Polub mnie na FB :)

poniedziałek, 25 listopada 2013

Nie zapomnij... Memento.

Iluzja czy fikcja? Prawda czy fałsz? Przesłyszałeś się, a może to ja coś źle wypowiedziałam? Zobaczyłem kartkę/zdjęcie/pamiętnik w Twojej prywatnej szufladzie, czy może jej tam jednak nie było (a może to nie tak, może po prostu Ty ją zabrałaś wiedząc, że chcę po nią sięgnąć?)?

Czy nie przychodzą Wam czasami do głowy takie pytania?
Przez nasze roztargnienie, problemy z zapamiętywaniem, zdarza się, że przeżywamy coś po raz drugi.

Iluzja czy fikcja? Prawda czy fałsz?
Jak się o tym dowiedzieć?

Zaniki pamięci występują aż u 60% osób powyżej 60-ego roku życia. Poza starością, luki w naszej pamięci powodowane są również przez nadmiar stresu, przepracowanie, niedoczynność tarczycy czy uzależnienie od alkoholu i narkotyków. Jest to również 'znak rozpoznawczy' osób chorych na Alzheimera, a zatem na chorobę, która również wiąże się ze starością.

Wyobraźcie sobie jednak faceta, który może nie jest już podlotkiem, jednak na pewno jeszcze nie ma 50-tki.  Wyobraźcie sobie, że ów mężczyzna budzi się pewnego dnia nie pamiętając zbyt dobrze, kim jest. Wyobraźcie sobie, że jedyne co pamięta, to to, że, według pewnego policjanta, ktoś zgwałcił i zabił jego żonę. Wyobraźcie sobie, że jedyne, co wie, to to, że pragnie zemsty...tylko, czy uda mu się dotrzeć do sprawcy, skoro nie pamięta dokładnie ostatnich zdarzeń?

Pewnie napiszecie: no, przesadziła. Po co tyle tego 'wyobraźcie sobie i wyobraźcie sobie'?
Ja jednak Wam odpowiem pytaniem: a skąd wiecie, co tu tak naprawdę jest prawdą, a co zwykłym domysłem, owym wyobrażeniem, a może...kłamstwem ?





Przyznam szczerze, że, aby dokładnie zrozumieć, co się naprawdę wydarzyło, musiałam obejrzeć jeszcze raz początkowy fragment filmu oraz przeanalizować wszystko jeszcze raz z A.

Dodam, że film jest jak najbardziej realny, wzorowany zresztą na konkretnym przypadku z poprzedniego wieku.

Mężczyzna, tak jak bohater filmu, również miał niemal całkowity zanik pamięci krótkotrwałej, spowodowany alkoholizmem. Kilkadziesiąt lat później został on zdiagnozowany przez Oliviera Sacksa, neurologa i klinicystę. Okazało się, że jego przypadek jest jednak tragiczny - Jimmie G (tak, stąd idea J.G. w filmie) zdawał się bowiem nie pamiętać już niczego, co zdarzyło się w ostatnich kilku minutach.

W takich przypadkach, ludzie, aby odtworzyć jakiekolwiek najświeższe dane, wykorzystują jak najlepiej obydwie półkule mózgowe - lewą, odpowiedzialną za liczby, kalkulacje, łączenie poszczególnych elementów w logiczną całość; oraz prawą - połączoną z twórczością, a więc i z obrazami, odtwarzającymi uprzednie sceny z życia. Gdy obydwie półkule współpracują, możliwe jest połączenie zebranych faktów oraz fragmentów z przeszłości w bardziej spójne elementy, a zatem możliwy jest proces odtwarzania wiadomości na nowo. Adresy czy notatki mogą zatem pomóc wpaść na pewne tropy, gdy do tego dołączą się mniej lub bardziej mgliste reminiscencje z naszego życia.

Prawdziwemu Jimmie'emu G. niestety nie udało się poprawić swojej pamięci krótkotrwałej, mimo prowadzonego dziennika (zapominał, gdzie ów się znajduje).
Czy, choć na moment, uda się to bohaterowi Memento? Czy przypomni sobie, co się mu stało i kogo szuka?

Czy przypomni sobie SIEBIE?




A Ty...
czy zapamiętasz ...

ten wpis?



---
korolowa

sobota, 16 listopada 2013

Chłopczyca ?

W Polsce o rozróżnieniu pomiędzy sex a gender ciągle mówi się stanowczo za mało.
Sex, a więc płeć, to nic innego jak nasze uwarunkowanie biologiczne - rodzimy się albo dziewczynką albo chłopcem, nie ma żadnego 'pomiędzy'.

Jednak co innego nasza gender, a więc tożsamość płciowa. Tak naprawdę mało ma ona wspólnego z naszą tożsamością biologiczną - można bowiem urodzić się chłopcem, a czuć się bardziej dziewczynką (lub na odwrót). Wszystko zależy od wpływu środowiska oraz od naszego własnego odczucia - kim jestem?

To samo pytanie wydaje się sobie zadawać bohaterka filmu 'Chłopczyca'. Laura wraz z rodzicami oraz młodszą siostrą przeprowadza się do innego miasta. Jest to dla niej rewelacyjna sytuacja - w trakcie wakacji 10-letnia dziewczynka może bowiem udawać, że jest chłopcem, a nie rozwijającą się kobietką. Aby nie wzbudzać wątpliwości wobec swojej 'prawdziwej' płci, formuje nawet  plastelinowego penisa, potrzebnego jej głównie podczas kąpielisk z innymi dziećmi.
By całej historii dodać pikanterii, w nowo przybyłej dziewczynce zakochuje się koleżanka z podwórka, Lisa.
Nie wiadomo jednak, czy prawdziwy dramat rozpoczyna się wraz z dniem przeprowadzki, czy raczej wtedy, gdy matka Laury dowiaduje się o jej ukrytej tożsamości...



Film może nie powala na kolana, jest jednak ciekawym stadium psychologicznym dla osób zainteresowanych tą tematyką. Laura brnie w swych kłamstwach, a raczej w swym udawaniu na tyle, że już sama ma chyba problem z odróżnieniem swojej biologicznej płci (SPOILER! scena pocałunku z z Lisą jest tego świetnym odzwieciedleniem).

Skąd te problemy z tożsamością? Powody mogą być różne. Być może Lisa zawsze taka była. Może to ojciec bardziej się nią opiekował niż matka, co doprowadzało do częstszego przebywania z nim właśnie, a tym samym - przejęcia po nim męskich cech.

Trzeba jednak podkreślić, że Laura nie była homoseksualistką. Nie odnosiła jakiejś większej satysfakcji z obcowania z inną dziewczyną. Jedyne co chciała, to być akceptowana. Jej zaangażowanie w sport i rywalizację oraz - symboliczne  - pozostawienie sukienki na drzewie ukazywało jedynie jej inność, chęć zbliżenia, się, upodobnienia do chłopców. Ona chciała jedynie inaczej; tak po swojemu, po...chłopięcu.

---
korolowa

niedziela, 10 listopada 2013

Bo bez prawdy nietrudno jest zagrać fałszem...

Chciałabym się dzisiaj z Wami podzielić pewną refleksją na temat muzyki i zespołów.
Co prawda nie jestem żadnym muzykiem, nie znam się na instrumentach ani na profesjonalnym śpiewie, jednak jako 'zwykły słuchacz' mam w końcu wszelkie prawo do tego by stwierdzić, co mi się podoba, a co już nieco mniej.

Skąd jednak u mnie takie przemyślenia? Zacznijmy zatem od początku.

Wczorajszego wieczora wybraliśmy się z A. i z naszą koleżanką na lokalny koncert zespołu Namy do nowo powstałego pubu Chilli Pub. Nie znaliśmy tej kapeli wcześniej (wiedzieliśmy jedynie, że grają coś w stylu rockowym).
Około 20.00 przybyliśmy na miejsce . Poza alkoholem, można tam również zamówić amerykańskie oraz meksykańskie jedzenie (pomijam już fakt, że niektóre nazwy dań wyglądały jakby były tłumaczone z translatorem Google).
No ale, nie o jedzeniu wszakże chciałam.

Sam koncert był nawet niezły, jednak nie wiem jak by ta kapela funkcjonowała bez wokalistki. Dziewczyna miała w sobie tyle pozytywnej energii, że nie dało się spuścić z niej wzroku. Gdyby nie jej wokal oraz ruch sceniczny, koncert byłby raczej mizerny, widać bowiem, że to ona ciągnie swoją grupę do góry. Dodatkowo powtórki piosenek oraz ten sam cover zagrany co najmniej dwa razy sprawiły, że nieco się tym koncertem rozczarowałam. Spodziewałam się jednak czegoś nieco lepszego, choć totalnej tragedii też, moim zdaniem, nie było.



W trakcie koncertu spotkaliśmy znajomego oraz jego kumpli. Dosiedli się do nas, zaczęliśmy rozmawiać i tak jakoś wyszło, że po koncercie wybraliśmy się razem z nimi do ich sali prób (również mają, dość znany już zresztą na lokalnym rynku, zespół). Faceci zaczęli jamować, a my z koleżanką przysłuchiwałyśmy się tym improwizacjom. Klimat był naprawdę kapitalny, zwłaszcza że wieczór, że już byliśmy nastrojeni, a do tego jeszcze dobra muzyka... Perkusja brzmiała jak nie z tego świata, kolega razem z A. wymiatali na gitarach  - technicznie rewelacja, ekspresja również godna podziwu!
Czegoś mi jednak jakby zabrakło, ciut czegoś...czego? Z tego zdałam sobie sprawę dopiero dzisiaj.
 

Wracając bowiem ze spaceru, wpadłam jeszcze po A., by zabrać go ze sobą po drodze do domu (był bowiem na próbie swojego zespołu). Dzwonię, schodzi J., otwiera mi drzwi. Już na wejściu cieszy mi się micha :).
Wpadam do pokoju i witam się jak zwykle ciepło z wszystkimi po kolei. Dziś był każdy, ba! Dziś było nas tam więcej niż członków w grupie, bowiem wpadła ich posłuchać jeszcze jedna koleżanka.
Ja sama załapałam się dosłownie na ostatnie kilka minut grania (choć wcześniej zdarzało się , że wpadałam tam na całe próby).

Jednak u nich, to nie jest tylko granie. Tu nie chodzi tylko o technikę, o perfekcję. Oni  posiadają coś innego. Ciepło. Takie zwyczajne, a takie niezwykłe. Proste, a jakże trudne do odnalezienia.
Ta kapela po prostu zgrała się na maksa. Nigdy specjalnie nie obcowałam z chłopakami (których razem z A. jest 4 + 1 dziewczyna), ale przy nich czuję się tak normalnie, tak...dobrze. Pozytywnie zakręceni ludzie, którym jednak nie brakuje szacunku oraz kultury. Tolerancji. Zrozumienia. Po prostu zwykłego, pozytywnego podejścia do ludzi.

Teraz pytanie do Was: gdzie zauważyliście różnice pomiędzy tymi trzema odrębnymi zespołami? A gdzie podobieństwa? Wiecie, o co mi chodzi? Nie wystarczy tylko czuć muzykę. Nie wystarczy być profesjonalistą. Trzeba jeszcze mieć w sobie coś dobrego. Mieć w sobie prawdę.
Bo bez tej prawdy, nietrudno jest zagrać fałszem.

Pozdro dla zespołów Namy, Dice and  - first at all - Otherland !


PS Ten ostatni, czyli zespół A., dopiero się rozwija, więc prosimy o wyrozumiałość - być może niedługo coś więcej pojawi się na stronie :)

Zdjęcie A. z koncertu



---
korolowa



poniedziałek, 4 listopada 2013

Szare oblicze...


  ***

podłoga pełna zwiędłych róż
zombie błądzące po ulicach
w miastach, w których głównie kurz
i szarość co spływa po jej licach

jej ciało jakby odrętwiało
nie grzęźnie w bagnie trupów jeszcze
lecz jakby nieco pociemniało
w tym obumarłym świecie szukając miejsca

błądzi więc po zakątkach ciemnych
po bagnach brzydkich i wilgotnych
błądzi, znajdując bezwzględnych,
przykrych, upiornych i... samotnych

błądzi i szuka, znajdując jedynie
w kałuży szare swe oblicze
lecz łez w niej krople obserwując
wie
że to właśnie jest
jej życie
...



---
korolowa

piątek, 1 listopada 2013

Wiersz ku pamięci...

Modlitwa 
Słowa modlitwy puszczone w eter
nikt nie wysłucha
nie wróci im życia
nie wróci do gry
po kliknięciu Enter
ni sercu przywróci radości bicia

Oni odeszli
lecz nie w zapomnieniu
zapalmy więc
im dziś świeczkę pamięci

córki synowie matki ojcowie
i inni nasi
najbliżsi święci






---
korolowa

1.listopada, czyli pamiętamy.

Nie wiem kiedy ten czas zleciał, ale minął już rok od mojego pierwszolistopadowego posta.
I znów wybieramy się na groby naszych bliskich. Będziemy kłaść wieńce i znicze, zaś niektórzy z nas spotkają się z pozostałą częścią rodziny.

Przez myśl przechodzi jednak pytanie: czym dla nas jest to święto?
Dr Robert Wyszyński (socjolog z UW) w wywiadzie twierdzi, że dziś 'nie mamy kultu zmarłych, lecz kult grobów' (cały tekst można przeczytać TUTAJ).

Wspomina on o skomercjalizowaniu świąt ogólnie; o wielu straganach, na których znajdują się już nie tylko świeczki, kwiaty i zapalniczki. Tak jakby ludzie całkiem się w tym zatracili i zapomnieli, co tak naprawdę jest tutaj ważne.

foto: wspolczesna.pl



Dobrze jednak, że przynajmniej pamiętamy. Chociaż w ten jeden dzień nagrobki są, przynajmniej w znacznej większości, posprzątane; znicze - pozapalane; kwiaty - wymienione. To wszystko, nawet jeśli jest trochę wymuszone, świadczy o naszej pamięci. O tym, że jednak gdzieś tam, w środku, nie zapomnieliśmy. Nawet jeśli  między jedną a drugą budką stoją pierwsze choinki, a znicze są w kształcie Świętego Mikołaja.
 T o  n i e w a ż n e. Jesteśmy przecież świadomi. Dlatego wybieramy to, co uważamy za stosowne. I dajemy znać tym na górze, że pamiętamy. Bowiem teraz jeszcze jesteśmy tutaj - na dole. Kiedyś jednak przecież sami znajdziemy się po drugiej stronie tego świata... i oby wtedy o nas, ktokolwiek, pamiętał.

foto:stuknieta-wariatka.pinger.pl

---
korolowa