Ostatnie zamierzenia posłów PO, PIS-u i PSL wzbudziły ogromne kontrowersje wśród Polaków. Ściślej mówiąc, chodzi mi o pomysł, którego wdrożenie oznaczałoby koniec niedziel pracujących dla pracowników sklepów wielkopowierzchniowych .
Politycy tłumaczą swój pomysł tym, że niedziele pracownicy powinni przeznaczać na spędzanie czasu ze swoimi rodzinami, zamiast na pracy w super- czy hipermarketach.
Pomijając jednak plany naszych polityków, list w sprawie zakazu wykonywania innego rodzaju pracy w niedziele wystosowała także grupa Polaków. Tym razem zakaz pracy w siódmy dzień tygodnia miałby obejmować kolejarzy.
Jak jeszcze zrozumiałabym powody zamknięcia sklepów (bo zakupy można jeszcze przewidzieć i wyposażyć się we wszelkie produkty dzień przed), tak za cholerę nie zrozumiem koncepcji z odwołaniem pociągów. Oczywiście wiem, co to ma na celu - dać szansę osobom pracującym na kolei na spędzenie czasu z żoną, babcią, bratem oraz innymi członkami familii. Ale co z osobami dojeżdżającymi do domów właśnie w niedzielę, np studentami zaocznymi? Co ze studentami, którzy przyjeżdżają pociągami z domu na stancję - mamy im zrobić przymusowy dłuższy pobyt i poniedziałkowy, niekoniecznie przyjemny, ranny powrót?
Czy to czasem nie mija się z celem?
I - wreszcie - co z osobami, które jedynie w niedziele mają właśnie czasy, by dojechać do swych rodzin - mamy im to prawo odebrać? Ja, jako osoba bez prawa jazdy i samochodu, nie zgadzam się - to niczego nie ułatwi, a wręcz przeciwnie!
Ta sama grupa osób apelujących o wyżej wymienione, zapowiedziała już swoje przyszłe petycje, pod warunkiem akceptacji tej z PKP.
'Zachęcamy do poparcia naszej akcji. Obiecujemy że nie spoczniemy na
laurach. Jeżeli wygramy z koleją przygotujemy też kolejne wnioski:
- koniec z zajęciami w niedzielę dla studentów zaocznych.
Profesorowie skarżą się nam, że muszą poświęcać niedzielę kosztem
rodziny na rzecz studentów, którzy równie dobrze mogliby się uczyć od
poniedziałku do soboty;
- koniec z otwartymi restauracjami w niedzielę - dzięki temu kelnerzy mogliby podawać w niedzielę obiad
swoim dzieciom, a kucharze mogliby gotować swoim rodzinom, a nie jak
dziś hipsterom, którym z lenistwa nie chce się nastawić rosołu;
- koniec z występami w niedzielę polityków, którzy w wolny dzień
pielgrzymują do nadawanych na żywo audycji w TVN 24 czy innym Radiu Z.
Niech taki Hofman czy Kłopotek siedzą w domu. Niech zamiast odpowiadać
na pytania Rymanowskiego czy Olejnik, odpowiadają na pytania swoich
dzieci i żon.'
Głupota do kwadratu...przecież nie każdy może w pozostałych dniach tygodnia zrobić zakupy, a niektórzy (i pracodawcy i pracownicy) chcą zarobić...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że rząd traktuje nas jak przedszkolaków...
Pozdrawiam :)
M.
To jest chyba jakiś żart. Pociągów nie będzie w niedziele? To już raczej krok w w tył dla całego kraju.
OdpowiedzUsuńLudzie co pracują w niedziele, pracują bo muszą. To, że my odbierzemy im ten dzień pracy, wcale im nie pomoże. Wręcz przeciwnie - wielu potrzebuje tych pieniędzy na życie.
Jak chcemy mieć swobodę na weekend, to musimy poprawić stan ekonomiczny, tak żeby ludzie mieli kasę na weekend. A zamykanie sklepów i pkp tylko skrzywdzi ekonomię.
Nie wiem czemu się tak oburzacie. Przecież to można było przewidzieć już wtedy, gdy uchwalili zakaz handlu w święta. Taka sama bzdura tylko teraz na większą skalę.... po prostu kolejny krok. W końcu to nie każdy ma decydować za siebie, kiedy odpoczywa a kiedy pracuje, tylko ma mu to być nakazane przez większość....
OdpowiedzUsuńTo nie demokracja tylko dyktatura większości, bo przecież posłowie reprezentują poglądy większości!