Polub mnie na FB :)

czwartek, 27 lutego 2014

Powiedział Bartek, że dziś Tłusty Czwartek...

Hej ho!
Jak Wam mija dzisiejszy dzień?

Na pewno większości z Was bardzo słodko, jako że dziś jest Tłusty Czwartek.
Co dziś zatem króluje na Waszych stołach - pączki czy faworki? A może jeszcze coś innego?

Ja dziś po raz pierwszy w życiu odważyłam się zrobić te pierwsze (w dodatku bez jajek!).
Zjadłam i przeżyłam, a koleżanka nawet zadzwoniła pytać się, jakie nadzienie tam dałam (również ją poczęstowałam), więc chyba jakoś mi wyszły ;-).

Czy wiecie jednak, w jaki sposób celebracja tego dnia stała się polską tradycją?

'Zwyczaj jedzenia pączków pochodzi z czasów starożytnych. W ostatni tydzień karnawału organizowano obfite uczty i hulaszcze zabawy. Zajadano się tłustymi potrawami, w szczególności pączkami. Tradycje karnawałowe przywędrowały do Polski i stały się elementem naszej kultury.
W regionie podkrakowskim tłusty czwartek bywa też nazywany combrowym. Nie ograniczano się w tym dniu do podawania samych pączków, lecz przygotowywano wiele innych przysmaków takich jak: wątrobianki, ozory wędzone, kasze ze skwarkami, kapusta ze słoniną, a także słodkie racuchy, bliny i pampuchy. W XVΙΙ wieku był to dzień spotkań i zabaw zwanych combrem, organizowanych przez krakowskie kramarki. Według legendy nazwa pochodzi od nazwiska burmistrza Combra, który znany był ze złego traktowania miejscowych przekupek. Burmistrz zmarł nagle w ostatni czwartek przed Wielkim Postem. Na wieść o jego śmierci rozradowane kobiety urządziły na rynku huczną zabawę, która z czasem stała się dorocznym zwyczajem krakowskim.
Babski comber w tłusty czwartek polegał na zmuszaniu mieszczan krakowskich do tanecznych podskoków i przekazywaniu ich sobie z rąk do rąk. Trwało to do momentu aż tancerz wykupił się monetą.

Pierwsze pączki w Polsce odbiegały w smaku od dzisiejszych. Wypiekano je z ciasta chlebowego i nadziewano słoniną. Dopiero w XVΙ wieku zaczęto wyrabiać je na słodko.
Wraz z pączkami pojawiło się nawet powiedzenie : „Powiedział Bartek, że dziś tłusty czwartek, a Bartkowa uwierzyła, dobrych pączków nasmażyła.”
Ku uciesze łasuchów święto pączka przetrwało do dzisiaj, a sam pączek w dniu swojego święta króluje na naszych stołach pośród innych słodkości.'

za: http://polki.pl/we-dwoje/tlusty;czwartek;-;swieto;paczkow;i;faworkow,artykul,16514.html

Najbardziej prawdopodobne jest jednak, że powodem celebracji ostatniego czwartku przed wielkim postem było świętowanie odejścia zimy i powitanie wiosny. Jednym słowem - ludzie świętowali nadchodzące ciepłe dni przez ogromne obżeranie, znaczy ucztowanie.

Muszę się przyznać, że dziś i ja zjadłam aż 3 pączki (choć nie są one jakieś ogromnej wielkości).
Kto jeszcze nie jadł - może skusi go widok moich pączusiów na półmisku..

Oby poszły w cycki!



---
korolowa

PS Pączki po angielsku to donuts, a wiecie jak się mówi na faworki? Angel wings :) - taka ciekawostka.

czwartek, 20 lutego 2014

I am a Ukrainian, czyli co się dzieje za wschodnią granicą.

Na Ukrainie demonstracje trwają już od kilku miesięcy. Ludzie żądają zmian, mając dość biedy, korupcji wśród władz, zastoju i bierności rządu na zwykłe, ludzkie potrzeby. Dość traktowania 'z góry'. Ukraińcy pragną prawdziwej wolności.

Na Youtubie pojawił się wzruszający i pobudzający ludzkie serca filmik z udziałem młodej Ukrainki, opowiadającej oraz pokazującej to, co się dzieje w jej państwie, a więc walkę demonstrantów z milicją, krew, a nawet śmierć w imię wolności. Owe video ma już ponad 3 miliony odsłon, co oznacza, że coraz więcej osób z innych krajów zaczęło interesować się sytuacją na Ukrainie, nie pozostając do końca obojętnymi na losy jej mieszkańców.




Spekuluje się, że prawdopodobnie jedynym słusznym rozwiązaniem byłoby poddanie się prezydenta Janukowycza do dymisji. Tylko kto by go wtedy zastąpił? Ludzie podają kilka nazwisk, nie są jednak pewni, kto mógłby sprawdzić się w roli politycznej głowy ich państwa. Zbyt wiele lat rozczarowań sprawiło, że niemal całkowicie stracili zaufanie do polityków.

Teoretycznie opozycja przyjęła tymczasowy sojusz z władzą; w praktyce - walki nadal trwają.
Obecnie w Kijowie odbywa się spotkanie ministrów spraw zagranicznych, w tym i naszego, Radosława Sikorskiego, z ukraińskim prezydentem.

Czy jednak ktokolwiek będzie w stanie dojść do jednego i słusznego rozwiązania?

---
korolowa

poniedziałek, 17 lutego 2014

Bociantrans - nie daj się nabrać!

Wczoraj wyprawiałam mojego ukochanego za ocean. To znaczy wyprawiałam go busem do Berlina, bo z Berlina to on już był zdany sam na siebie, znaczy na samolot.
Ale ja nie o samolocie chciałam, tylko o busie.

Dzień wcześniej 'standardowy' kierowca A. zadzwonił, że wyjazd będzie musiał się odbyć jeszcze wcześniej niż planowano, więc pomyślałam, że może jeszcze podzwonię i popytam (co prawda dość na ostatnią chwilę, no ale) czy nie jedzie ktoś jutro czasem z rana do Berlina na lotnisko i dodatkowo nie przejeżdża przez Stargard (wiem, luksusy :P).

No i trafiłam. Bociantrans. Wszystko elegancko, że do Berlina, tak, że przez Stargard, że o 9. No, kurcze, ideał. Zadowoleni zamówiliśmy przejazd na lotnisko Tegel. Kierowca jeszcze przysłał mi smsa, że wyjazd jak najbardziej potwierdza. Wszelkie potrzebne dane też miał w komórce, dokąd, kto i tak dalej.

Faktem jest, że wyjazd o 9. podczas gdy samolot jest o 13, jest trochę wyżej niż średnio ryzykowne (bo trzeba wziąć pod uwagę różne opóźnienia), no ale, tak zdecydowaliśmy i koniec, kropka.

Pierwsza rzecz - kierowca dzwoni na drugi dzień o 8:40 i mówi, że będzie dopiero za godzinę. No dobra.
Przyjechał, a ja przed wyjazdem jedynie coś wspomniałam o Berlinie. No i się zaczęło.

'A dokąd  pan  w sumie jedzie?' 'Na lotnisko do Berlina'. 'Ale ja tu nie mam nikogo na lotnisko'.
Hmm.
'Ale niech pan poczeka, ja zadzwonię do szefa'.

Szef potwierdził, że jednak jest wyjazd na lotnisko, ale jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności nie poinformował o tym fakcie kierowcy. Chwilę później okazało się jeszcze, że A. na lotnisko bezpośrednio nie dojedzie, tylko w Berlinie będzie miał jeszcze przesiadkę na inny bus, który nie wiadomo o której dokładnie by tam był (!). Dlatego gdy kierowca dodał jeszcze, że ten drugi bus jest dodatkowy, ale to jemu tutaj teraz się płaci, A. powiedział krótko, że nie zapłaci dopóki nie dojedzie na lotnisko i złapie samolot.
Gdy szefuncio dowiedział się o tym przez telefon, rozmowa od razu inaczej się potoczyła.

Kilkanaście godzin później dowiedziałam się, że kierowca, który nigdy w życiu nie był w Berlinie na lotnisku i nie miał pojęcia, jak tam dojechać (sic!), zaczął pędzić jak szalony, byleby tylko zdążyć i dostać pieniądze (wyobraźcie sobie odjazd po 10.00 ze Stargardu i dojazd na 12!). Oczywiście, nie patrząc przy tym już w ogóle na potrzeby/priorytety innych podróżujących (czytaj: mając ich i ich czas całkowicie gdzieś, bo przecież już dostał kasę).

Od pozostałych współpasażerów A. dowiedział się wielu ciekawych rzeczy o tym jak oni zostali potraktowani. Jak to jednej pani powiedziano przed samym wyjazdem, że ma zapłacić sumę wyższą o dwa razy od wcześniej umówionej, albo może w ogóle (!) nie jechać. Komuś ponoć kierowca (chyba kiedyś, nie teraz) powiedział w trakcie drogi (bo spóźnił się mocno, a ten ktoś był umówiony na konkretną godzinę), że jak mu się nie podoba, to może wysiadać, oczywiście uprzednio wziąwszy od pasażera pieniądze.
I inne takie, których ja już sama nie pamiętam, bo już mi i tak wystarczyło emocji na dziś.

Dlatego radzę omijać tą firmę przewozową szerokim łukiem!

Jakby to pewnie powiedziała jedna moja koleżanka :
serdecznie NIE POLECAM!






 PS Chciałam dać na fejsbukowej stronie wymierną ocenę tej korporacji wraz z soczystym komentarzem, jednak ciągle wyskakuje mi jakiś error...czy to możliwe, że jest to sposób na uniknięcie antyreklamy?

---
korolowa

sobota, 15 lutego 2014

Przedłużony konkurs!

Kochani! Z uwagi na fakt, że zostało do mnie wysłane jedno zgłoszenie na konkurs, postanowiłam go przedłużyć do tej niedzieli włącznie. Macie zatem czas do jutra do północy.
Zachęcam, do wygrania ciekawa książka!

Przypominam zadanie konkursowe: 
Napiszcie : Za co LUBICIE Walentynki?
Pokażcie mi swoje pozytywne nastawienie!

Odpowiedzi wysyłajcie na mój email lotte555@gmail.com.

Przypominam, że aby konkurs był ważny i ktoś mógł wygrać książkę potrzebne są przynajmniej 3 osoby, także czekam na Wasze zgłoszenia!







---
korolowa

  

piątek, 14 lutego 2014

Walę-w-tynki, czyli dlaczego nie lubimy 14 lutego?

Jak tam czytam na różnych forach czy też na Facebooku Wasze wypowiedzi, wielu z Was deklaruje niechęć do 'święta', które obchodzimy 14 lutego.

Twierdzicie, że miłość powinno się okazywać codziennie, a nie tylko w tej jeden dzień.
I ja się z tym zgadzam!

Sklepy są wręcz przetłoczone różnymi czerowono-sercowymi upominkami, pluszowymi misiami, czekoladkami, poduszkami itp.

Kwiaciarnie jak w żaden inny dzień pracują na najwyższych obrotach. Wszędzie widać facetów spieszących do swoich panien z bukietami kwiatów czy z czerwoną różą w ręku.



Niektórzy, za przeproszeniem, rzygają już tęczą na ten widok (ja po części też).

JEDNAK:
Takie święto to zawsze dobry pretekst do tego, by zmobilizować się do zrobienia dla tej drugiej połówki czegoś, czego nie da się/nie można/nie ma czasu? (czyli tysiąc powodów dla tych, którzy raczej słabo sobie okazują uczucia) zrobić w powszedni dzień.
Nawet taki kwiatek, chociaż raz do roku (no może dwa, bo jeszcze przynajmniej na Dzień Kobiet) potrafi złagodzić kobietę i pozwolić jej spojrzeć łaskawszym wzrokiem na swojego partnera.

Dodatkowo z tej okazji organizuje się mnóstwo ciekawych konkursów.
I ja mam dla Was taki!



Chciałabym, abyście napisali: Za co LUBICIE Walentynki? Chcę zobaczyć Wasze pozytywne nastawienie do tego dnia!

Najciekawszą odpowiedź nagrodzę książką Skrzydła nad Delft autorstwa Aubrey Flegg.

Warunkiem odbycia się konkursu muszą być przynajmniej trzy osoby biorące udział.

Odpowiedzi proszę wysyłać na email lotte555@gmail.com, w tytule posta wpisując  
Konkurs Walentynkowy.
Nie zapomnijcie o podpisaniu się!

Zgłoszenia przyjmuję do niedzieli (16.02) włącznie, do północy :)

Wyniki podam następnego dnia rano.


Zachęcam do wzięcia udziału :-)

Pozdrawiam Was Walen-tynkowo! ;)



---
korolowa.blogspot.com

środa, 12 lutego 2014

Kto straci życie, czyli Trynkiewicz wychodzi na wolność.

Po 25 latach pobytu w więzieniu, jeden z najgroźniejszych polskich przestępców wychodzi na wolność.
Mariusz Trynkiewicz opuścił wczoraj więzienne kraty po tym, jak ćwierć wieku temu zamordował czterech chłopców. Wielu - o ile nie wszyscy- optowałoby za zamknięciem go w ośrodku izolacyjnym, jednak, póki co - oddano go w ręce wolności.


foto: http://rzeszow24.pl/sad-odrzuca-wniosek-o-izolacje-mariusz-trynkiewicz-wyjdzie-na-wolnosc/


M. TRYNKIEWICZ ZASŁUGUJE NA DOŻYWOCIE

Niewątpliwie zbrodnie tego pana zasługują na najwyższy wymiar kary. Podczas procesu 29 września 1989 roku, Trynkiewicz - niestety jedynie teoretycznie - dostał(by)  karę śmierci razy cztery (!). W tymże roku została jednak ogłoszona amnestia, natomiast kara dożywocia jeszcze nie istniała, w związku z czym ta czterokrotna kara śmierci (czyli, jak dziwnie by to nie brzmiało, jedna śmierć za śmierć jednego chłopca) została zmieniona na 25 lat pozbawienia wolności.

OBURZONE SPOŁECZEŃSTWO, CZYLI KTO ZAMORDUJE NASTĘPNY?

Trynkiewicz w sądzie wyznał: 'Gdy wyjdę, będę nadal zabijał'. W społeczeństwie polskim zawrzało.
Adwokat Trynkiewicza boi się o niego, wierzy, że ludzie nie dadzą mu spokoju, że go zlinczują. Możliwe, że z tego powodu zmieni nazwisko, a może nawet i wygląd.

Pytanie tylko: kto tu kogo tak naprawdę powinien się bać? Jeżeli po 25 latach (i to tylko dzięki amnestii) z więzienia wychodzi człowiek, który bez skrupułów zabił czwórkę dzieci i który zapowiada, że dalej będzie zabijał - czy aby w tym momencie sam na siebie nie ściąga wyroku? 

Śmiem twierdzić (i wierzę, że wielu z Was się ze mną zgodzi), że M. Trynkiewicz jest porażką polskiego systemu prawnego. Bo w tej sytuacji - czy to będzie on sam, czy jego ofiara -  wyjście tego pana na wolność zwiastuje rychłe pozbawienie czyjegoś życia.

---
korolowa

wtorek, 4 lutego 2014

Facebookowa rewolucja, czyli 10 lat minęło.

Któż z nas nie ma obecnie Facebooka? Tak, wiem, zapewne zaraz zaatakują mnie zewsząd podniesione głosy krzyczące: Ja nie mam!, ewentualnie Mam, ale to badziewie/pochłaniacz czasu/zbytnio ingeruje w moje życie osobiste i mam zamiar wykasować.

Nie można jednak nie stwierdzić, że założenie Facebooka było prawdziwą rewolucją. Może nie francuską ani nawet obecną ukraińską, ale jednak -potężną rewolucją Internetową.



Gdy zakładałam tam konto 6 lat temu, jeszcze nikogo z moich znajomych tam nie było. Poczekałam więc sobie dwa lata, całkowicie zapominając o tymże portalu (w tamtym okresie królowały jeszcze Nasza-Klasa oraz Myspace). Jednak już w 2010 roku zaczęły do mojej WP-owskiej (brzmi prawie jak VIP-owskiej!) skrzynki odbiorczej napływać pierwsze zaproszenia do znajomych.
Tak, mimo że w Stanach Facebook został założony w 2004 roku (choć tak naprawdę dla całego globu dostępny był nieco później), w Polsce boom na ten portal rozpoczął się dopiero na przełomie 2010/2011 roku.

Dlaczego uważam Facebooka za fenomen?
Nie ma takiego drugiego portalu niż wyżej wymieniony. I - oczywiście - każdy ma prawo by twierdzić, że tak jak człowiek, jak każda inna istota, tak i strony internetowe są oryginalne i niepowtarzalne.
Facebook jednak, moim zdaniem, wyróżnia się na tle tych pozostałych. Łączy w sobie różne funkcje - można nie tylko pisać na czacie, ale i rozmawiać z ludźmi przez wideokonferencję. Można oczywiście dodawać zdjęcia, choć to jest osiągalne teraz na niemal każdej stronie. ALE - można też się świetnie promować - tworzysz odpowiednią podstronę/kategorię (jak zwał tak zwał), wstawiasz ogłoszenie - i gotowe! Można wyszukać niemal wszystko - nie tylko znajomych, ale także ulubiony pub czy hotel, któremu to można również wydać odpowiednią ocenę wraz z rekomendacją (lub jej brakiem).
Naprawdę, na Facebooku można niemal wszystko.

Zapewne i ja nie odkryłam jeszcze wielu innych funkcji Facebooka.

Ale, żeby nie być jednostronnym - wszystko ma swoje plusy jak i minusy. Coraz więcej ludzi skarży się na zaproszenia do gier, mimo iż aplikacje zostały usunięte z ustawień. Ponadto wielu osobom nie podoba się pomysł z osią czasu (mnie akurat jest obojętna, niemniej wiem, że wielu ona drażni).
I - co najważniejsze - Facebook (jak i reszta portali społecznościowych) buduje złudne poczucie bliskości. Chcesz z kimś pogadać? Wyjdź z domu! Kiedy ostatni raz dowiedziałeś się co słychać u Twojego starego, dobrego kolegi ze szkoły? A kiedy ostatni raz rozmawiałeś z nim w 4 oczy?
Facebook nie może przesłonić nam oczu...musimy umieć dostrzegać więcej. Żyć poza nim.

Dlatego, jeśli masz dość Facebooka - proszę, usuń konto, naprawdę zrozumiem, accepted i tak dalej. Ale nie marudź już więcej. Bo - niestety - zauważyłam, że najwięcej gadają ci, którzy najmniej robią...



A tak na koniec - jeżeli ktoś jest zainteresowany historią Facebooka i  Marka Zuckerberg'a,  polecam film Social Network.


Miłego oglądania i ...fejsbukowania!




---
korolowa