W to, że The Voice'a wgrywa ktoś, kto obiektywnie, spośród całej czwórki, powinien być na ostatnim miejscu.
W to, że profesjonalizm, talent i wrażliwość pozostaje daleko w tyle. Że liczą się głównie znajomości. Popularność, kasa - to wyznaczniki dzisiejszych czasów.
Dołuje mnie dziś, właściwie, wszystko. Nie będę pisać, co konkretnie. Wszystko jet bez sensu. Wszystko, co się tyczy życia. Mojego i ogólnie. Mam serdecznie dość wszystkiego. I wszystkich. I nie pomaga mi wcale kolejny kieliszek wina.
Na obecną chwilę, nie widzę dobrych rozwiązań moich rozterek. Są mniejsze i większe zła, ale żadne z rozwiązań nie jest tym tak faktycznie dobrym.
Po raz już nie wiem który puszczam sobie Coldplay. Uwielbiam wracać do ich starych kawałków. Kojarzą mi się strasznie z przełomem marca/kwietnia tego roku. Dobry to był czas. Bardzo miło go wspominam. Chętnie wróciłabym do uczenia w szkole. Gdybym tylko coś znalazła...
Albo do ciekawej pracy biurowej. Takiej kreatywnej. Tłumaczeniowej. Co z tego, że na co dzień rozmawiam po angielsku. To nie to samo. Ja muszę pisać. Bez tego, nie jestem sobą.
I tracę siebie.
Zatracam się w tym durnym, dziwnym, ogłupiałym, świecie XXI wieku.
A ja tak bardzo bym chciała przenieść się w lata 50/60-te. Lata młodzieńcze moich dziadków, okres narodzin moich rodziców. Czasy hippisów, kwiatów, pięknych sukienek, odprężenia po wojnach, cudownej muzyki Beatles'ów i Armstronga.
Chciałabym, aby - tak, jak wtedy - doceniano to, co jest naprawdę wartościowe.
Chciałabym nie musieć udawać - a jakże często jesteśmy do tego na co dzień zmuszani.
Chciałabym móc powiedzieć "nie", gdy myślę "nie".
A ja dalej zatracam, zatapiam się w tych durnych, niezrozumiałych czasach, do których czuję, że po prostu nie pasuję.
I, właśnie dlatego, razem z Radiohead,śpiewam dziś na cały głos, that "I don't belong here..."
... chociaż to i tak niczego, absolutnie niczego, nie zmienia.
---
korolowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz