Dziewczyno - przyznaj się! Klęknij przede mną tu i teraz, i wyspowiadaj się tak całkiem szczerze. Czy panikujesz za każdym razem, gdy wyjdziesz z domu bez makijażu?
Czy bez kresek i tuszu do rzęs często czujesz się tak jakbyś nie miała twarzy?
Ostatnie dni dały mi dużo do myślenia. Naprawdę, nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym aż tak bardzo. To znaczy, do tej pory wyznawałam zasadę, że wygląd jest ważny, ale inteligencja, osobowość i tak dalej są przecież sprawą istotniejszą; niemniej - jedno i drugie powinno się jakoś ze sobą łączyć.
Natomiast kilka dni temu, ze względów zdrowotnych, postanowiłam na co najmniej tydzień zrezygnować z makijażu oczu. W końcu zdrowie ważniejsze, tłumaczyłam sobie.
W poniedziałek wyszłam zatem do pracy jedynie z podkładem na twarzy, pomijając "zakazane" okolice.
Śmiejcie się ze mnie lub nie - to było niemal najgorsze uczucie ever.
Nigdy wcześniej nie czułam się tak strasznie niewyraźna, taka...brzydka.
Jasne rzęsy, brak kreski, brak czegokolwiek, co by mogło jakoś podkreślić to, co w swoim wyglądzie cenię najbardziej - wierzcie mi, to było dla mnie straszne. Jeżeli dodam jeszcze, że cierpię właśnie na comiesięczną przypadłość kobiecą - chyba nie muszę dodawać, jak bardzo mi było dziwnie, a wręcz - źle.
Przez to właśnie uświadomiłam sobie, jak ważny jest dla mnie mój wygląd .Ten mój codzienny, nawet delikatny, makijaż. Bez niego jestem jak bez ubrania. Po prostu czuję, że bez choć lekkiego pomalowania rzęs tuszem, czegoś zdecydowanie mi brakuje.
Nie mam problemu z wyjściem bez makijażu tak ogólnie, na przykład do sklepu czy na basen. Gdzieś, gdzie nieważne jak będę wyglądała, ponieważ mi to najzwyczajniej w świecie - zwisa. Ale jeśli idę coś załatwić do urzędu/pracy, gdzieś, gdzie chcę, aby odebrano mnie profesjonalnie, a przynajmniej jako osobę dorosłą - wiem, że muszę się pomalować, bo inaczej nikt nie będzie brał mnie na serio, choćbym nie wiem jak była przygotowana psychicznie i/lub merytorycznie. Jak to napisała jedna ze znajomych z Instagrama: bez makijażu wyglądam jak 15-letni chłopiec.
Well, lepiej bym tego chyba nie określiła
Bez - co najmniej - podkreślonych oczu czuję się jak...jak niedomalowany obraz. Jak dłoń bez paznokcia. Albo nawet kilku.
I choć wydaje się to na pozór takie oczywiste, to jednak dopiero po tym wszystkim dotarło do mnie, że najważniejsze przede wszystkim jest to jak się czujemy sami z sobą: czy z makijażem, czy bez; w spódnicy, czy w spodniach; w okularach czy z tatuażami - nieważne! Jeśli ktoś Ci mówi, że masz za mocno podkreślone oczy, ale Ty się akurat dobrze z tym czujesz - dalej maluj je grubą, czarną kreską!
A jeśli, mimo delikatnej, jasnej urody i tak świetnie odnajdujesz się bez makijażu, powiem tylko - zazdroszczę!
funorfacts.org |
Choć niektórzy twierdzą, że i bez makijażu wyglądam dobrze, ja wcale tak nie uważam -bez niego po prostu nie czuję się komfortowo, więc i tak dalej będę się malować tak, jak zwykłam to robić do tej pory.
Dlatego, dziewczyno, jeśli ktoś mówi Ci coś, do czego jesteś kompletnie nieprzekonana, powiedz NIE - masz do tego prawo!
Nie bój się ubierać, malować tak jak masz na to ochotę - w końcu każdy ma swój styl, więc póki potrafisz dostosować się do sytuacji bez przekraczania pewnych barier - co komu do tego?
PS A Wy, dziewczyny, przeżyłyście podobne "traumy", doświadczenia związane z wyglądem?
---
korolowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz