Pewnego dnia, on klęka przed Tobą na kolanach.
Boże, myślisz sobie, jakie to cudowne. Jestem taka szczęśliwa. "Nigdy, przenigdy nie zamieniłabym Go na kogokolwiek innego!"
Bierzecie ślub. Mijają dwa lata, potem cztery. Mieszkanie razem nie stanowi już takiej atrakcji, jaką zapewniał Wam pierwszy rok pod wspólnym dachem. Nie ma już fajerwerków, żadnych ogromnych wzlotów. Owszem, dziecko dało Ci nadzieję, że założycie cudowną rodzinę. Przecież się kochacie. Przynajmniej w teorii...
Doczekałaś się zaręczyn, ślubu i dzidziusia. Ze zmartwieniem zauważasz, że nie masz już na co czekać. W swoim prywatnym życiu, osiągnęłaś w zasadzie wszystko, czego przez tyle lat wyczekiwałaś.
Czy aby na pewno? - odzywa się po jakimś czasie cichy, wewnętrzny głos.
"Cicho tam!" - odpowiadasz mu nerwowo. Przecież masz kochającego męża, wspaniałą, śliczną córeczkę. Czego więcej mogłoby Ci brakować do szczęścia?
zdjęcie:fanpop.com
Ściany w domu zdają się być coraz bardziej szare. Brakuje im kolorów. "Tak jak mojemu życiu", myślisz w głębi duszy. Gdzie ja jestem, dlaczego znalazłam się właśnie tutaj?
Mężczyzna Twoich marzeń po czasie okazuje się posiadać wady. Największą jest to, że kocha Cię bezgranicznie i jest dla Ciebie za dobry. Ty pragniesz skurwysyna, który pchnie Cię na łóżko i będzie przeklinał gorzej niż Kargul Pawlaka. Chciałabyś, aby Cię poniżał, gwałcił i rozstawiał po kątach, drąc się z kanapy o kolejne piwo? Naprawdę, pragniesz być jego dziwką? Czego tak naprawdę chcesz?
Sama już nie wiesz, o co Ci chodzi. Przecież masz wszystko, chociaż...tak naprawdę czujesz, że nie masz nic. Czego Ci brakuje? Fantazji? Pieprzonych fajerwerków?
A Ty, mężczyzno? Naprawdę wystarcza Ci praca za tysiąc pięćset i byle co do garnka włożyć? Bo wiesz, frustracja Twojej lubej też nie wzięła się tak całkiem znikąd. Chociaż ciężko Cię ganić za to, że wystarcza Ci po prostu to, co jest - w końcu już na samym początku pokazałeś, że nie będziesz żadnym wybitnym astrologiem, lekarzem czy nawet księgowym.
Oddaliliście się od siebie tak, że dalej już nie można. Ona rozpaczliwie rozgląda się za innymi, z tęsknoty za emocjami, fascynacją, dziką namiętnością. Obietnicą na coś lepszego, niż Ty jej zapewniasz.
Dlatego - znów klękasz. Tym razem nie prosisz. Błagasz. Żeby się opamiętała. Że przecież potomstwo. Że jak tak można, że dziecko nie powinno wychowywać się w rozbitej rodzinie - wystarczy, że Ty już kiedyś musiałeś przez to przechodzić. Drugi raz tego nie chcesz. Nie dla Waszej małej.
A Ty, dziewczyno? Tak, wiem: nie chcesz żyć na siłę i "nieszczęśliwie". Chcesz czuć się spełniona zarówno prywatnie jak i zawodowo. Ale przecież ON musiał wszystko zepsuć. Nie chce nawet próbować się dostosować. Jak on w ogóle śmie czegoś ode mnie wymagać, skoro sam nie potrafi spełnić moich oczekiwań? Być takim, jakim go naprawdę pragnę?
Gdzieś. w pogoni za tym Waszym niezdefiniowanym do końca szczęściem, rozmyły się Wasze oczekiwania.
Nie ma już ćwierkających ptaków, a po mróweczkach - zostały jedynie bąble.
Nie ma śpiewów do rana, ani fal zapowiadających romantyczny wieczór we dwoje. Nie ma smaków ani kolorów. Tylko ciemne brudy szarości.
I wtedy okazuje się, że z miłości, z tego pięknie zapowiadającego się, jakże wzlotnego uczucia, poza pyłkami niespełnionych oczekiwań i złamanych przysiąg - nie pozostało już między Wami zupełnie nic.
---
korolowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz