Jakkolwiek humorystycznie by do tego nie podejść, przyznaję, że trochę marzy mi się przynajmniej częściowy powrót do pielęgnowania przez kobiety pewnych tradycji.
I choć rozumiem, że mając wolność wyboru, panie mają całkowite prawo do decydowania o sobie, to jednak - podkreślam, to jedynie moje życzenie - chciałabym, aby całkowicie nie odchodziły od pewnych przyzwyczajeń.
Widząc - latem zwłaszcza - kobietę w spodniach, zastanawiam się: ma takie piękne kształty, jakże wspaniale wyglądałaby w bladoniebieskiej sukience w dekolcie o kształcie serka. Dlaczego jej nie ubierze? Większość współczesnych kobiet jest dużo bardziej nowoczesna i wygodna: łatwiej jest założyć jeansy i jakąś koszulkę, aniżeli ładną bluzkę i dobraną do niej spódnicę; nie wspominając już o sukienkach, których to widok (niestety!) jest u młodych niewiast rzadkością.
Kolejna rzecz: umiejętności. Wiem, że i mnie pewnych brakuje. Coraz mniej wiedzy i praktycznego przygotowania do życia jest przekazywanych na kolejne pokolenia. Powody, z których to wynika, mogą być różne: brak chęci i cierpliwości ze strony rodziców i/lub potomstwa, brak pewnych predyspozycji, albo wystarczającej wiedzy i/lub umiejętności ze strony rodzica. Czasami są to też warunki mieszkalne i/lub finansowe. Choć, jak to mówią, złej baletnicy...
Wracając jednak do wątku głównego - uważam, że współczesne kobiety rzeczywiście są mało kobiece. Sama łapię się na tym, że w domu najczęściej zakładam dresy bądź ewentualnie legginsy. Zdarza się, że przybrudzone bądź nawet lekko podziurawione. Czy tak powinno być? Oczywiście, dobrze jest się przebrać po powrocie do domu, niemniej - dalej w coś schludnego i niewyciągniętego spod sterty innych ubrań w szafie. Niegdyś kobiety chodziły po domu w sukienkach - może nie od razu od Versace, ale jednak. Ruchy feministyczne poskutkowały jednak nie tylko prawami wyborczymi czy wolnością słowa, ale i możliwością wyrażenia siebie, również za sprawą wyglądu. W rezultacie doszło do tego, że kobiety zamiast przywdziewać kolejne suknie, ciągną za suwaki od spodni z denimu i chodzą w koszulach o męskim fasonie.
Czy to jest jednak najważniejsze?
Tak naprawdę, kobiecość to przecież nasza czułość. Opiekuńczość. Chęć niesienia pomocy tam, gdzie jej potrzebują. Nasze wewnętrzne ciepło.
I mogę życzyć sobie więcej kobiet w sukienkach. Świetnie zorganizowanych i schludnych pań domu.
Ale Wam, pozostałe drogie kobiety, życzę po prostu więcej piękna wewnętrznego. Empatii i kultury osobistej. Wyważenia i cierpliwości. Radości w oczach i na zewnątrz. Codziennego uśmiechu i dobrego słowa dla bliskich.
Wtedy będziemy najpiękniejsze. Ubrane w szczery uśmiech - czy w spodniach, czy w sukience; umiejące gotować czy wolące poświęcić się pracy, nieważne - staniemy się wtedy jeszcze bardziej przyciągające, delikatne i pogodne... lub, jednym słowem, po prostu - kobiece.
---
korolowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz