Dobry dlatego, że i weekend był miły - w końcu Ksawery dał nam trochę odpocząć, a poza tym... były Mikołajki!
Przyznajcie się: kto dostał prezent, a kto rózgę?
My w tym roku nie obchodziliśmy jako takich Mikołajek, to znaczy nie obdarowywaliśmy się żadnymi upominkami, niemniej spędziliśmy niezwykle miły czas w tutejszym lokalu wraz z moją kumpelą. A gdy jeszcze do tego dodać, że wpadłam do zespołu na próbę, to znaczy, że weekend był wręcz perfekcyjny! Nareszcie mogłam się zrelaksować i niczym nie stresować, bowiem jestem już po ostatniej (jak dotąd) uczelnianej prezentacji.
Bardzo lubię sama sobie planować czas, nie musieć robić nic pod kogokolwiek innego. Jeśli mam ochotę, prasuję sobie ubrania o północy albo gotuję po 22. Z rodzicami (wybacz, Tato) raczej by to nie przeszło. I to z prozaicznego bardzo powodu; Oni mają swoje normy, konwencje zachowań, a my swoje.
m.edziecko.pl
Niestety nie wszyscy będąc w moim wieku mają tą szansę usamodzielnienia się, 'odcięcia pępowiny' (no dobrze, u mnie to akurat nieco inna historia, ale to już nieważne).
Według danych Eurostatu z 2010 roku, aż 1/3 kobiet i 40% mężczyzn w wieku 25-34 lata mieszka z rodzicami. Grudniowe Charaktery (magazyn psychologiczny) nazywają to fenomenem Zagraconego Gniazda. Moim zdaniem artykuł nie uwzględnia, a właściwie nie uważa za wielce istotnego faktu, iż dzieci mieszkają z rodzicami nie dlatego, że tak chcą, ale dlatego, że ich nie stać na własne mieszkanie. W końcu kto w wieku dwudziestu kilku lat byłby w stanie kupić sobie mieszkanie? (no chyba, że jakiś miliarder czy inna Lady Gaga).
W obecnych czasach młodych ludzi nie stać na to, aby się usamodzielnić. Nie zmienia to jednak faktu, że jest i jakaś część tych, dla których życie z rodzicami to zwyczajny komfort. Pranie, prasowanie, gotowanie, odkurzanie - to wszystko dzieli się wtedy co najmniej na dwie osoby, a nie na jedną.
Poza tym, są przecież i tacy rodzice, którzy serwują wszystko swoim pociechom jakoby na tacy.
A już zwłaszcza, gdy nie pracują i mają czas na gotowanie domowych obiadków. 'Kochanie, zejdź na obiad!' wykrzykiwane trzy razy pod rząd? Czemu nie? Tacy nadopiekuńczy rodzice nawet nie zdają sobie sprawy, jak bardzo tak naprawdę ranią tym dziecko. Ranią, bo nie dają mu się usamodzielnić. Dać mu wyboru. Nie schodzi po pierwszej prośbie na obiad? Niech sobie sam ugotuje albo odgrzeje zimną potrawę. Nie odkurza? Nie robić tego za niego - jak dojdzie do syfu wysokości Mount Everest, może w końcu sam to zrobi.
Do tego dochodzi jeszcze aspekt emocjonalny - młodym ludziom ciężko jest zacząć żyć bez najbliższych, zwłaszcza gdy nie mają swojej drugiej połówki, z którą mogliby dzielić swoje terytorium.
I ja osobiście znam takich ludzi. Ba, kto wie, czy gdyby nie taki a nie inny splot wydarzeń, sama bym taka nie była.
A Wy, co sądzicie o osobach żyjących razem z rodzicami, które mogłyby już spokojnie rozpocząć samodzielne życie? A może...może Wy sami tkwicie w takim zagraconym gnieździe?
---
korolowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz