Szukałam Cię.
W każdej książce, którą zostawiłaś na półce.
Firance, którą wieszałyśmy razem, choć wtedy miałaś ochotę wyrwać mi ją z rąk.
Swetrze, który czeka na Ciebie, aż wrócisz.
Tylko, że nie wracasz.
Szukałam Cię w swojej pasji.
W cierpliwym i jednocześnie zapalczywym sercu.
W dłoniach małych jak dziecko i w lekko przymkniętych ustach.
Wiesz, coraz częściej mówią, że uśmiecham się "tak jak ona."
To największy komplement jaki mogę otrzymać.
Usłyszeć, że jestem podobna do Ciebie.
I choć mówią, że ideały nie istnieją, dla mnie - Ty właśnie nim byłaś.
Niebo postanowiło jednak zagrać z nami w ciuciubabkę i schowało Twoje piękno za lazurowymi chmurami.
Wtapiając nań swój wzrok, wielokrotnie zadawałam sobie pytanie: "Za którą jesteś właśnie Ty?"
Szukając Cię, błądziłam.
Szłam na oślep, niczym ćma miotająca się przy jaskrawej lampce.
Nie widziałam Cię już tak długo.
I pewnie bym już nie odnalazła...
Aż zobaczyłam.
Byłaś tam.
W cierpliwych i pełnych pasji oczach.
Przygryzionych wargach.
Stłumionym uśmiechu.
Otwartym i niespokojnym sercu.
Widziałam Cię.
W końcu.
Tak bardzo wyraźnie.
I wszystko stało się prostsze i jaśniejsze.
Nie musiałam już dłużej szukać.
Czekać, płacząc z tęsknoty.
Widziałam Cię
Znów.
W końcu.
I tak zwyczajnie.
We mnie.
---
korolowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz