Polub mnie na FB :)

niedziela, 25 czerwca 2017

McImperium - are you loving it? - krótka historia McDonalds'

Ponad 68 milionów konsumentów każdego dnia, w niemal 40 000 lokali na całym świecie. Szczecin, Nowy Jork, Tokio, Cork, Sydney - nieważne, dokąd pojedziesz. Zawsze ją znajdziesz.

Restauracja McDonalds. Raj dla dzieciaków. Mekka dla wiecznie głodnych, niecierpliwych i oszczędzających każdy grosz na wódkę (nie tylko) studentów. Symbol konsumpcjonizmu, rozpusty i wolności. Tak, wolności. Wiecie, "w McDonalds spotkajmy się"; nie musimy nic gotować, po prostu chodźmy, najedzmy się i miejmy fun. Takie miłe, rodzinne wyjścia i spokojne, przyjacielskie spotkania.


Z jednej strony przeczy to ogólnej koncepcji - wszak McDonalds miało być speedy: że szybko, że bez czekania i że "na już". No i jest. Bo czas tutaj oszczędza się na kolejkach. A reszta? Każdy go wykorzystuje, jak chce. Jak najmilej. Szybko, tanio, w miłej atmosferze. Wow. I'm just lovin' it.

Wszystko ładnie, pięknie, sielankowo, normalnie żyć, nie umierać.
W głowie pojawia się jednak pewne "ale." Domyślacie się już, jakie?

Dajcie mi jednak, małym tytułem wstępu, wejść nieco w historię tej Mcropoli.
Wiecie, co się stało z prawdziwymi założycielami McDonalds, Richardem i Mauricem McDonald? Musieli ostatecznie zamknąć lokal. Swoją jedyną, oryginalną, pierwszą restaurację. Lokal, o którym tak długo marzyli. Ten ze złotymi łukami i z prostym oraz dość tłustym, acz nie tkniętym chemią, szybkim jedzeniem. A to wszystko za sprawą Ray'a Kroca - biznesmena, z którym w 1955 roku weszli w układ...na którym, niestety, nie wyszli dobrze. Cała koncepcja, pot i wysiłek poszły na marne. I nie chodziło już "tylko" o zastępowanie mleka chemią w popularnych shake'ach.
Kroc ostatecznie stał się prawnym założycielem sieci popularnego lokalu. Jego bezczelność nie znała wręcz granic - nie dość, że wymusił na braciach zmianę nazwy ich oryginalnej restauracji (!), to jeszcze  wybudował kolejny McDonald's...naprzeciw ich lokalu, który - w świetle prawa - McDonalds'em już nie był.


Interesująca historia, prawda? Jeszcze bardziej interesujące jest jednak to, jak olbrzymie ilości kalorii taki fast-food pochłania. Z pewnością nie jedyny to taki typ restauracji ani nie ostatni, niemniej, posłuży nam za przykład. Wyobraźcie sobie, że jeden taki zestaw - Cola, frytki i cheesburger  - zawiera... prawie 1500 kalorii. Ty-siąc-pięć-set-ka-lo-rii. A teraz pomyślcie, że są na świecie takie osobniki, które jadają w owym lokalu nie kilka razy w miesiącu, w tygodniu czy choćby na kilka dni, ale kilka razy dziennie. Takie 3-4-5 razy dziennie razy 1500 kalorii. Tłuste jak świnia frytki z niemniej tłustym mięsem. Tyle razy. Matko Boska.

A potem dziwią się, że w Ameryce rośnie stadko słoni i wieprzów. Nic dziwnego - wszakże ludzie idą na łatwiznę, no bo po co im gotować, skoro takie jedzenie jest szybsze i tańsze?
W Polsce, mimo wszystko, jest jednak inaczej. Tutaj fast-foody wcale nie są tańsze od ugotowanego na dwa dni schabowego z mizerią. Wyjście do restauracji na pizzę czy spaghetti póki co jest droższe od domowego jedzenia. I wiecie, co - to nas ratuje.

Dlatego - dziewczyny  - nie bójcie się pierogów czy schabowego! To jest lepsze niż dorywcze zapiekanki z osiedlowej budy. Lepsze niż pizza na mieście, choćby i zjedzona na pół. Dlaczego? Bo tak naprawdę, póki sam sobie nie przyrządzisz - nigdy do końca nie wiesz, co jesz.
Oczywiście nie mówię, aby zaraz rezygnować z fast-foodów - w końcu wszystko jest dla ludzi. Byleby to robić z głową. Po prostu - jedz świadomie. 

Nie wiadomo w sumie, jak dalej potoczyłyby się losy restauracji McDonalds, gdyby nie Kroc. Być może tytułowe McImperium w ogóle by nie istniało. Być może bracia mieliby, przez kilka(naście/dziesiat) lat knajpę, która dała by im średni zysk, ale przynajmniej działałaby wyłącznie na ich własnych zasadach? A może nic by z tego nie wyszło, splajtowaliby, po prześcignięciu przez konkurencję i znaleźli pod mostem?

Wytrwałość Kroca doprowadziła jednak do obecnego stanu rzeczy. Kilkadziesiąt tysięcy lokali na całym świecie. Miliony osób codziennie, niektórzy kilka razy dziennie. Miliony naszprycowanych chemią burgerów, które nie psują się nawet po 10 latach.


A Ty? Are you loving it?







 ---
korolowa




Za inspirację do tekstu posłużyły:

  - >Film McImperium (2016)
 - > Bic Mac Inside McDonald's Empire: https://www.youtube.com/watch?v=J4a4r-Iyf10

Zdjęcia :
 - http://www.hercampus.com/news/mcdonalds-giving-out-books-happy-meals-instead-toys
- https://film.wp.pl/mcimperium-czyli-krolestwo-chciwosci-recenzujemy-film-o-mcdonalds-recenzja-6087136879723649a
- http://krajeanglojezyczneaswiat.blogspot.com/2014/03/richard-maurice-mcdonald.html
- http://thestamp.umd.edu/food/mcdonalds


sobota, 17 czerwca 2017

Uwierz.

Nie. Nie rozumiesz. Dlaczego ona taka jest? Co jej takiego zrobiłaś? Przecież zawsze byłaś dla niej miła. Dlaczego nie może Cię, tak po prostu, polubić?
Fakt, myślisz sobie, przecież nie każdy musi skakać z radości na mój widok. I, tak właściwie, to wcale Ci na tym nie zależy. Bo jak ona ma Cię w dupie, to Ty ją też będziesz - proste.

A jednak. Jednak coś parzy w środku. Ta obojętność zawsze boli najbardziej. Zabiera rozum. Serce. Tracisz panowanie.
Oddech.

Pewnie, że mnie nie lubi. Nikt mnie nie lubi.

Nie no, oczywiście. Cały świat sprzysiągł się przeciwko Tobie. Czujesz złość, bo dobrze wiesz, że to nieprawda. Bo tak naprawdę dalej zależy Ci właśnie na TEJ osobie. TEJ, dla której  - jak Ci się przynajmniej  wydaje - jesteś nic nie znaczącym elementem wszechświata. Zwykłym gównem.


A potem układasz swoje puzzle, zbierasz powoli w kawałki i zaczynasz rozkminiać. Podważać swoją wartość. Analizować każdy gest, słowo. Każdego, pojawiającego się gdzieś obok Twojej planety, człowieka.

I zapominasz o jednym. O najważniejszym właściwie. Jesteś jedyny w swoim rodzaju. Nie ma drugiego takiego człowieka jak Ty. Jeżeli ktoś Cię kocha lub nie - to za to, jaki jesteś. Możesz zawsze próbować się zmienić  - na lepsze. Ale po co zmieniać się na siłę? Po co zmieniać siebie dla innych i udawać kogoś innego przez całe życie?

A  co, jeśli jednak się okaże, że, mimo wszystko, jest inaczej? Że ta osoba jednak Cię lubi? Że od początku lubiła, podchodząc jedynie - jak zresztą i Ty do niej - z rezerwą? I że większość ludzi wokół tak naprawdę patrzy na Ciebie z podziwem?

Phi, parskasz śmiechem. Za co mają mnie podziwiać? Za moją nieśmiałość? Brzydkie, wypadające włosy? Gruby tyłek? A może głupkowaty śmiech?

Chcesz znać prawdę? Nie, nie będę udawać wszechwiedzącego Boga. Chociaż zaleci niezłym truizmem, to uwaga, odpowiedź brzmi: za wszystko. Za całokształt. Uwielbiają cię za to, jaka jesteś. Za Twoje włosy. Za perlisty śmiech. Za nieśmiałość, ostrą ripostę i pomocną dłoń.

Pamiętaj, że ludzie wyczuwają fałsz. Dlatego nie próbuj się na siłę przypodobać tylko po to, aby zdobyć przyjaciół. Pozostań takim, jakim jesteś. Bądź dobrym człowiekiem. Pomagaj, nie bój się wyrażać swojego zdania, śmiej się nie zważając na to, czy kogoś drażni ton Twojego głosu. To jego problem, nie Twój.

Wiadomo, nie wszyscy zawsze będą nas lubić. Ale z czasem może się okazać, że to, że wydaje nam się, że ktoś za nami nie przepada, to tylko nasze wrażenie. Inni  - być może się do nas, z czasem, przekonają.

A pozostali?
Zostaw ich w spokoju.
Tak jak oni zostawili Ciebie.




---
korolowa

sobota, 10 czerwca 2017

Małe rzeczy.

Sobota, godzina 9:30. Powoli podnosisz do góry powieki. Za oknem widzisz coś, co nawet przypomina słońce. Jest dobrze, myślisz. Jest dobrze.

Rozglądasz się po pokoju. Na stoliku znowu pojawiły się dwa kubki. I to puste. Cóż, zaczynasz poganiać się w myślach, odstawię jeden i od razu napełnię drugi. Trzeba chwytać dzień, póki jest dość wcześnie.

Jest tak ciepło, zastanawiasz się, czy podczas porannego prysznica od razu nie umyć włosów. Ostatecznie spłukujesz się cała - z brudu, z obowiązków, z całego zaganianego tygodnia. Brudna woda spływa po ramionach, nogach, rękach; spływa głęboko, już jej nie ma. A na łbie szampon, nowa odżywka i równie nowy dzień.


Po prysznicu okazuje się, że nie masz już bułek. Na szczęście jest jogurt porzeczkowy, jakieś opakowanie Cornflakes'ów również się znajdzie. Tyle Ci wystarczy. Słodycz jogurtu idealnie zastępuje kawę, budząc do życia Ciebie i  Twoje kubki smakowe.

Dzisiaj robisz odpoczynek swojej twarzy. Nie będzie cieni, tuszu do rzęs ani nawet kredki do oczu. Co najwyżej jakaś lekka pomadka, coby całkiem ludzi nie straszyć. Ubranie, które da Ci swobodę ruchów. Buty, które nie będą uwierać, a idealnie dopasują się do Twojej stopy. I nastroju.

No dobra, trzeba wychodzić. Nareszcie masz czas na zamianę kawałka papieru, który dostałaś w prezencie już jakiś czas temu, na porządny masaż. Całe 40 minut dla spragnionych dotyku i ukojenia pleców. Na pewno będą Ci za to wdzięczne.

Po rozmasowanej tudzież zrelaksowanej tylnej części ciała, wpadasz do sklepu na małe zakupy. Kupujesz brakujące pieczywo, przy okazji nabywając również rybę, która właściwie tanim produktem nie jest, ale dziś masz to w nosie. Masz ochotę na rybę, to ją kupujesz. Proste.

W domu rozwieszasz wstawione jeszcze przed wyjściem pranie i od razu kłądziesz na patelnię tego pstrąga, którego niemal od razu zjadasz. Przy okazji włączasz telewizor, "tylko na chwilę", aby sprawdzić, gdzie znowu doszło do zamachu i czy nie ma  czasem nowych teorii spiskowych odnośnie Smoleńska. Tymczasem, ku swojemu zaskoczeniu, całkiem przypadkiem wpadasz na swój ulubiony film z dzieciństwa. Wzruszasz się więc i śmiejesz na przemian przez ponad półtorej godziny. Pałaszujesz to, co uwielbiasz, oglądając to, co kochasz. Chyba nie może być lepiej.

Wyglądasz przez okno i spoglądasz na zegarek - chyba jeszcze nie jest za późno, aby pójść na spacer? Przy okazji zrobisz coś pożytecznego.


Na zewnątrz okazuje się, że jest jeszcze cieplej niż Ci się wydawało. Po drodze kupujesz sobie loda, tego karmelowego. Zawsze je uwielbiałaś. Czy nie zasłużyłaś na niego?

A na to piwo, które wypiłaś po przyjściu? Na uśmiech Pana ze sklepu? Na miły dialog z masażystą  i na to spojrzenie małej dziewczynki, które spowodowało, że pomyślałaś o swojej rodzinie - czy na to wszystko również zasłużyłaś?

A może, może właśnie tak miało być.
Takie małe, miłe, codzienne cuda.

Dlatego bierz je, jak lecą.
Powoduj je.
Zbieraj.
Kupuj sobie książki, wino, ciastka czy co tam jeszcze chcesz.
Pomóż starszej pani pozbierać wywalone na chodnik zakupy.
Wywołuj uśmiech na swojej twarzy.
Wywołuj uśmiech na twarzy innych.
Otaczaj się tym, co miłe i przyjemne.
Chwytaj każdy dzień i czyń go jak najlepszym.
Bądź spontaniczny.
Uśmiechaj się.
Przytulaj się.
Śpiewaj w głos, aż sąsiedzi zaczną pukać w ścianę.
Graj na gitarze, rysuj, wychodź na spacer, gotuj, pamiętaj o innych.
Dbaj.
Szanuj.
Przyjaźń się.
Kochaj.

Każdego dnia, ciesz się z małych rzeczy.


---
korolowa