Witam miłym popołudniem!
Wiecie, tak sobie pomyślałam, że dzisiaj dla odmiany napiszę coś na temat mojego 'odkrycia'. Nie jest to odkrycie godne Kolumba i może już wielu/wiele z Was to stosuje, niemniej jednak chciałabym się z Wami nim podzielić.
Chciałam dziś zrobić pomidorówkę. Taką standardową - wrzucam warzywa, potem kostkę (robię bez mięsa, ponieważ mam pod dachem wegetarianina), później koncentrat i na koniec śmietana.
Nie tym razem, powiedział stanowczo mój facet. Jak już chcesz mi gotować tą swoją pomidorówkę, to musisz zmienić przepis, ja mam jej dość w takiej postaci.
Wybredne stworzenie to to, ale co zrobić?
Na szczęście sam wziął się do pomocy i zrobił coś, co - z użyciem niewielkiej ilości zmian z mojej strony - sprawiło, że zupa ta nabrała zupełnie innego smaku.
Tak więc, po standardowym wrzuceniu warzyw i kostki, potrzebujemy:
- niedużej patelni
- 6-7 ząbków czosnku
- ew. jak ktoś lubi na ostro, 1 papryczki chilli
- 1 cebulę
- troszkę mąki do posypania
Czosnek i cebulę siekamy na małe kawałeczki, po czym wszystkie składniki wsypujemy i podsmażamy, aż cebula zacznie brązowieć (czosnek lepiej jest dodać nieco później, bo może nam się przypalić).
Dodajemy koncentrat pomidorowy.
Niedogotowaną marchewkę wyjmujemy z zupy (albo bierzemy świeżą, obojętnie) i dosłownie mały jej kawałeczek ścieramy na tarce, po czym to co starte, wrzucamy do zupy. Bierzemy 1 pomidora, obieramy ze skórki, również trzemy i również wrzucamy.
Niedugo przed ostatnim etapem, czyli doprawieniem zupy śmietaną, dodajemy ową cebulę z czosnkiem.
Na końcu oczywiście dodajemy śmietanę z zupą, wszystko porządnie mieszamy i Voila!
Poza początkową solą, do zupy nie musiałam dodawać ŻADNYCH przypraw!
Zupa wyszła boska, podniebienie mojego mężczyzny zostało zaspokojone, a może i nawet, sądząc po jego zadowolonej minie, trochę więcej :)
Oczywiście każdy ma inne gusta i nie każdemu to musi smakować, ja jednak kocham ten przepis za niepowtarzalny smak i osobiście polecam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz