare of Eastown" i |Undoing" się nawet, imho, nie umywają) , przecudowny i sentymentalny "Ania, nie Anna" oraz "The Father" F. Zellera.

I właśnie o tym ostatnim chciałam Wam dzisiaj opowiedzieć.

Tytułowy ojciec to starszy pan, który zaczyna odczuwać skutki upływającego czasu. Nie rozpoznaje już własnej córki, myląc ją z inną osobą. Choroba mocno miesza mu w głowie -  plączą mu się fakty, osoby, wydarzenia, a nawet miejsca, w których przebywa. Widać, że czuje się zagubiony. Ten cały mętlik i dezorientacja powodują u niego narastającą, wewnętrzną frustrację. Napięcie, które rodzi się pomiędzy nim a innymi osobami oraz brak merytorycznego dialogu, doprowadzają do wielu nieporozumień, kłótni, a czasem nawet ogromnych awantur i wybuchów gniewu. 

Film ten pięknie pokazuje przede wszystkim problem wzajemnego zrozumienia i kontroli nad własnymi emocjami. A. Hopkins wspaniale odtworzył rolę ojca, który chce móc robić więcej niż jest w stanie obecnie udźwignąć. Który chce pamiętać, ale zapomina. Który chce być szanowanym i podziwianym - choć nawet nie wie, co się wokół niego dzieje. Który z jednej strony chce dalej czuć, że posiada kontrolę nad swoim życiem - choć już od jakiegoś czasu to właśnie jego trzeba kontrolować.

Kolejnym ważnym aspektem tego dzieła jest relacja mężczyzny z córką (graną przez O. Colman, która,  notabene, odtwarza jedną z ważniejszych postaci w  "Broadchurch"). Niemal nieustannie próbuje on pokazać swoją "władzę" nad nią - że jest mądrzejszy, zabawniejszy, bardziej pewny siebie. Zapomina jednocześnie o jeszcze jednej, niezwykle istotnej rzeczy - że teraz nie ona od niego, lecz on od niej, będzie coraz bardziej zależny.

Film ten, choć horrorem nie jest, miejscami przyprawia wręcz o gęsią skórkę. Dlaczego? 

Ponieważ traktuje o relacjach, które wydarzają się tu i teraz, w tej chwili. W Polsce, Norwegii, Kanadzie, Australii czy Azji. Te problemy dotykają każdego. I często stanowią temat tabu.

Bo trudno jest o tym mówić.

Bo często nie wyobrażamy sobie powiedzieć choćby złego słowa (d)o naszych najbliższych. Zwłaszcza tych, którzy zawsze zapewniali nam wikt i opierunek.

I choć celem filmu było zapewne - przede wszystkim - ukazać świat z perspektywy starszego człowieka i jego zmagań z rzeczywistością, nie sposób pominąć kwestię relacji, które nas kształtują. Relacji rodzic- dziecko. Sposób, w jaki byliśmy wychowywani i jakie mieliśmy relacje ze swoimi rodzicami, w ogromnym stopniu wpływa na to, jakimi później stajemy się ludźmi. Czy gdyby tytułowy ojciec był bardziej (słownie) powściągliwy  w stosunku do swojej córki, czy gdyby kiedyś jej nie zdominował - czy byłaby teraz taka wycofana? Czy może bardziej starałaby się pracować nad ich wspólną więzią, zamiast szukać kolejnych opiekunek?

I to właśnie stanowi niezwykłą wartość filmu - ta mnogość pytań bez jednoznacznych odpowiedzi. Interpretacje zależne od własnych doświadczeń. Emocje, których jest wręcz cała paleta - a które, jak sam obraz pokazuje - potrafią nami sterować niczym marionetkami. Tylko jak się nie wzruszać, nie płakać, nie kochać i nie cierpieć, gdy nieustannie wpływamy na siebie nawzajem, tworząc ciąg niekończącego się, emocjonalnego domina?

--

korolowa


środa, 26 maja 2021

Szukałam Cię.

Szukałam Cię.


W każdej książce, którą zostawiłaś na półce.

Firance, którą wieszałyśmy razem, choć wtedy miałaś ochotę wyrwać mi ją z rąk.

Swetrze, który czeka na Ciebie, aż wrócisz.

Tylko, że nie wracasz.

Szukałam Cię w swojej pasji.

W cierpliwym i jednocześnie zapalczywym sercu.

W dłoniach małych jak dziecko i w lekko przymkniętych ustach.

Wiesz, coraz częściej mówią, że uśmiecham się "tak jak ona."

To największy komplement jaki mogę otrzymać.

Usłyszeć, że jestem podobna do Ciebie.

I choć mówią, że ideały nie istnieją, dla mnie - Ty właśnie nim byłaś.

Niebo postanowiło jednak zagrać z nami w ciuciubabkę i schowało Twoje piękno za lazurowymi chmurami.

Wtapiając nań swój wzrok, wielokrotnie zadawałam sobie pytanie: "Za którą jesteś właśnie Ty?"


Szukając Cię, błądziłam.

Szłam na oślep, niczym ćma miotająca się przy jaskrawej lampce.

Nie widziałam Cię już tak długo.

I pewnie bym już nie odnalazła...


Aż zobaczyłam.

Byłaś tam. 


W cierpliwych i  pełnych pasji oczach.

Przygryzionych wargach.

Stłumionym uśmiechu.

Otwartym i niespokojnym sercu.


Widziałam Cię.

W końcu.

Tak bardzo wyraźnie.


I wszystko stało się prostsze i jaśniejsze.

Nie musiałam już dłużej szukać.

Czekać, płacząc z tęsknoty.


Widziałam Cię

Znów.

W końcu.

I tak zwyczajnie.


We mnie.



---

korolowa

niedziela, 9 maja 2021

Czasami dobrze jest umrzeć.

Już drugi raz próbuję spisać to, co siedzi w mojej głowie.
A siedzi w niej...dużo myśli. Przemyśleń wokół tego, co się przez ten cały rok zmieniło.
A nie da się ukryć - zmieniło się wiele.

Gdy wracam więc wspomnieniami do zeszłego roku, widzę zlęknioną dziewczynę. Trochę pogubioną i przytłoczoną tym, co się wokół niej dzieje. 
Z drugiej strony - szczęśliwą, bo pojawił się ktoś, kto ją docenił.
I zaczął pokazywać, że jej zdanie też jest coś warte.
Że ona jest czegoś warta.

Zaczęła przesuwać granice, które wcześniej sama sobie stawiała.
I te, które stawiali jej inni.

Zrozumiała, jak wielką moc mają nie tylko słowa, ale i odpowiednie podejście.
Nauczyła się odróżniać swoje priorytety od potrzeb innych.
Zaczęła być bardziej asertywna i rozwijała tę umiejętność na wielu frontach.
Przyjrzała się bliżej swoim prawdziwym potrzebom i zaczęła dostosowywać je do swojego trybu życia, zamiast - jak  to często natenczas bywało - do oczekiwań ludzi wokół.


***
Mimo pandemii, muszę z czystym sumieniem stwierdzić - był to dla mnie całkiem dobry rok.
Wyremontowałam - z pomocą A. (a właściwie to ja pomagałam A.) pokój, który od lat wołał o pomstę do nieba. Zapisałam się na prawo jazdy, przed którym się tak zawsze opierałam, zamiast w końcu spróbować (choć prawdopodobnie wcześniej nie czułabym się na siłach). Wystartowałam z serią wywiadów, które - z tego, co mi mówicie bądź piszecie -  Wam się podobają. Zaczęłam poważniej myśleć o swojej przyszłości i  brać życie w swoje ręce. Próbować. I przede wszystkim -  dalej jestem z osobą, która nie stoi w miejscu i  nieustannie przez to napędza mój pociąg, pchając go do przodu.

I dzięki tej osobie, a także innym dobrym i mądrym ludziom, których znam zarówno z sieci jak i poza nią - wierzę, nareszcie wierzę, że mam tę moc.

***
Na te - jakże symboliczne - 33-cie urodziny - czuję jakbym zmartwychwstała.
Czasami dobrze jest umrzeć, aby móc znów narodzić się na nowo.

                                                                                ---

korolowa

środa, 5 maja 2021

"Nie było czasu na zwątpienie" - o sile rodzinnej miłości mimo trudów życia: rozmową z Agnieszką Kreft-Ignaś.

Pełna pasji i zaangażowania nauczycielka. 

Żona. 

Mądra i niezwykle sympatyczna kobieta.

Ale, przede wszystkim - Matka.

Z czym zmaga się na co dzień i co daje jej siłę, aby przetrwać -przeczytacie już w dzisiejszym wywiadzie. I żeby nie było, że nie uprzedzałam - przygotujcie chusteczki. Tonę chusteczek. Bo to naprawdę cudowna osoba, a jej historia jest niezwykle wzruszająca. Poznajcie zatem Agnieszkę i jej rodzinę. Serdecznie zapraszam!

Dzień dobry, Agnieszko. Powiedz nam, jak długo zajmujesz się już nauczaniem?

17 lat 😊

Od ponad roku, z niewielkimi przerwami, funkcjonuje nauczanie zdalne. Jak Twoi uczniowie reagują na tę zmianę? Czy taka nauka  im odpowiada?

Wszystko jest kwestią bardzo indywidualną. Są dzieci, którym nauczanie zdalne nie odpowiada, gubią się w wirtualnej rzeczywistości. Są jednak i tacy uczniowie, którzy podczas „zdalnego” pokazali się z jak najlepszej strony. Bardzo często wśród gwaru klasowego nie potrafili się odnaleźć, teraz rozkwitli. Zabierają głos, są aktywni, poczuli, że też mają coś do powiedzenia. 

Co sądzisz o powrocie do szkół pod koniec maja w kontekście spekulacji na temat nowej fali związanej z pandemią koronawirusa?

Nie jestem wirusologiem ani epidemiologiem. Pewnie, że obserwuję tendencję panującej pandemii. Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć, czy ta decyzja o powrocie jest dobra. Oczywiście – pozostaje obawa, czy znowu nie będzie przyrostu zachorowań, a z drugiej strony chcemy się ze sobą już zobaczyć w normalnej rzeczywistości. 

Jak sądzisz, jakie będą skutki tak długofalowej nauki zdalnej? 

Myślę, że obecnie demonizuje się nieco owe skutki. Obserwuję na lekcjach zdalnych dużą aktywność u większości  uczniów. Wiem też doskonale, że zaległości będą. W nauczaniu zdalnym często brakuje obserwowania reakcji uczniów na omawiany materiał. To niebywała trudność dla nauczyciela, ponieważ nie może na bieżąco analizować stopnia przyswojenia wiedzy przez uczniów. Skutki długofalowe? Mam wrażenie, że nasza edukacja musi tak czy siak w końcu się jakoś przestawić.. Myśleć w tej chwili o potrzebach uczniów, nauczycieli, o relacjach, a system jest, niestety, nieprzystający do realiów. To, czy uniesiemy na swoich barkach skutki nauki zdalnej, zależy od tego, czy będziemy umieli patrzeć szerzej. Nadrabianie zaległości? Jaką miarą mamy to zmierzyć? Ocenami, diagnozami? Jeśli tak, to zgubimy to, co najważniejsze – człowieka. 

Choć obecna sytuacja jest trudna dla wielu z nas, Ciebie życie przestało oszczędzać dużo wcześniej. Twoi dwaj synowie  mierzą się z niezwykle rzadko spotykaną chorobą - deficytem kinazy glicerolowej. Czy mogłabyś nam nieco o niej opowiedzieć i przybliżyć historię Jasia oraz jego brata? 

Choroba jest ultrarzadka. Wymaga stosowania rygorystycznej diety niskotłuszczowej. Ciągłego monitorowania poziomu lipidów, witamin. Wiąże się to z hospitalizacjami, badaniami, wizytami u lekarzy. Dzieci wymagają regularnych posiłków, wysokokalorycznych. Dłuższa przerwa w  jedzeniu może doprowadzić do dekompensacji organizmu, a tym samym zapaści. Nasza historia dowodzi, że choroby rzadkie są…częste. Choroba zostanie z chłopcami do końca życia. Obecnie to my uczymy ich, jak sobie z nią radzić, by kiedyś potrafili to robić sami.

Jeśli chodzi o Jasia - choć na zdjęciach wygląda na niesamowicie pogodne i szczęśliwie dziecko - z tego, co mi wiadomo, jego życie dotknęło najmocniej. Z czym jeszcze musieliście się wspólnie zmagać? I jak to wpłynęło na życie rodzinne?

Jaś, oprócz wyżej wspomnianego schorzenia, zmaga się z wieloma innymi problemami. Jest wcześniakiem. Po jego narodzinach nie było wielkiej radości z nowego życia, a jedynie obawa, czy uda się to życie utrzymać. Wygrał. Wyszedł z tego obronną ręką, choć do dziś mierzy się z wieloma konsekwencjami trudnego startu. Jaś jest faktycznie niesamowicie radosnym dzieckiem. Cieszy go napotkana biedronka, deszcz, słońce… Wszystko. 

Jak to wpłynęło na nasze życie? W tej chwili życie całej rodziny podporządkowane jest pod rehabilitację Jasia, terapie, wizyty u lekarzy. Planujemy wszystko dokładnie. Jest zatem kalendarz z zapiskami, podział obowiązków, wymienianie się w różnych miejscach, czasem w biegu.

Jak  wygląda Twój typowy dzień? O której musisz wstać, aby móc ogarnąć wszystkie sprawy - swoje i dzieci -  oraz co musisz zazwyczaj zrobić przed i po powrocie z pracy? Czy masz w ogóle czas dla siebie?

Wstajemy normalnie, przed 6. Ważne jest dla dzieci, by jadły regularnie, zatem śniadanie, musi być kaloryczne. Przedszkole, szkoła, praca. Po pracy w biegu po Jasia, bo trzeba mu dać obiad w domu, zanim pójdziemy na rehabilitację. Po zajęciach – do domu. Później jest czas dla dzieci. A później…dnia brakuje. Trzeba się jeszcze przygotować do pracy, ogarnąć dom, zakupy itd. Przeważnie czas jest dla nas towarem deficytowym. Mamy go mało. Bardzo mało.  Za mało. 

Czy często miewałaś chwile zwątpienia i bezradności? Co Ci wtedy pomagało? 

Nie, nie często. Może na początku. Było to raczej chwilowe, coś na kształt „Jak my to udźwigniemy?”. Później nie było czasu na zwątpienie i tak już zostało. Potrzebny był czas i podniesienie się. Potrzebny był taki zimny prysznic, by zrozumieć, że życie mogło dokopać bardziej, więc i tak mamy szczęście. W gruncie rzeczy jesteśmy bardzo szczęśliwi. Nauczyliśmy się „być”, przewartościowaliśmy swoje życie, zmieniliśmy priorytety. 

Co mi pomogło się „podnieść”? Motywacja. Rozmowy z bliskimi mi ludźmi. Poznanie środowiska osób niepełnosprawnych, rodziców dzieci niepełnosprawnych, którzy pomogli mi w wielu praktycznych zagadnieniach. 

Na swoich barkach dźwigasz ogrom odpowiedzialności. Skąd odnajdujesz w sobie tyle siły na to wszystko?

Czasami wydaje mi się, że ja tych sił nie mam. To trochę tak, jakbym była świetną aktorką. Wszyscy wokół  powtarzają, że jestem silna, a ja… tak wcale nie czuję. Motorem dla mnie są moje dzieci, moja rodzina. Wsparciem – mąż. Tolkien napisał kiedyś „Jeżeli żyjąc lub ginąc zdołam cię ocalić – zrobię to”. Ten cytat idealnie wpasowuje się w to, co czuję, co myślę w moim obecnym „tu i teraz”. 


Czy można jakoś wspomóc Was , a szczególności Jasia i jego brata?

Potrzeb jest mnóstwo. Rehabilitacja, terapie, leki, badania, wizyty, ortezy, okulary, bardzo kosztowna dieta, zbliżająca się operacja Jasia w prywatnej klinice… Po prostu mnóstwo. Nie zakładamy zbiórek, zrzutek. Dlaczego? Chciałabym móc zapewnić moim dzieciom wszystko sama z mężem. To nasze dzieci, to my ponosimy za nie odpowiedzialność. Pracujemy. Mogłabym co prawda przejść na świadczenie pielęgnacyjne na Jasia, ale praca jest dla mnie zdrową odskocznią. W niej się realizuję. Poza tym praca sprawia, że nie muszę prosić co chwilę o pomoc na wszystko. Zbieramy 1 %. Czasem ktoś od serca ot tak wpłaci darowiznę na subkonto chłopaków w Fundacji Złotowianka. Te fundusze pomagają nam „przetrwać”. Tak, „przetrwać”, bo życie z niepełnosprawnym dzieckiem jest w naszym kraju bardzo trudne. 


Czego można Ci życzyć?

Siły. 

Dziękuję za rozmowę.


---
korolowa


Agnieszka to naprawdę niezwykle dzielna i wspaniała osoba (znam ją osobiście - razem pracowałyśmy niegdyś w jednej szkole), starająca się zapewnić swoim synom jak najlepsze warunki życia.

Jeśli jednak ktoś miałby ochotę dodatkowo wspomóc jej rodzinę, przekazując swój 1% podatku, poniżej podaję dane:

Cel szczegółowy Jan i Michał Ignaś I/51

KRS 0000308316

Z góry - wspólnie- dziękujemy za okazaną dobroć serca.