Witajcie po świętach!
Mam nadzieję, że nie poszło Wam za bardzo w boczki...a nawet jeśli, to - cóż z tego? W końcu takie święta są tylko raz w roku!
Dostałam kilka ciekawych, użytecznych prezentów (na przykład torba podróżna, za co bardzo dziękuję panu Mikołajowi!), a do tego spędziłam czas w niezwykle miłej atmosferze - a więc wypoczęłam i zebrałam dużo siły oraz chęci pracy na nowy rok :).
Ledwo co przybyłam do Stargardu, a nazajutrz (a zatem dzisiaj) znowu się gdzieś wybieraliśmy...tym razem do teatru!
W końcu udało mi się z wyprzedzeniem zdobyć bilety na Mayday.
Sztuka Ray'a Cooney'a jest po prostu świetną komedią!
Główną rolę odgrywa w niej taksówkarz, na którego napadła swoją torebką pewna staruszka (ponieważ myślała, że jest jednym z bandziorów, którzy stali na jej drodze) oraz jego...dwie żony. Sprawa zaczyna się coraz bardziej komplikować; śledztwa dokonuje dwóch odrębnych detektywów, by w ostateczności dojść do bardzo, bardzo dziwnych i zupełnie niepowiązanych ze sprawą wniosków.
Przedstawienie zleciało nam, że się tak wyrażę, jak z bicza trzasł. Absolutnie fenomenalnym aktorstwem popisał się pan Michał Janicki, odgrywający rolę przyjaciela głównego bohatera, Stanleya Gardnera.
Całe przedstawienie było zresztą świetne i niezwykle humorystyczne (w końcu to komedia, anyway).
Bardzo się cieszę, że w końcu mogłam zabrać mojego A. do teatru i pokazać mu choć trochę dobrej rozrywki.
PS Kto jeszcze nie widział Mayday - polecam!
PS2 Uprzedząjac - tak, wiem, że jest Mayday 2 (i chętnie się wybiorę - kto ze mną?)
---
korolowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz