Witajcie jeszcze przed południem!
Jako, że już trochę odżyłam po tych (ob)jazdach, chciałabym Wam dzisiaj pokazać miejsce, które mnie ostatnio niezwykle zauroczyło.
Owo miejsce znajduje się tam, skąd właśnie przyjechałam, a zatem na Podkarpaciu, niedaleko Rzeszowa.
Zwie się Przylaskiem i... jest najpiękniejszym lasem jaki do tej pory widziałam!
Do Przylasku łatwo jest dotrzeć z Rzeszowa komunikacją miejską, toteż pewnego burzowego [sic!] dnia wzięliśmy z A. autobus i wybraliśmy się do tego zielonego terenu.
Niestety wystraszyłam się (zanadto) grzmiącej już nad nami burzy, powodując rychły powrót do domu.
Niebo jednak szybko pojaśniało, a ja, widząc markotnego A., postanowiłam z powrotem wyciągnąć go do jego ulubionego miejsca. Dlatego ponownie wsiedliśmy do autobusu i pojechaliśmy do uroczego Przylasku.
Co mnie w nim zachwyciło? Po pierwsze, to te pagórki, pokryte masą liści oraz grzybów wszelkiej maści.
Mój ukochany miał tam co robić ;)
Od razu widać uradowaną michę ;-)
Poza tym, w głębi lasu została zrobiona ścieżka z drewnianymi poręczami...
...prowadząca do Źródełka - czyli studzienki, z której okoliczni mieszkańcy pobierają wodę :)
My na tę okoliczność też mieliśmy przygotowane butelki!
Ludzie wierzą nawet, że ta woda ma zdrowotne właściwości.
W ogóle okolica jest cudowna, można tam spacerować godzinami!
Jedyne, co mnie odstrasza od chodzenia tam to kleszcze, ale w końcu nie można ciągle uciekać od natury, dlatego pryskam się Off'em i idę dalej ;)
Pozdrawiamy wraz z muchomorem czerwieniejącym!
---
korolowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz