Hej hej!
Tak sobie dzisiaj pomyślałam - dlaczego niektóre osoby (w tym ja) tak mało udzielają się podczas dyskusji? W moim przypadku, nie chodzi nawet tylko o zajęcia. Ja jakoś nie przepadam za mówieniem. Wolę pisać. Uwielbiam pisać. Wyrażać siebie, swoje myśli w sposób pisemny. Gdy mam choć chwilę na zastanowienie się i nie zatrzymuję szczęki w połowie zdania.
Mówienie mnie zawsze w mniejszej lub większej mierze paraliżowało. Na pewno duża w tym kontrybucja mojej nieśmiałości - choć już w dużej mierze udało mi się z nią wygrać, to dalej z nią walczę.
Nie lubię mówić, gdy słucha mnie jakaś większa grupa ludzi. Czasem nawet przy kilku osobach.
Ale nie wypowiem się nawet przy jednej, kiedy owa osoba mnie w jakiś sposób stresuje. Być może to irracjonalne, ale tak jest.
Natomiast pisanie, to zupełnie co innego. Wtedy nieważne, czy jestem sama, czy jest wokół mnie 30 osób (choć oczywiście im bardziej domowo, tym lepiej) - wtedy wystarczy mi kartka i długopis (albo laptop) i jestem już w innym świecie.
I wtedy nie boję się, że ktoś na mnie patrzy. Że słucha tak jakby tylko próbował wyłapać błędy. Że oceni nie tylko to co i jak mówisz, ale i przy okazji Twoją nową fryzurę i niemodną bluzkę. Źle się wtedy czuję - oceniana z wszystkiego, obgadywana za plecami. I już mi się wtedy język plącze, nerwy wpływają na wypowiedź i, choć czasem próbuję ratować sytuację, często zapominam, co chciałam powiedzieć... i tak rodzi się mój odwieczny problem.
Są jednak osoby, które przed publicznością czują się jak ryby w wodzie. Które lubią, gdy zwraca się na nie uwagę. Dla nich mówienie nie jest problemem.
Najczęściej jest tak, że takie osoby nie przepadają znowu za pisaniem, jednak nie zawsze. Zdarzają się i tacy farciarze, którym ani pisemna, ani ustna forma wypowiedzi nie sprawia żadnego problemu.
Może któraś, któryś z Was jest takim farciarzem?
A jeśli nie, to w jakimś komponencie języka czujecie się lepiej - w mowie czy w piśmie?
---
korolowa
Powiem tak: ten post idealnie opisuje również i mnie.Też jestem nieśmiała i boję się wypowiedzi przed większym gronem ludzi. Dlatego też nie za bardzo mogłabym być nauczycielką. Doskonale zdaję sobie sprawę, pod jak wielkim ostrzałem są nauczyciele. Każda ich cecha, element ubioru, dosłownie wszystko jest komentowane - najczęściej negatywnie i złośliwie (może nawet zrobię o tym post, bo to dość interesująca sprawa). Jeśli zaś chodzi o pisanie to z tym jest o wiele lepiej. Od początku mojej edukacji wolałam sprawdziany od odpowiedzi ustnych. Jakoś jest to dla mnie mniej inwazyjne ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, A.
' Od początku mojej edukacji wolałam sprawdziany od odpowiedzi ustnych. Jakoś jest to dla mnie mniej inwazyjne' - dokładnie :)
UsuńCo do nauczycieli - no niestety, uczniowie są jacy są i często takowych obgadują. Mnie jednak bardziej irytowaliby inni nauczyciele niż moi przyszli podopieczni - w końcu nad tymi drugimi miałabym jednak jakąś władzę, nad drugimi - już niekoniecznie.
I mimo wszystko, jeszcze się nie zniechęciłam do tego zawodu :)