Polub mnie na FB :)

niedziela, 28 września 2014

Samotni w sieci ?

Otwierasz laptopa, wchodzisz na fejsa. Wciąż te same twarze; jedno, drugie zdjęcie znajomej, trzecie bliskiej koleżanki z buldogiem; dziesiąte Twojej siostry z hamburgerem, z uniesionymi palcami małym i wskazującym, symbolem Szatana.
Masz dość? Hej, przecież Ty też tak robisz. I nie chodzi mi tutaj o palce.

Mówisz, że masz dość znajomych. Bo nie piszą, nie składają życzeń, nie pamiętają o Tobie. Twoje urodziny, a tu ani znaku życia, za to kolejna słit focia tej rudej cholery znowu zawitała na portal.
A Ty się nią przejmujesz...siedząc 500 kilometrów dalej. Nigdy się nie widzieliście, ale co tam. Ona jest przecież ważniejsza niż kolega z przedszkola czy kumpela z liceum (tak, ta, która pierwszy raz zabrała Cię na prawdziwą w życiu dyskotekę, i która pomalowała Cię jak clowna w cyrku).

Czekasz na Adasia. Mieliście przecież pogadać. Co z tego, że robicie to codziennie, zazwyczaj wieczorami, gdy wszystko w domu już ucicha. Chłopak nie przeszkadza, kumpela nie pomarudzi, pranie nie zatrzyma. On jest tylko z jakieś tysiąc kilometrów więcej. Tylko.

Wiesz, że potrafisz cieszyć się życiem, ale obecnie wolisz siedzieć wieczorami i rozmawiać. W sieci.
Z pozoru otwarty i towarzyski, tylko sam wiesz, jak jest naprawdę. Ciepła herbata, chipsy i Internet - to wszystko, czego Ci obecnie potrzeba do szczęścia. Tam na Ciebie czekają - Ania, Kasia, Adaś, pani Zosia i inni. Rozmawiacie o wszystkim i o niczym, poznajecie się niczym najlepsi kumple z ławki.
Z nimi zawsze jest tak świetnie. Gorzej, jak się nie odzywają. Kurcze, kto wie... może oni wolą jednak żyć realnie?

foto: tech.wp.pl



---
korolowa

wtorek, 23 września 2014

Rozmowa za gazetę

Pociąg relacji Stargard-Świnoujście. Czekam na stacji, już prawie zamarznięta, na nadjeżdżający pociąg. Jakaś kobieta, widać pani z wyższych sfer , wyraża swe niezadowolenie z powodu opóźnionego transportu publicznego: 'k***a, gdzie ten k***a pociąg do ch**, k***a'. Powtarza tak z dziesięć, no może jedenaście razy. Och, moje ukochane PKP. Przynajmniej czuję, że jestem 'u siebie'.

Siadam naprzeciw pani, ja wiem, w średnim wieku. Dowiadujemy się od konduktora, że osoby, które jadą dalej niż do Szczecina, będą musiały się przesiąść w tymże mieście, bo jest jakaś usterka i pociąg dalej nie pojedzie.
Pani z naprzeciwka zaczyna narzekać, że ma ciężkie bagaże, że jak to tak. Pyta przechodzącego konduktora, czy będzie mógł jej pomóc wynieść walizki z pociągu, przy czym całe pytanie, a w zasadzie nagły monolog poruszający różne sprawy, trwa jakieś dziesięć minut. Konduktor zniecierpliwiony oznajmia w końcu, że na pewno jej pomoże i idzie sobie (w siną dal).

No, udało mi się załatwić swoje sprawy, wracam. Rekord -  sześć minut z uczelni na pociąg. Boże, myślałam że umrę, ale dotarłam i jak tylko weszłam do środka, pociąg od razu ruszył.
Na sąsiednim siedzeniu, po drugiej stronie siedziała młoda dziewczyna, a naprzeciw niej - jakaś pani koło sześćdziesiątki. Nagle słyszę (do tej młodej dziewczyny):
- Chcesz pani poczytać? (pokazuje jej jeden z magazynów)
- A...w sumie...
(dziewczyna zaczyna przeglądać gazetę)
- Bo tam nawet za dużo nie ma, ale obrazki można pooglądać.
-No tak, tak.
(przychodzi konduktor, dziewczyna wyciąga legitymację)
- To pani studiuje?
- A, tak.
- A gdzie (dlaczego to, dlaczego tam a nie tu, dlaczego nie wolała u siebie w Toruniu, no i mnie samą do tej pory ciekawi, co jej się podoba w Szczecinie, że uważa to miasto za ładniejsze od rodzimego)?
I tak potoczyła się rozmowa, zainicjowana pożyczeniem gazety.


http://likely.pl/szukaj/czaRNO%20BIA%C5%81E,strona-130
 


Mnóstwo czasu spędziłam jeżdżąc pociągami. Obserwowałam ludzi, jak (nie)kooperują ze sobą, jak się do siebie (nie)odzywają. Dość często starsze osoby zagadywały mnie bądź innych młodych ludzi, próbując nawiązać jakiś kontakt. Czasami podejmowałam rozmowę, innym razem udawałam, że śpię. Przyznam, że nie zawsze chciało mi się dyskutować. Szkoda mi jednak tych wszystkich osób. Nierzadko powodem takiej rozmowy jest zwyczajne zabicie nudy, jednak w niemałej ilości przypadków, w tych ludziach objawiała się samotność. Niektórzy zapewne chcieliby porozmawiać, ale nie mówią nic.
Milczą i możliwe, że wewnętrznie cierpią, nie potrafiąc dać upustu swoim myślom, emocjom.

A czy Ty, mając 30-40 lat więcej, podejmiesz rozmowę, czy będziesz czytał lub spoglądał przez okno..?


---
korolowa

piątek, 12 września 2014

Od zera do bohatera, czyli na czym polega fenomen bohaterów X Factora

Słucham właśnie Wildest Moments Jessie Ware. Właściwie to puściłam sobie wersję z duetem, gdzie śpiewa ją podczas finału z Artemem Furmanem. To już kolejny raz, który słyszę to wykonanie i za każdym razem tak samo mnie wzrusza i powoduje, że przechodzą mnie dreszcze. Być może w trakcie X Factora bywało różnie, jednak podczas finału Artem udowodnił, że - ihmo - zasługuje na wygraną.
Ja jednak, choć bardzo lubię Artema, doczepiłabym się właśnie do pierwszej części mojego uprzedniego zdania.

Jak to się stało, że Artem przechodził dalej, mimo, że czasami wydawałoby się 'no nie, to juz pewnie koniec, przecież ten Kuba i Daria wymiatają'? Dlaczego pierwszą edycję wygrał Gienek Loska?
Wielu z Was (zwlaszcza, oczywiście, fanów) zaraz odezwie się 'no jak to, dlaczego, są genialni/mieli talent/w końcu się ktoś na nich poznał'. Oczywiście, nie przeczę, obydwaj panowie śpiewają ładnie (Loska ma, moim zdaniem, głos mniej czysty od Artema, ale też i bardziej oryginalny), ale... nie oszukujmy się, byli lepsi od nich, a przynajmniej prezentujący podobny poziom. Ci dwaj panowie mają jednak coś wspólnego. Co ich wyróżnia?
Przyjrzyjmy się tym osobnikom z bliska.




Obecnie 39-letni Loska, w wieku 17 lat przeprowadził się z Białorusi do Polski. Grał na ulicach,
popadł w alkoholizm. Któregoś razu przewrócił się na schodach, potrzebna była operacja neurochirurgiczna. Utracił słuch w jednym uchu. Jednak nie poddawał sie i grał dalej, nie zważając na przeszkody. Zdeklarował się, że  przestał pić. Brał udział w Szansie na Sukces oraz Mam Talent, jednak sukces odniósł w X Factorze, wygrywając jego pierwszą edycję. Obecnie gra w zespole Gienek Loska Band.

Artem pochodzi z Ukrainy. 24-latek przeprowadził się kilka lat temu do Polski i rozpoczął tu studia. Jego priorytetem było jednak granie po ulicach. Podróżował zatem po Polsce (i nie tylko), grał na ulicach Rzeszowa (chyba najbardziej kojarzony właśnie stamtąd, dokładnie ulicy 3 Maja), jednak najbardziej upodobał sobie nadmorskie miejscowości. Wziął udział w ostatniej edycji X Factora, w czasie gdy jego kraj przechodził piekło w walce z Rosjanami. Program ten (na finale którego miałam zaszczyt się pojawić) wygrał.

Czy już zauważacie pewne wspólne mianowniki? Pochodzący z innego, uboższego kraju; zmagający się z trudami życia; grający samotnie na ulicach? 
Programy takie jak X -Factor, poza wyłonieniem talentów, muszą mieć, bazować na czymś jeszcze.
Jest to ludzka historia. Poruszająca, straszna, przyprawiająca o drżenie serca. Ta historia musi sprawić, że widzom zrobi się żal danej osoby. Pamiętacie występ Artema śpiewającego Wind of change Scorpionsów?  W tle widniały obrazy wojny. Dedykacja  tej piosenki swojemu narodowi w tak strasznym dla nich okresie jedynie dociepliła ludzkie serca ... i zapewne wzmożyła liczbę oddanych smsów. I wcale nie mówię tego złośliwie, sama bardzo lubię tego chłopaka (zresztą, to mój kuzyn - tak, pochwalę się tym po raz kolejny, a co!). Chciałam tylko ukazać, jak telewizja potrafi manipulować naszymi emocjami. X Factor jest niczym innym jak programem oddajacym stare, amerykańskie marzenie. Pozwalając spełnić ten American Dream wymienionym panom, X Factor daje wierzyć polskiej społeczności, że jeśli sie chce, to można wszystko; że współczesna droga from rugs to riches - 'od zera do bohatera' - jest jak najbardziej do zrealizowania. Przynajmniej w tym programie.

---
korolowa