Polub mnie na FB :)

wtorek, 7 kwietnia 2020

WIELKANOC w dobie koronawirusa: wyciągam ręce, ale nikogo nie ma...

- Szybko, podaj mi cztery jajka!
- Cztery? No co ty, to wyjdzie za mało!
 -Cholera!
- Co?
- Zapomniałam o obrusie.
- Ale co z nim?
- Plama nie zeszła..
- ...
- No zapomniałam.
-  Na cały rok o nim ZAPOMNIAŁAŚ?  Gdzie ty masz łeb? Z tyłkiem miejscami go zamieniłaś?
- Aśka, Gośka, dawać mi tutaj. Z sałatką mi pomożecie. I pisanki jeszcze zrobić trzeba...


---
12 kwietnia 2020 roku. Słońce bezczelnie próbuje przedrzeć się przez lekko uchylone okna.
Jest ciepło, stwierdzasz w duchu - choć tym razem nie robi Ci to właściwie większej różnicy.
Chmury czy czyste niebo, słońce czy deszcz. Na zewnątrz to możesz co najwyżej głowę wychylić...

Już po 11. Normalnie dawno bylibyście po śniadaniu... tymczasem, nikomu nigdzie się nie spieszy.
Zdarza Ci się spać do południa i nikt z tego nie robi afery. Żadnego pośpiechu - bo i do czego?
Do pracy iść nie musisz. Właściwie - nic nie musisz. Choć przydałoby się coś czasem zjeść. Z głodu wszakże też można umrzeć.

Przeciągasz się ospale w łóżku. Drożdży nie dostałeś, więc właściwie jedyne co sobie zrobisz na święta to jajka w skorupce. Taki mały, symboliczny akcent. Udało Ci się też zamówić bezę z ulubionej kawiarni, którą już od wczoraj trzymasz w lodówce.
To nic, że zjesz ją sam. Będzie na 3 dni.

O 12 umówiliście się z rodziną na WhatsAppie. Będzie mama, Jacek i babcia Tereska.
Nikt nie będzie miał na sobie garnituru ani odświętnej sukienki. Co najwyżej ładniejszą koszulę i jasną, w miarę elegancką bluzkę. Babcia Tereska założy jednak swoje ulubione, czerwone korale.
W końcu to jednak święta.

O 12:40 rozłączycie się, bo ile można rozmawiać o tym samym bez popitki i zakąski. A propos tego ostatniego - przypomina Ci się, że nie zjadłeś jeszcze tego cholernego śniadania...

Nikt Cię jednak nie pogania. Nikt nie krzyczy, że zlew jest zapchany i trzeba zmyć kolejną serię naczyń. Ukochana babcia nie próbuje wcisnąć kolejnej sałatki.

I niby ta cisza i ten spokój są dla Ciebie czymś błogosławionym.
A jednak, przyznasz z ukłuciem w sercu, brakuje Ci tego.

Tej pysznej sałatki babci.
Rozkazującego, lecz jakże pełnego ciepła głosu Mamy.
Głupich żartów i sprośnych powiedzonek Jacka.

I wtedy uświadamiasz sobie, co w życiu jest najważniejsze.
I nagle chcesz ich wszystkich tak mocno przytulić... tylko, gdy wyciągasz ręce, zdajesz sobie sprawę, że przecież nikogo obok Ciebie dzisiaj nie ma.


To będą inne święta.

Nikt z daleka nie przyjedzie w odwiedziny.
Nie teraz.
Być może nawet nie za miesiąc.

Ale, gdy już będzie można, gdy przeminie ten najgorszy czas, wiesz, że pierwszą rzecz jaką zrobisz to będzie wizyta u kogoś bliskiego.

Przyjedziesz na cały weekend do babci.
Zaprosisz do siebie Mamę z Jackiem.
Zorganizujesz wielką imprezę dla swoich przyjaciół. Taką z planszówkami, kalamburami i czerwonym winem.

I wyściskasz ich wszystkich tak jak byście się nie widzieli przynajmniej z pół roku... bo tak zresztą najprawdopodobniej będzie.


A jeśli z kimś mieszkasz - ciesz się, bo nie wszyscy mają ten komfort.

Bo łatwiej jest przetrwać, gdy nie jest się samotnym.

Dlatego życzę Wam, mimo tej trudnej sytuacji, abyście nie tracili kontaktów ze swoimi najbliższymi.
Dzwońcie do siebie.
Piszcie do siebie.
Po to to wszystko mamy, aby się wzajemnie wspierać.

A mając  i zdrowie, i siebie nawzajem -  przetrwamy wszystko.


---
korolowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz