Polub mnie na FB :)

piątek, 9 stycznia 2015

Fake it 'till you make it

Dlaczego człowiek czasami zmusza się do robienia pewnych rzeczy? Dlaczego, często mimo wewnętrznego buntu. dostosowujemy się do oczekiwań społeczeństwa? Wymogów, którymi już za przeproszeniem rzygamy, ale czujemy, że MUSIMY to zrobić, bo inaczej babcia się na nas obrazi, tata pokręci groźnie palcem z miną "tylko spróbuj!", a koleżanka powie "chyba Cię pogięło"?

Powiedzmy sobie szczerze: trochę idziemy  na łatwiznę. Albo jeszcze inaczej: po prostu jesteśmy wygodni. Tak, mówię też o sobie. Szkoła, studia. praca, potem najlepiej chociaż jedno dziecko. Przykładna późniejsza żona i mama. Altruistka. Bo przecież musisz być miły, uprzejmy i poukładany. A jak nie masz pracy lub jesteś aspołeczny to, według standardowego punktu widzenia, jesteś loser'em albo jakimś innym dziwnym popaprańcem czy odrzutkiem.


Skąd takie wynurzenia? Przyglądam się ostatnio swojemu życiu coraz uważniej i kontempluję, co mogłam zrobić inaczej. Czy wybrałabym to liceum, te studia? A gdybym, będąc w gimnazjum, była bardziej pewna siebie - czy moje obecne przyjaźnie w ogóle by istniały? A może spotykałabym się teraz z kimś zupełnie innym?

Najczęściej, gdy zaczynam już robić takie rozważania nad przeszłością, w pewnym momencie dochodzę do wniosku, że teraz przecież i tak niczego nie zmienię. Jednakże, analizując tą moją past, mogę wyłapać błędy, które popełniłam i zmienić kilka rzeczy po to, aby JUŻ zacząć zmieniać przyszłość.
Ciekawe jest to, że gdy tak patrzę wstecz, wiem,  że tak naprawdę niewiele bym zmieniła, zaś jakiekolwiek przemiany dotyczyłyby głównie sfery edukacyjnej. W każdym razie, na pewno nie wybrałabym wtedy tego liceum, do którego chodziłam, ani w o ogóle żadnego innego.Zamiast tego, poszłabym do technikum. I nie pchałabym się zaraz po szkole średniej na studia, a poszła na rok do pracy związanej z czymkolwiek, co mnie choć w  minimalnym stopniu interesuje. Rozwijałabym się w tym, co lubię lub co ewentualnie mogłabym robić przez jakiś czas; ale na pewno nie w tym, co muszę. Oczywiście, że w życiu zdarzają się sytuacje kryzysowe, kiedy człowiek podejmie się każdej pracy. Równie oczywistym jest, że nie każdy zaraz musi mieć skończone studia. Nie trzeba jednak mieć ukończonych żadnych fakultetów, aby się odnaleźć w życiu. Można przecież próbować, starać się znaleźć coś, co nas chociaż trochę usatysfakcjonuje.

Wiem, zdaje się Wam, że teraz próbuję się mądrzyć. Pewnie pukacie się w czoło myśląc "a co ona tam wie".
I po części macie rację: nie wiem przecież wszystkiego, wszystkich rozumów wcale nie pozjadałam.
Ale wiecie, co? Zamiast użalać się nad swoją sytuacją, można w końcu ruszyć tyłek. Robić coś. Ale nie dla babci. taty czy koleżanki. Dla siebie.

Bo wiecie, czasami też mi się nie chce, albo dopada mnie jakaś straszna chandra, tak jak wczoraj. Wtedy masz wrażenie, że jesteś skończonym idiotą, nic nie potrafisz, a każda możliwa drobnostka doprowadza Cię do płaczu. Ale wiecie co? Czasami trzeba zagryźć zęby. W końcu po nocy musi kiedyś nastać ten cholerny dzień.

Pamiętasz ten wpis?
To teraz: weź kilka wdechów. Wypłacz się. Masz do tego pełne prawo - w końcu każdego kiedyś dopadają większe lub mniejsze chwile słabości.
Gotowy? W takim razie stań przed lustrem. Czy aby na pewno widzisz siebie?

A teraz powiedz na głos: 'Bo jak nie ja, to kto?". Głośno. Głośniej!
 
Nie bój się, że się wygłupisz. Postaw sobie cele. Według tego powiedzenia, no wiesz, fake it 'till you make it. Tylko nie bądź sztuczny. Po prostu próbuj, pracuj nad tym, co chcesz, aby było poprawione. Bo skoro chcesz, to znaczy, że to coś gdzieś w środku Ciebie drzemie.  
Małymi kroczkami, zmieniaj to, co jesteś w stanie zmienić.
Tylko zmieniając swoje nastawienie i swoje przyzwyczajenia. w tremendalny sposób zmieniasz całego siebie.

Więc wstań, otrząśnij się, spójrz jaki jesteś wartościowy i do dzieła.


 So...

źródło: www.etsy.com

 ...but do not forget to be yourself.






---
korolowa