Nie miałam nawet dziś siły iść do lekarza, no ale sprawa zaczęła mnie denerwować, dodatkowo ból kręgosłupa mi się tylko wzmożył, więc postanowiłam: Do doktora!
Poniżej wiersz na temat tego jak to wygląda 'w' i 'poza' poczekalnią ;).
foto: tomasz.kwlk.wrzuta.pl
U doktora pełno 'gości'
każdy sobie miejsce rości
'Który numer miała pani?
'Pan jest za mną czy ja za nim?'
'Teraz moja jest godzina',
ledwo szepce tam dziewczyna.
' Ale ja tu dłużej czekam!'
krzyczy starszy pan z daleka.
Drzwi się w końcu otwierają
wszyscy nań się ustawiają.
'Rylska!' pani doktor woła
nagle cisza dookoła.
Dziewczę weń nieśmiało wkracza,
z bólu nawet ciut zatacza.
Od tej pory dwie godziny
- ale wciąż nie ma dziewczyny.
Ludzie myślą: co się stało?
Może ona tam zemdlała?
Lecz po chwili twarz widzimy:
tak, należy do dziewczyny!
Gdy już dziewczę się ubrało,
tak do matki zawołało:
mamuś, ja muszę po leki
do najbliższej iść apteki.
Poszły więc po leki obie,
ale miny miały grobie
kiedy cenę zobaczyły...
szybko się z apteki zmyły.
Morał zatem z tego taki:
do lekarza nie żółtaki,
lecz pieniążki cięższe bierzmy
by się bardziej nadwyrężyć;
zdechnąć szybciej, aby państwo
mogło pozbyć się 'mieszczaństwa'.
To co prawda nie o mnie, ale i ja dostałam całą masę leków (jak dla starszej, schorowanej pani!), stąd to moje 'pisadło'.
No ale nic, miłego dnia Wam życzę, a ja... idę zażyć kolejne medykamenta ;)
---
korolowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz